Rozdział Trzeci

963 75 37
                                        

Wśród koron drzew, ptaki rozbudzały się, aby za niedługo zacząć śpiewać piękny koncert. Słońce jeszcze nie wyjrzało zza horyzontu, więc całe miasto oświetlały blade smugi latarni ulicznych.
Midoryia szczelniej dopiął kurtkę, drżąc z zimna. Na parkingu przed szkołą nie było jeszcze nikogo oprócz niego. Teraz zaczął żałować, że wyszedł tak wczas. Nie miał nic do roboty, prócz przeglądnięcia social medii, które i tak szybko go znudziły. Schował smartfon do kieszeni w spodniach. Wtem przez bramę przeszedł chłopak o dwukolorowych włosach. Izuku od razu go rozpoznał. Był to najcichszy oraz bardzo tajemniczy uczeń. Mało mówił, ale miał swoje grono znajomych.
Pomachał go kolegi, który niepewnie podszedł bliżej.

— Hej, Todoroki-kun! — uśmiechnął się szeroko. — Wcześnie jesteś, zostało jeszcze pół godziny do zbiórki. — Spojrzał na zegarek w telefonie, czytając godzinę.

— Podejrzewam, że ty tu byłeś dużo wcześniej — odparł Shoto, poprawiając torbę na ramieniu. Midoryia zaśmiał się, czując wypieki na policzkach oraz nosie. Był zarumieniony od zimna.
Po tej krótkiej wymianie zdań, między chłopakami powstała cisza. Obaj wpatrywali się przed siebie, obserwując wschodzące słońce.

— Jak długo znasz Kacchana? — spytał chwilę później Izuku, przerywając ciszę między nimi. Postanowił wykorzystać ostatnie minuty zanim zbierze się wokół nich reszta klasy. Pragnął dowiedzieć się o przyjacielu najwięcej jak się dało, w czasie gdy go tu nie było.
Todoroki spojrzał na nastolatka z pytającym wyrazem twarzy. Chyba nie zrozumiał o kogo pyta zielonowłosy.
— Mam na myśli Bakugo.

— A...hmm. — Zamyślił się, kierując heterochromiczne tęczówki ku górze — No od dwóch lat.

— A jaki był? No wiesz, jak się zachowywał odkąd go poznałeś. — Dopytywał, nerwowo spoglądając w stronę bramy. Na szczęście jeszcze nikt inny nie przyszedł.

— Szczerze to nie zamieniłem z nim praktycznie ani jednego słowa, ale od początku zachowywał się chamsko w stosunku do wszystkich. Lubi każdego zwyzywać bez konkretnego powodu. Jeden chłopak, Kirishima, niewiadomo dlaczego, ale próbuje się z nim zaprzyjaźnić i pomimo wrednego charakteru Bakugo, jakoś z nim "rozmawia".

Izuku nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Przecież on tak się nigdy nie zachowywał. Fakt, bywał impulsywny, ale nigdy nie wyzywał nikogo. Był bezkonfliktowy i nie znosił kłótni. Przynajmniej takim zapamiętał go zielonowłosy. To co właśnie usłyszał, brzmiało jak opowieść o kimś zupełnie innym. Obcej dla niego osobie. Nie tej, którą opuścił.
Miał zamiar zapytać się o coś jeszcze, jednak przyszła reszta klasy, która zauważając ich, podeszła bliżej. Zostali otoczeni wianuszkiem dziewczyn, trajkoczącym nad ich głowami. Izuku z ustęsknieniem wyczekiwał nadejścia nauczyciela oraz przyjazdu autokaru.

* * *

Bakugo zjawił się jako ostatni. Ociągając się, wrzucił torbę do bagażnika i wszedł do góry. Rozejrzał się po autokarze, oddychając z ulgą na widok Uraraki, siedzącej obok zielonowłosego. Na jego szczęście, ostatnie wolne miejsce było obok Tokoyami'ego. Jednego z najcichszych osób w klasie. Blondyn w duchu uśmiechnął się, przechodząc między siedzeniami. Podręczny plecak rzucił pod nogi, sam kładąc swoje dupsko w fotelu. Fumikage nawet na niego nie spojrzał. Włożył do uszu słuchawki, otworzył książkę i tym się zajął.
Zadowolony Katsuki, zauważywszy, że cała klasowa uwaga skupiona jest na nowym uczniu, po prostu poszedł spać. Przynajmniej nie będzie musiał wysłuchiwać Kirishimy. Oszczędzi sobie na tym nerwów.

* * *

Na miejscu uczniowie szybko pozabierali swoje rzeczy, łącznie z kluczykami do pokoi. Poszli do hotelu, zamaskowanego pomiędzy wielkimi drzewami. W środku przyjemnie pachniało nowością. Większość klasy rzuciła swoje bagaże byle jak na łóżkach, zbiegając spowrotem do onsenu. Tylko Bakugo nie miał ochoty tam iść. Wjechał windą na czwarte piętro, szybko odnajdując pokój. Miał szczerą nadzieję, że jego obiekt westchnień, zostawił klucz w zamku. Na miejscu okazało się jednak, że drzwi są otwarte. Katsuki zirytował się niemiłosiernie, mając w zamiarze opierdolić Midoryi'e, że pozostawia pokój bez opieki. Jakże więc wielkie było jego zdziwienie, widząc siedzącego na jednym z dwóch łóżek, zielonowłosego. W dłoniach trzymał książkę, która najwyraźniej bardzo go pochłonęła. Blondyn przygryzł dolną wargę, prawie przegryzając ją do krwi. Niezwykle ciężko było mu ignorować chłopaka. Mimo, że wiedział jak bardzo cierpiał, odkąd ten bez słowa wyjechał. Mimo wiedzy, że nigdy nie będzie go miał. Najwyraźniej nie potrafił go znienawidzić. Ta ostatnia cząstka ukrytej głęboko miłości, spowrotem wróciła, uciskając krwawiące serce Bakugo.

— Kacchan! Dobrze się czujesz? — Izuku doskoczył do przyjaciela, który zbladł, ale resztkami sił próbował go od siebie odepchnąć. Nie potrzebował jeszcze więcej jego bliskości, niż to było potrzebne. Przecież nie pragnął kolejnego zawodu. Nie chciał ponownie zostać odrzuconym. Nie chciał...pozostać sam. Bez sił, wpadł w ramiona szmaragdowookiego.

Żaden z nich nic nie mówił. Słowa nie były w tej chwili najważniejsze. Można rzec, że nawet zbędne. Wewnątrz chłopaków toczyła się właśnie walka o uczucia. Jeden z nich pragnął się ich pozbyć oraz zapomnieć, zaś drugi wykrzyczeć wszystko co czuje. Mimo to, żaden nie postawił pierwszego kroku. Żaden nie przekroczył granicy.

* * *

Nazajutrz cała klasa poszła w głąb lasu. Denki z dumą niósł kiełbaski, a towarzyszący mu Mineta co chwila rzucał ochydnymi tekstami. Jednak nikogo nie obchodziło co mówił.

— Yoo, Bakugo!! — Ida rzucił się na nastolatka, który mruknął pod nosem dwa przekleństwa. Granatowowłosy, pomimo bycia przykładnym przewodniczącym, uwielbiał dokuczać blondynowi. Zwykle nastolatek zlewał irytującego kolegę, ale dziś zdecydowanie przesadził.

Oparty o ramię, i tak już podjudzonego chłopaka, zbliżył swoją twarz do ucha. Chuchnął mu w nie swoim ciepłym oddechem. Wargi poruszyły się niesłyszalnie dla reszty osób. Jednak Bakugo zrozumiał go doskonale. Krew zawrzała mu w żyłach, a całe racjonalne myślenie przysłoniła wściekłość. Nie był w stanie nad sobą zapanować.
Złapał Idę za koszulę, ściskając ją mocno pod szyją. Nastolatek poczuł, że się dusi.

— Mnie możesz nazywać jak chcesz, jebie mnie to. Ale od Midoryi spierdalaj, a jak jeszcze raz nazwiesz go "pedałem", to rodzona matka cie nie pozna — wysyczał mu koło twarzy, puszczając go. Tenya upadł na plecy, a Bakugo kierowany złością, zamachnął się. Z całej siły uderzył chłopaka w nos. Polała się krew. Tylko, że nie należała ona do przewodniczącego. W ostatniej chwili między nimi, stanął Izuku.
Szkarłatnooki natychmiast się otrząsnął. Stał nad dwoma kolegami, z czego jeden utkwił w nim swój smutny, a zarazem zawiedziony wzrok.

Katsuki nie mógł wytrzymać i po prostu uciekł. Przestraszył go ten widok. To co zrobił, nie mogło zostać wybaczone. Znów poniosły go emocje.

Zielonowłosy wstał na nogi, nieco się chwiejąc. Patrzył za uciekającym przyjacielem oraz na zszokowaną klase. Oni też nie wiedzieli jak na to wszystko zareagować. Zaś ich wychowawca, który widział całe zajście, postanowił ostatecznie nic nie robić.

Wycieczka gwoli ścisłości, udała się. Z wyjątkiem tego, że Bakugo znacznie wcześniej wrócił do domu.


I think it's you //Deku x Bakugo// [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz