R O Z D Z I A Ł 5

1K 90 57
                                    

*13 lat później*

- Louis! Pomocy! - krzyknął ze swojego pokoju szesnastoletni brunet, do szatyna który akurat zszedł na dół do kuchni, ale gdy tylko niebieskooki alfa usłyszał krzyk przeznaczonego pobiegł szybko na górę i jeszcze szybciej wbiegł do pokoju, zmieniając się od razu w wilka, by ochronić Harry'ego przed możliwym niebezpieczeństwem, którego jednak nie było, bo brunet siedział przy biurku i wesoło machał nogami. - O jesteś - uśmiechnął się szeroko zielonooki. - Pomóż mi z matematyką Boo - spojrzał na niego prosząco, uśmiechając się słodko, a szatyn tylko warknął cicho i zmienił się z powrotem w człowieka, przewracając oczami.

- Myślałem że coś ci się dzieje, jesteś w niebezpieczeństwie, a ty masz problem z matematyką? - prycha cicho ze śmiechem Tomlinson i do niego podchodzi, a później czochra jego włosy.

- To poważna sprawa BooBear - założył ręce na piersi omega, patrząc na niego z przymrużonymi oczami. - I zostaw w spokoju moje włosy, one ci niczym nie zawiniły - poprawił swoją fryzurę, burząc coś pod nosem.

Chłopcy nadal nie wiedzieli że są przeznaczonymi, choć dwudziestoletni już niebieskooki alfa coś podejrzewał i zauważał więź jaka łączyła go z omegą, ale postanowił się w to nie mieszać i iść temu swoją drogą. Jay mama Louisa również wiedziała co się święci, mówiąc szczerze tylko głupiec nie zauważyłby tych spojrzeń, dotyków, opiekuńczości pomiędzy tą dwójką.

Harry w tym roku skończył szesnaście lat i również w tym roku miała nadejść jego pierwsza gorączka, brunet bardzo się tym stresował, ponieważ większość jego znajomych miała już swoje alfy albo omegi, chociaż mówiąc szczerze zielonooki nie wyobrażał sobie mieć alfę która nie była by Louis'em Tomlinsonem, już od jakiegoś czuł coś do szatyna, ale był zbyt nieśmiały by mu o tym powiedzieć.

Nie za bardzo zauważał więź która pomiędzy nimi była, myślał że szatyn po prostu jest w stosunku do niego opiekuńczy, bo jest alfą i taki po prostu musi być. A to że brunet był strasznie niezdarny, co często rozczulało niebieskookiego to już inna sprawa.

- Nie obrażaj się księżniczko - zaśmiał się cicho alfa i nachylił się nad nim by zobaczyć zadanie nad którym tak strasznie męczył się młodszy chłopak. - Hazz nie dobijaj mnie przecież to jest banalnie proste - powiedział po przeczytaniu treści zadania.

- Wcale nie - oburzył się omega. - Ja nic z tego nie rozumiem, to jest czarna magia - z ciężkim westchnieniem odchylił się do tyłu na krześle.

- Nie bujaj się na krześle Harry - skarcił go szatyn, próbując w głowie rozwiązać zadanie. - Bo znając twoje szczęście, zaraz będziesz leżał na podłodze z rozbitą głową - spojrzał na młodszego kątem oka.

- To wytłumacz mi to zadanie - brunet usiadł normalnie na krześle. - Albo nie musisz już wiem jak je zrobić - wziął ołówek i zaczął rozwiązywać zadanie, a szatyn pokręcił tylko rozbawiony głową.

- No to rób - poczochrał jego włosy, a później położył się na łóżku chłopaka. - Wiesz myślałem ostatnio nad tym że muszę powoli zacząć szukać omegi - powiedział patrząc w sufit, a brunet przestał pisać i zatrzymał się w bezruchu. - Wszyscy moi znajomi już kogoś mają, a ja siedzę tutaj z tobą całymi dniami i nic nie robię - zaśmiał się cicho niebieskooki, nie zauważając jak bardzo zranił młodszego chłopaka, który próbował powstrzymać łzy - I tak sobie właśnie myślałem czy nie pomógł byś mi szukać jakieś omegi. Wiesz jesteś młodszy i również jesteś omegą więc pewnie znasz jakieś ładne laski - mówił cały czas patrząc w sufit, uśmiechając się co jakiś czas.

Zielonooki omega poczuł jakby jego serce złamało się na pół. Alfa w której się zakochiwał nie czuła do niego kompletnie nic.

- Moja mama również uważa że skoro mam już dwadzieścia lat to powinienem się ustatkować, powoli założyć rodzinę - zaśmiał się cicho. - Ale ja tego nie chcę, przynajmniej nie teraz, wolę być wolny i dalej chodzić po klubach i pieprzyć każdą wolną omegę, tak to wspaniałe uczucie - opowiadał dalej szatyn z uśmiechem, a po policzkach bruneta zaczęły spływać słone łzy, które skapywały na jego zeszyt od matematyki rozmazując wszystko. - Mam dość tego że każdy mi rozkazuje, dlatego nie wiem jak bym wytrzymał z omegą która na każdym kroku wpieprzała się w moje życie - powiedział alfa, każdym słowem raniąc młodszego chłopaka coraz bardziej.

- N-nie dam rady - powiedział sam do siebie zielonooki i wstał szybko, przewracając przy tym krzesło, a później jak najszybciej się da wyszedł z pokoju zmieniając się od razu wilka, wybiegając z domu i biegnąc w stronę lasu.

Tomlinson gdy usłyszał spadające krzesło od razu podniósł się do siadu i popatrzył zdezorientowany na wychodzącego z pokoju  Harry'ego.

- Harry?! - zawołał, ale gdy nie otrzymał odpowiedzi wstał szybko z łóżka i poszedł za nim, ale zauważył tylko małego czekoladowego wilka wbiegającego do lasu.

Louis stał jeszcze przez chwilę w drzwiach od tarasu wpatrując się zdezorientowany w las i zastanawiał się czy powiedział, albo zrobił coś źle? Może nie powinien prosić o pomoc bruneta? Mimo różnych myśli w głowie, szatyn postanowił poszukać szesnastolatka, by mieć pewność że nic mu się nie stanie. Dlatego chwilę później na trawniku zamiast człowieka stał sporych rozmiarów brązowo szary wilk, a jego niebieskie oczy były pełne zmartwienia, czując emocje omegi.

Szatyn jak najszybciej pobiegł w stronę lasu, by poszukać Harry'ego zanim stanie mu się jakakolwiek krzywda, lecz na jego nieszczęście zaczął padać deszcz i wiać wiatr zwiastując nadchodzącą burzę , a to uniemożliwiało mu szukanie bruneta po zapachu i śladach, mówiąc krótko był ewidentnie na przegranej pozycji, a miał tylko dwie godziny na znalezienie chłopaka, bo po tym czasie wracali Zayn i Liam, więc równie dobrze mógł zacząć kopać sobie grób i sadzić kwiatki do okoła.

_________________________________

Trochę krótki ale ważne że jest
Miłego dnia wszystkim xx

18 || larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz