Bakugo przepchnął się pomiędzy dziewczynami oraz starym przyjacielem. Za sobą zostawił zdezorientowaną klasę, która była zaskoczona zachowaniem chłopaka. Nikt jeszcze go takim nie widział. Niby wściekłym, a zarówno boleśnie skrzywdzonym.
Midoryia nie poszedł za nim. Zresztą co miałby mu powiedzieć? Zwykłe "przepraszam" na pewno nie wystarczy. Potrzebuje to zrobić na spokojnie. Kiedy obaj będą gotowi. Kiedy Katsuki przyzwyczai się do nowej rzeczywistości. W końcu teraz już nie wróci do starej. On znów tu był. Wrócił po czasie, w którym blondyn pomału układał sobie wszystko w głowie. Teraz znów ogarnął go wewnętrzny chaos. Czuł się rozbity.
Miał ochotę wydrzeć sie na niego. Obarczyć go wszystkim co do tej pory czuł. Obarczyć winą. Z drugiej strony pragnął po prostu rzucić się w jego ramiona, chłonąć przyjemny, rumiankowy zapach. Zasmakować perłowych ust, które zawsze wypowiadały, przyjemne dla ucha słowa.
W Bakugo zrodziło się tyle sprzeczności, że jedyne co teraz było prawdziwe to jego łzy. Łzy zarówno wściekłości jak i bezsilności.Do klasy wrócił kilka minut po dzwonku. Usiadł bez słowa w ławce, ignorując marudzącą nauczycielkę o jego braku wychowania. W tym samym czasie zorientował się, że tuż za nim siedzi dawny przyjaciel i zarazem miłość jego życia. Chłopak uśmiechnął się lekko, bawiąc długopisem. Katsuki odwrócił szybko wzrok, siadając na krześle. Odsunął się najdalej jak mógł i tak minęły trzy lekcje.
Na przerwę, która była obiadową, wszyscy uczniowie udali się na stołówkę. Tylko blondyn nie ruszył za tłumem. Udał się na szkolny dach, gdzie lubiał przesiadywać. Widok lasu, gór oraz błękitnego nieba, na którym radośnie świeciło słońce, uspokajało go. Delikatny wiatr otulał jego ciało, niczym długi szal. Uwielbiał tutaj przychodzić. Cisza, spokój. To coś czego od trzech lat potrzebował, a teraz nawet bardziej niż zwykle. Usiadł w kącie, podkulając nogi. Oparł policzek o kolana, obserwując delikatne ruchy liści. Kochał zielony. Od zawsze. To taki piękny kolor. Niby niczym się nie wyróżniający. Był w końcu na każdym kroku. Korony drzew, trawa, krzaki...Wszystko to było koloru zielonego. Było też zarówno naturalne w swojej prostocie. I tak delikatne. Wystarczyło żeby zmieniła się pora roku, a zieleń znikała. Jednak zawsze wracała. Dlatego Bakugo kochał zielony. Bo od zawsze wiedział, że go nie opuści. Zdawał sobie sprawę z tego, że wróci za jakiś czas.
Kilka słonych łez zaczęło powoli spływać po zarumienionych policzkach. Nie zatrzymywał ich.
Midoryia wrócił.
Znów spoglądał na niego swoimi dużymi, szmaragdowymi, oczkami. Ponownie stał w centrum wszystkiego, dając się rozpoznać po zielonych włosach.
Bakugo kochał zieleń, bo ta zawsze powracała.
* * *
Przerwa minęła całkiem szybko. Po korytarzach roznosiło się echem niezadowolone marudzenie uczniów, że znowu zaczynają lekcje. Po pół godzinie rozmów, trzeba było umilknąć, aby nie narobić sobie problemów u nauczycieli, bądź dyrekcji.
Katsuki'emu na tym nigdy nie zależało. Wiecznie przeszkadzał i głośno komentował, gdy coś mu się nie podobało. Jednak teraz postanowił siedzieć cicho.Do klasy wszedł nauczyciel. Miał nieodgadniony, zacięty wyraz twarzy. Zresztą jak zwykle. Aizawa-sensei był jednym z tych nauczycieli, których rzadkością było spotkać w szkole. Nieogarnięty, wiecznie zmęczony, nieprzygotowujący się do zajęć ani trochę. Zawsze przeprowadzał kolejny dział z zakresu angielskiego na pałę. Mimo to, uczniowie wychodzący spod jego skrzydła zdawali egzaminy na najwyższym poziomie. Jeszcze się nie zdażyło, żeby ktoś, kogo on uczył, napisał test na mniej niż 90%, a tym bardziej jeszcze nikt, nigdy takiegoż testu nie poprawiał. Takiego przypadku jeszcze nie odnotowano. Dlatego trzymano go na stanowisku. Wyglądał jak wyglądał, zachowywał się specyficznie, ale uczyć potrafił. Nie wiadomo było jakim cudem tak dobrze mu to wychodziło, jednak póki utrzymywał poziom zdawalności z tego przedmiotu, był potrzebny.
Aizawa pełnił zarówno inne, bardziej upierdliwe, jak to określał, stanowisko. Był wychowawcą klasy 3-A. I pomimo, że na zajęciach wychowawczych nic zwykle nie mówił, tak teraz musiał.— Z racji, że to wasz ostatni rok, razem z dyrektorem ustaliliśmy, że przydałby się wam jakiś wyjazd — powiedział swoim niskim, zmęczonym głosem. Mężczyzna pociągnął nosem, mocniej oplatając sobie szary szalik wokół szyi. — Jedziemy na trzy dni w góry, pokoje są dwuosobowe, ja wylosuję kto z kim będzie. — Zakończył na jednym wdechu, słysząc niezadowolony pomruk. To oczywiste, że klasie się to nie spodobało. Aizawa jednak chciał jak najszybciej to skończyć i wypuścić swoich uczniów wcześniej, dlatego tak postanowił. Wyciągnął z głębokiej kieszeni w swoim grubym, czarnym, wełniastym swetrze, puszkę. Pobrzękiwało coś w niej. Zdjął wieczko, pokazując, że w środku są patyczki. Najprawdopodobniej były na nich pozapisywane nazwiska uczniów.
Losowanie się zaczęło. Ku uldze Kirishimy, trafił do pokoju z Sero. Trochę żałował, że nie z Bakugo, jednak i tak uważał, że to lepsze niż bycie z Minetą. Współczuł za to Tokoyami'emu, któremu przypadł ten "zaszczyt". Na samym końcu, nauczyciel wyciągnął ostatni patyczek i...właśnie w tym momencie się okazało, że brakuje osobie do pary. Zaś ostatnim wylosowanym nieszczęśnikiem był oczywiście Bakugo, bo któż inny?
— Kto jeszcze nie ma pary? — spytał Aizawa. Rozejrzał się po klasie, teraz orientując się, że jest tutaj ktoś, kogo przez dwa poprzednie lata nie było. Dyrektor faktycznie wspominał coś o nowym uczniu, ale nie sądził, że trafi on do jego klasy. — Ekhm, nowy, jak się nazywasz? — ruchem głowy wskazał na nastolatka.
— Midoryia Izuku.
— Świetnie, Midoryia, będziesz w pokoju z Bakugo. — Zakończył swój wywód, a teraz wyprosił całą klasę. Lekcje wychowania nigdy nie miały dla niego sensu.
Uczniowie spakowali się, wychodząc pół godziny przed zakończeniem zajęć. Po drodze wszyscy żywo dyskutowali na temat wycieczki. W zasadzie, bardzo podobał im się ten pomysł. Tylko Katsuki był nie w sosie. Odkąd Izuku pojawił się znowu, wszystko szło nie po jego myśli.
Najgorsze było to, że chłopak wrócił najwidoczniej do swojego starego domu, bo szedł w tym samym kierunku co blondyn.Midoryia włożył dłonie do kieszeni, trzymając się nieco z tyłu. Obserwował idącego Bakugo, dużo myśląc. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać czy dobrze zrobił. Bez słowa zabrał się i wyjechał do innego państwa na trzy lata. Jego mama została we Francji. Bardzo jej się tam spodobało. Jednak Izuku pragnął wrócić. Czuł, że kiedyś musiał. I ten dzień nadszedł. Tylko zupełnie nie tak planował swój powrót. Marzył o rzuceniu się w ramiona przyjaciela. Wrócenia do chwil radości. Przyjęcia go ciepło, ale... Najwyraźniej zawalił bardziej niż sądził. Kacchan nie chciał mieć z nim nic więcej do czynienia. Midoryia czuł jak więź między nimi pękła. Nie było czego trzymać.
Zranił go i dopiero teraz to do niego dotarło. Utracił osobę, na której mu najbardziej zależało. Myślał, że wyjechał dla niego, bo...!
Izuku zauważył w pierwszej gimnazjum jak blondyn na niego patrzył, jak się przy nim zachowywał. To już nie była przyjaźń. Widział to doskonale. I właśnie to go spłoszyło. Uczucia innego chłopaka, wobec niego. Wyprowadził się z matką, z dnia na dzień, żeby sobie wszystko poukładać w głowie. Wiedział, że...wiedział, że gdyby został w Japonii obok Bakugo, nie mógłby skupić myśli oraz emocji. Chociaż z drugiej strony, wyszło jeszcze gorzej. Bo stracił wszystko.
![](https://img.wattpad.com/cover/284131940-288-k831122.jpg)
CZYTASZ
I think it's you //Deku x Bakugo// [ZAKOŃCZONE]
FanficBakugo ma przyjaciela, do którego żywi silne uczucie. W momencie kiedy zbiera w sobie całą odwagę, aby wyznać mu to co czuje, okazuje się, że chłopak wyjechał. Uczucia zostają więc zamknięte głęboko w sercu oraz umyśle. Do czasu, aż wszystko wraca...