Rozdział Pierwszy

1K 75 29
                                    

Katsuki wstał zdenerwowany, a zarazem podekscytowany. Z radości pościelił łóżko i przetarł brudne lustro, w którym sam się przejrzał. Rozsunął nawet rolety, wpuszczając do pokoju nieco światła, żeby odpędzić wieczną ciemność. Z szafy wyciągnął zestaw najlepszych ubrań, w które się przebrał. Wypsikał się również perfumami oraz dokładnie przeczesał. Ten dzień musiał się udać. Miał być tym najlepszym. Bo właśnie dziś postanowił wyznać przed Izuku, że go kocha. Zbiegł na dół, nie zabierając nawet śniadania. Bardzo mu się śpieszyło. 

— Powodzenia! — krzyknęła Mitsuki z uśmiechem. Jej syn zarumienił się, mrucząc coś niezrozumiale pod nosem. Zawiązał buty, ostatni raz przejrzał się w lustrze na przedpokoju i wyszedł. Zamknął za sobą drzwi, ruszając w stronę domu przyjaciela. Nie mieszkał daleko. Ledwo trzy przecznice dalej. 

Pod drzwiami zaczął się lekko stresować. Mimo, że całą noc myślał nad tym jak rozegrać te rozmowę i tak czuł swoje napięte mięśnie. Był gotowy na dosłownie wszystko. Nawet odmowę, wyzwiska, bądź ewentualne rękoczyny. W końcu chłopak chciał wyznać miłość innemu chłopakowi. To nie należało do "społecznej normy", chociaż przez większość było akceptowane. A jednak Bakugo nigdy nie rozmawiał z przyjacielem na temat innych orientacji seksualnych. Obaj podświadomie uznali, że ten drugi musi być heteroseksualny. 

Nabrał w końcu sporo powietrza w płuca i pomału je wypuścił. Musiał mu powiedzieć. Teraz, albo nigdy.
Zapukał drżącą ręką.
Po drugiej stronie usłyszał schodzenie kogoś po schodach, a następnie otwieranie drzwi. Mimowolnie zaczął się uśmiechać. Jednak w progu nie ujrzał burzy kręconych, zielonych włosów. Nie stał przed nim piegowaty czternastolatek, a jakaś starsza pani z lokami na głowie. Miała worki pod oczami, ubrana była w niebieski szlafrok. Na stopach miała kapcie cioci Inko. 

— Tak?

Bakugo zamurowało. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nie znał stojącej przed nim kobiety. Nie miał pojęcia kim była. Skąd się wzięła i co tutaj robiła. Gdzie się podział Izuku ze swoją mamą? Wiele pytań kłębiło mu się w głowie, ale na żadne nie miał odpowiedzi. Poczuł jak świat zaczyna wirować przed oczami. Z trudem utrzymał się na nogach.

— Jest Izuku Midoryia? — zapytał po chwili, kiedy się nieco uspokoił, a gula nerwów w jego gardle poluzowała swój ścisk. Bał się odpowiedzi. Wprawdzie nawet nie chciał jej słyszeć. Domyślał się już prawdy. Poczuł jak jego skrzętne przygotowania się do tego dnia, właśnie uciekają mu przez palce. Tracił nad nimi władzę. 

— Nie ma. Wyjechał wraz z mamą — odparła kobiecina. Nie wyglądała na zadowoloną z gościa. Była wyraźnie zmęczona i pragnęła rzucić się na łóżko, niż stać i odpowiadać na pytania nieznajomego. 

— A wiadomo kiedy wróci? 

— Nie mam pojęcia. Prawdopodobnie nigdy — westchnęła, po czym ziewnięciem dała znać, że ma dosyć towarzystwa Katsuki'ego. Zamknęła mu drzwi przed nosem.
Nastolatek poczuł pustkę oraz smutek. Izuku go opuścił. Tak bez słowa wyjechał, prawdopodobnie pod osłoną nocy. Nie wiadomo nawet gdzie. Całkiem odciął się, jakby chcąc zakończyć przyjaźń z Katsuki'm. Chłopak zacisnął zęby, wracając do domu. Nie miał na nic siły. Cała energia z rana opuściła jego ciało. 

* * *

— I jak poszło? — sapytała jego mama, słysząc otwieranie drzwi. Stanęła w progu kuchni, przyglądając synowi. Na prawdę chciała usłyszeć, że wszystko się udało. Miała nadzieje. Jednak widok zrozpaczonego blondyna nie zwiastował dobrych wiadomości. — Odmówił? 

— Nie miałem szansy mu nawet powiedzieć — mruknął, chcąc wyminąć kobietę. Zatrzymała go jednak, łapiąc za ramię. 

— Jak to? Co się stało? — zmartwiła się. Tego nie przewidziała. Katsuki był przecież doskonale przygotowany. To normalne, że się stresował, ale nie uciekłby. Coś innego było na rzeczy. 

— Nie chcę o tym rozmawiać.

— Katsuki, proszę, powiedz mi. Pomogę ci.

— Nie masz jak — szepnął, wyrywając ramię z jej uścisku. Matka jednak nie planowała odpuścić. Zatrzymała go na schodach ponownie. 

— Co się sta-

— Powiedziałem, że nie chcę o tym rozmawiać!! — uniósł się, co bardzo rzadko się zdarzało. Miał raczej spokojny charakter po swoim ojcu. Nigdy nie klął. Nigdy nikomu nie ubliżył, nie zwyzywał drugiej osoby. Był miły oraz pomocny. Nie był konfliktowy. Wolał wszelkie spory rozwiązać rozmową. Otaczał się też wieloma życzliwymi osobami. Teraz jednak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, całkowicie się zmienił. Przestał przypominać dawnego siebie.

— Katsuki.

— Puszczaj mnie do kurwy! Nie będę z tobą o tym rozmawiał, bo chuj ci do tego!! Spierdalaj! — wrzasnął, kolejny raz wyrywając rękę z uścisku matki. Głośno wbiegł na górę, trzaskając drzwiami. Zostawił na dole zszokowaną Mitsuki, która kompletnie nie wiedziała co się stało. Pozwoliła jednak mu zostać sam na sam. Miała nadzieję, że synowi przejdzie.
Z każdym dniem było jednak coraz gorzej. Bakugo zmieniał się na gorsze i nikt nie mógł już do niego dotrzeć. Zaś ból w jego sercu tylko rosnął. Nie był w stanie wyzbyć się uczuć, więc zamknął je głęboko, wraz z dawnym sobą. 

* * *

[Trzy lata później]

Roześmiany Kirishima wpadł do klasy, kierując kroki do najbardziej chamskiej osoby jaką znał. Nie miał pojęcia dlaczego tak bardzo go polubił. W końcu od pierwszej klasy Bakugo uwielbiał mu ubliżać oraz go wyzywać. Zawsze drwił z inteligencji chłopaka, śmiejąc z niego oraz jego wyników w nauce. Jednak Ejiro i tak był gdzieś obok. Trochę jak wrzód na dupie, który wyjątkowo denerwował blondyna.

Nastolatek oparł dłonie o ławkę, wybudzając Katsuki'ego ze snu. Podniósł głowę do góry, obrzucając kolegę z klasy nienawistnym spojrzeniem. Jego widok był ostatnią rzeczą, której potrzebował w kolejnym zjebanym dniu.

— Hej, Bakugo, nie zgadniesz co! — wykrzyczał, działając coraz bardziej na nerwy blondynowi. Ten jednak zacisnął zęby, nie mając ochoty wybuchnąć.

— No — wysyczał, dając coraz wyraźniej do zrozumienia, że nie chce towarzystwa — nie zgadne — dokończył.

— Ma dziś do nas dołączyć nowy uczeń!

— Co mnie to obcho-

Nie zdołał dokończyć. Do klasy wpadł tłum dziewczyn, piszczących na coś, a raczej na kogoś. Każda wyglądała na ultra zachwyconą nowym nabytkiem. Dopiero bardziej w środku rozrzedziły swój wianuszek, dając miejsce na oddech dla nowego.
Bakugo pewnie nie przejąłby się całym tym klasowym chaosem, gdyby nie to, że rozpoznał burzę zielonych loków, zarumienione policzki, obsypane piegami, oraz duże, szmaragdowe oczy przepełnione ciepłem. Jego ciało poruszyło się gwałtownie. Krzesło upadło z hukiem, a on sam zwrócił na siebie niechcianą uwagę. W klasie ucichło. Chociaż to może był tylko wytwór jego wyobraźni. Uczniowie nagle zniknęli, czas się zatrzymał. Stał sam na wprost nastolatka, który przez lata nieobecności sporo urósł.

— Cześć, Kacchan.

I think it's you //Deku x Bakugo// [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz