R O Z D Z I A Ł 2.

777 69 3
                                    

Zayn i Liam już od samego rana chodzili za razem podekscytowani jak i zdenerwowani bojąc się, że jednak nie będą mogli adoptować Harry'ego, który już po tych kilku godzinach, które spędzili razem stał się częścią ich małej rodzinki. Czuli do niego dziwne przywiązanie, które było prawie tak samo silne, jak rodzicielska więź, przez co byli bardziej niż szczęśliwi, a ich wilki już planowały dalsze życie z małym omegą u ich boku.

Zayn niecierpliwie czekał aż jego chłopak łaskawie w końcu zejdzie na dół i wsiądą do samochodu.

- Liam możesz w końcu zejść na dół?! - krzyknął zirytowany Malik, chcąc już jak najszybciej pojechać do domu dziecka, by w końcu zobaczyć Harry'ego. Nie widzieli się z małym brunetem tylko kilka godzin, a wydawało im się że minęły miesiące, co świadczyło o ich przywiązaniu do chłopca.

- Już idę Zee! - krzyknął Payne z góry. - Po prostu chciałem trochę posprzątać i mniej więcej przygotować pokój, gdzie może mieszkać Harry - wytłumaczył spokojnie szatyn i powoli zszedł po schodach, co bardzo zirytowało mulata.

- Liam skarbie, po co sprzątałeś? - zapytał ze śmiechem czarnowłosy alfa. - Sądzę, że ten dwulatek którego może uda nam się adoptować, nie będzie nam robił testu białej rękawiczki - zaśmiał się Zayn, a Payne tylko przewrócił oczami i zabrał kluczyki do samochodu ze stolika.

- Choć Zayn, sam mnie poganiałeś, a teraz zostajesz w tyle - prychnął z lekkim uśmiechem brązowooki chłopak.

- Już idę - westchnął, kiedy opanował swój śmiech i razem z szatynem wsiadł do samochodu, od razu zapinanjąc pasy.

Gdy dojechali już pod dom dziecka, zauważyli, że dzieci wyszły pobawić się na plac zabaw, zapewne już po śniadaniu i o dziwo spokojnie bawiły się w cieniu drzew.

Para nawet nieświadomie zaczęła szukać w grupie dzieci, Harry'ego, lecz nigdzie nie widzieli czupryny czekoladowych loczków.

Przywitali się z opiekunami, który pilnowali dzieci na placu zabawa i później weszli do środka głównym wejściem, kierując się od razu do gabinetu w którym byli wczoraj. Otworzył im ten sam mężczyzna z tym samym ciepłym uśmiechem, wpuszczając ich do środka.

- Dzień dobry - przywitali się z mężczyzną.

- Dzień dobry - odpowiedział dyrektor i od razu wyciągnął jakieś papiery. - Widzę, że państwo już zdecydowali - powiedział z uśmiechem, spoglądając kontem oka na parę alf, która skinęła głowami. - Dobrze chcecie najpierw zobaczyć Harry'ego, czy od  razu podpisujemy? - zapytał mężczyzna.

- Możemy od razu podpisać, a Harry pewnie je śniadanie, więc nie chcemy go rozpraszać - powiedział Liam i spojrzał na Zayna, który skinął głową na znak, że uważa tak samo.

O dziwo wszystko poszło sprawnie i bez żadnych problemów, za co szczerze dziękowali. Mężczyzna wytłumaczył im całą sprawę i opowiedział trochę o Harrym. Okazało się, że chłopiec faktycznie ma dwa latka i pochodzi z Holmes Chapel, a jego rodzice nie żyją, więc przynajmniej nie będzie problemów z chodzeniem po sądach.
Sporo musieli podpisywać, ale i to również poszło sprawnie i już po dłuższym czasie spokojnie mogli nazywać Harry'ego swoim synkiem.

- Dobrze to tyle, a teraz zabiorę was do tego małego urwisa - zaśmiał się mężczyzna, a para mu zawtórowała i udali się do miejsca gdzie przebywał Harry.

Weszli do pomieszczenia, którym była jadalnią i nikogo w niej nie było oprócz małego omegi i kobiety, która próbowała nakarmić chłopca, który jak na złość nie chciał nic jeść.

- Harry, kochanie musisz jeść, żeby być silnym i dużym chłopcem - powiedział spokojnie kobieta w stronę bruneta i znowu próbowała go nakarmić, lecz chłopiec kolejny raz odwrócił głowę, a w jego zielonych oczkach zebrały się łzy.

- Harry przyprowadziłem ci gości - powiedział dyrektor do omegi, który od razu zaciekawiony odwrócił głowę w stronę Zayna i Liama, uśmiechając się szeroko.

- Zaza!! Lili!! - krzyknął dwulatek i wyciągnął małe rączki w stronę pary, która od razu do niego podeszła.

- Cześć niejadku - przywitał się Payne i poczochrał włosy bruneta.

- Może wy go spróbujecie nakarmić, dzisiaj humorek zmienia mu się szybciej, niż pogoda w górach - zaśmiała się kobieta i podała mieseczkę z kaszką dla dzieci, mulatowi.

- No to co Harry, zjemy trochę kaszki? - zapytał Zayn, chłopca, którego wyjął z krzesełka dla dzieci i posadził sobie na kolanach.

- Nie - powiedział omega i przytulił się do brzucha Malika.

- Jak zjesz trochę kaszki to będzie nagroda - zaproponował Liam, a dwulatek od razu odwrócił zaciekawiony w jego stronę głowę i skinął nią energicznie kilka razy, przez co wszyscy się zaśmiali.

Harry grzecznie zjadł większość kaszki i później nawet jeszcze trochę banana, a Zayn i Liam byli z niego bardzo dumni.

Para razem z chłopcem na rękach Liama spacerował powoli korytarzami budynku. Zauważyli, że przy nich omega jest straszną gadułą, jeśli można nazwać tak dwulatka, który mówi słowa, które w ogóle się ze sobą nie łączą, więc brunet po prostu mówił swoim językiem, a alfy czasem przytakiwały, albo dopytywały coś chłopca.

- Harry chciałbyś pojechać z nami do domku? - zapytał chłopca, Liam przeczesując jego loczki.

- 'omek tutaj - dwulatek zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

- Wiem, ale czy chciałbyś zamieszkać u nas? - zapytał Payne, mając nadzieję, że chłopiec trochę zrozumie.

- 'ce być z Zaza i Lili - powiedział malutki omega i mocniej wtulił się w brązowookiego chłopaka, który uśmiechnął się szeroko w stronę Malika, który od razu odwzajemnił szeroki uśmiech.

- Chcesz tam teraz pojechać? - zapytał Zayn i delikatnie pstryknął chłopca w nosek, przez co dwulatek się zaśmiał.

- Tera! Tera! - krzyknął radośnie omega, skacząc w ramionach szatyna, który mocno go trzymał.

- A więc chodźmy - zaproponował czarnowłosy alfa z uśmiechem, patrząc na zielonookiego chłopca, który szczęśliwy rozglądał się dookoła.

Gdy wychodzili z budynku głównym wejściem, spotkali dyrektora, z którym grzecznie się pożegnali i podziękowali za wszystko, a dwulatek pomachał mężczyźnie rączką.

Po drodze podjechali jeszcze do sklepu, by kupić chłopcu pidżamę i kilka ubranek na kilka najbliższych dni, wiedząc, że większe zakupy zrobią później. Mały brunet siedział tym razem w ramionach Malika i rozglądał się dookoła z szeroko otwartymi oczami i ustami, czasami piszcząc gdy zobaczył psa, albo coś co go rozśmieszyło. Mulat śmiał się cicho z uroczego zachowania chłopca, lecz wiedział, że ten mieszkając w domu dziecka nie widział takich rzeczy i być może nawet nie wychodził z budynku dalej niż na plac zabaw.

Wracając dwulatek zasnął w samochodzie, co nie zdziwiło, żadnego z alf, wiedząc, że chłopiec jest omegą, więc szybciej się męczył, a po drugie to był dzień pełen emocji, które na pewno w jakiś sposób przytłoczyły chłopca.

Zayn delikatnie by nie obudzić Harry'ego odpiął go z fotelika i wziął na ręce, co niestety i tak obudziło bruneta.

- Mama pać - powiedział śpiący chłopiec, a mulat zatrzymał się w bezruchu, słysząc jak dwulatek go nazwał. Malik nawet jako alfa cieszył się jak małe dziecko, że chłopiec zawał go mamą. Szczerze mówiąc mulat nigdy nie był takim prawdziwym alfą, raczej był spokojnym i uczuciowym człowiekiem dlatego bardzo się ucieszył gdy chłopiec go tak nazwał.

- Śpij Hazz - wyszeptał cicho alfa i pocałował bruneta w czoło i podszedł do Liama. - Li! - powiedział podekscytowany. - Harry nazwał mnie mamą! - powiedział a szatyn uśmiechnął się szeroko i spojrzał na małego wilczka, śpiącego w ramionach jego chłopaka.

18 || larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz