Rozdział Piąty

691 63 13
                                    

Bakugo podniósł album, skupiając wzrok na tym konkretnym zdjęciu. Rozbudziło ono w nim uczucia, które tak skrzętnie zakopał w swoim sercu. Miał nadzieję, że nigdy ich znów nie poczuje. A przynajmniej nie tak silno jak dziś. Zaczął żałować przyjścia do domu Izuku.
Nim się zorientował, poczuł jak łzy kapią na folijkę, chroniącą fotografię przed zniszczeniami. Znowu ulega swoim emocjom. Tylko teraz w odwrotną stronę. Zamiast wyżyć się na kimś, wyprzezywać świat od najgorszych, po prostu płakał. Jego otoczka agresywnego oraz oziębłego chuja, roztrzaskała się na malutkie kawałeczki. Już jej nie było. Wrócił Katsuki, którego pamiętał Izuku za dziecka.

Midoryia chciał coś powiedzieć, ale brakowało mu słów. Postanowił zrobić więc najbanalniejszą na świecie rzecz. Objął przyjaciela. Z początku blondyn spiął się i chciał uciec. Wyrwać się z ramion swojej niedoścignionej miłości. Z drugiej strony pragnął mocno go przytulić, a twarz ukryć w zagłębieniu szyi.
I tą drugą opcję wybrał.
Siedzieli teraz w zupełnej ciszy, przerywanej jedynie cichym szlochem blondyna.

— Dlaczego? — wydukał w podkoszulek, który zdołał obślinić.

Midoryia nie musiał słuchać dalszej wypowiedzi. Wiedział czego dotyczyła. Oparł podbródek o głowę nastolatka, wdychając zapach borówkowego szamponu. Uśmiechnął się delikatnie. Katsuki używał go od lat i najwyraźniej nie zamierzał tego zmieniać. Chłopak przypomniał sobie wszystko. Ich wspólne dzieciństwo, które zostało przerwane przez strach jednego z nich.
Uciekł przed uczuciami. I następstwa swojego tchórzostwa odczuwał właśnie teraz. Sądził, że nie będzie bolało aż tak. Przeliczył się. Izuku swoim powrotem zranił najważniejszą w swoim życiu osobę.

— Przepraszam — szepnął, ale na tyle głośno, aby blondyn mógł go usłyszeć.

Nastolatek odsunął się pomału, siadając na przeciwko. Otarł twarz z łez, patrząc swoimi przekrwionymi oczami na Midoryie. Nie dowierzał temu co usłyszał.

— Cierpiałeś te lata przeze mnie. Zmieniłeś — przerwał, kręcąc głową — nie, nie zmieniłeś się. Po prostu zamknąłeś uczucia w sobie. Przepraszam za to co ci zrobiłem. Jestem pierdolonym tchórzem, który bał się odrobiny uczuć. A teraz straciłem wszystko. — Kontynuował bliski płaczu. Nieudolnie przez stres oraz masę nagromadzonych emocji, uśmiechał się. W końcu łzy spłynęły, pchając się chłopakowi do ust. Łkał je, ciągle patrząc na siedzącego przed nim nastolatka. — K-Kacchan przepraszam za bycie dupkiem. Z-za zignorowanie ciebie. Bo prawda jest taka, że zdawałem sobie sprawę z twoich uczuć w moją stronę. I to mnie spłoszyło, jak dzikie zwierzę, bojące się zwykłej pieprzonej burzy.

— Burza jest niebezpieczna, Izu. — wtrącił Katsuki. Złapał za jego twarz ścierając łzy kciukiem. — Już od dawna nie mam ci za złe, że wyjechałeś. Po prostu cały mój dotychczasowy gniew odpuścił, gdy cię zobaczyłem w progu klasy. A moje uczucia nigdy nie zniknęły — westchnął głośno, stykając się czołem z nastolatkiem. — Zostaniemy chociaż przyjaciółmi? — spytał błagalnym tonem.

Midoryia chciał kiwnąć głową. Dać jakikolwiek znak, ale nie mógł. Bo to nie tego chciał. Wrócić do punktu zero. Znowu ze świadomością jego uczuć względem siebie. Tylko, że co potem? Katsuki na pewno w końcu by sobie kogoś znalazł. Byłby szczęśliwy, a Izuku, jako jego przyjaciel stałby z boku, z dziurą w sercu, bo ponownie się zawahał. Tyle, że teraz z zupełnie innego powodu. Nie uciekłby przed uczuciami. Po prostu tym razem bałby się do nich otwarcie przyznać.
Sam długo próbował się zrozumieć. Przecież to właśnie przez to wyleciał do innego kraju. Nie umiał się odnaleźć, więc dał sobie czas na przemyślenie. Przy czym egoistycznie zranił tego, dla którego to zrobił.
Sądził, że robi dobrze. Wróci i wszystko będzie tak jak dawniej.

Wcale nie było.

Życie nie jest takie proste. Drugi człowiek nie jest przecież tylko zabawką, która poczeka grzecznie w kąciku. Również ma uczucia. Myśli, które podpowiadają wiele złych oraz sprzecznych informacji.

Dlatego Midoryia postanowił wyłożyć wszystko. Rzucił ostatnią kartę jaką miał, a zarówno blokadę swoich uczuć. Zrzucił ciążący łańcuch ze swojego serca.

Złączył delikatnie usta z przyjacielem, czując na nich słony posmak łez. Obaj to czuli. Bakugo nie wiedział jak zareagować. Był kompletnie zdezorientowany nagłym ruchem nastolatka. Jednak w środku skakał z radości. Całe ciało oblał go gorąc, pozwalając Midoryi na więcej. Oddał pocałunek, który dla obydwu znaczył na prawdę wiele.
Nić ich więzi ponownie została zawiązana. Rozerwane końce, ponownie się scaliły.

— Nie rozumiem — wyszeptał Katsuki, gdy się nieco od siebie odsunęli. Mimo to wpatrywali się nawzajem w swoje oczy, widząc w nich swoje wzajemne sylwetki. Patrzyli na siebie przepełnieni miłością, zdając sobie sprawę z tego, że teraz liczą się dla siebie nawzajem.

— Nie musisz, sam zresztą nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć — zaśmiał się zielonowłosy, łapiąc blondyna za dłonie. Niepewnie złączyli swoje palce. — Nie umiem się zdefiniować. Nie czuję pociągu do innych chłopaków, ale z tobą jest zupełnie inaczej. Czuję, że chcę być tylko przy twoim boku. Że chcę zrobić wszystkie te rzeczy, które robią pary. Po prostu chcę być z tobą.
To takie proste, a jednak pogmatwane. Nawet nie wiem kim jestem.

— Jesteś sobą. Natomiast miłości nie da się zdefiniować, ją się po prostu czuje.

— Od kiedy stałeś się takim poetą.

— Od kiedy ujrzałem miłość w twoich szmaragdowych oczach, które kocham od tak bardzo dawna.

Izuku przyjął komplement dorodnym pomidorem na twarzy. Czuł się doceniony.

Obaj czuli za to, że są w końcu na dobrej drodze. Minęło już wszystko, a tamte samotne trzy lata muszą odejść w zapomnienie.

Fotografia z nimi za czasów dzieciństwa leżała na podłodze.

I think it's you //Deku x Bakugo// [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz