R O Z D Z I A Ł 6.

242 33 6
                                    

Szatyn zmienił się z powrotem w człowieka rozglądając się dookoła, ale padający coraz bardziej deszcz i mocno wiejący wiatr bardzo mu to utrudniały, dlatego mrużąc oczy starał się cokolwiek zobaczyć rozglądając sie dookoła lekko zdenerwowanym wzrokiem.

- Co za dzieciak, jak go znajdę to nie wiem co mu zrobię - burknął pod nosem Louis idąc przed siebie cały czas się rozglądając. - Myślałem że jest bardziej odpowiedzialny a mniej głupi, co on sobie myślał biegnąc wieczorem przed burzą do lasu? - mówił do siebie coraz bardziej tracąc cierpliwość.

Niebieskooki alfa dalej szedł przed siebie mając nadzieję poczuć zapach lub zobaczyć ślady bruneta, aby później dać mu porządny opierdol, niestety nie sądził że młodsza omega postanowi nieświadomie wbiec na teren obcej watahy, która była wrogo do nich nastawiona przez konflikty z przeszłości.

Zielonooki zmienił się szybko w człowieka i upadł na ziemię ze zmęczenia dysząc ciężko, był cały mokry przez padający bez przerwy mocno deszcz i coraz bardziej przestraszony słysząc grzmoty, dlatego zwinął się pod najbliższym drzewem i przyciągając kolana do piersi, zakrywając uszy dłońmi skomląc co chwilę.

- Oczywiście że on mnie nie chce! kto by w ogóle chciał? - brunet zaczyna cicho płakać i trząść się z zimna i wszystkich skumulowanych w nim emocji rozpamiętując sytuacje z przed chwili. - Oczywiście że on woli dziewczyny! Co ja sobie w ogóle myślałem? Ale jestem głupi, mogłem siedzieć cicho przynajmniej miałbym w nim dalej przyjaciela - lamentował cicho pociągając nosem i nawet nie zauważył że ktoś do niego podchodzi.

- Oj nie płacz skarbie - cmoknął z dezaprobatą nieznajomy mężczyzna, który pojawił się niespodziewanie stając przed brunetem. - Ja z chęcią bym się za ciebie brał nawet tu i teraz, jesteś piękną omegą - wzruszył ramionami z cichym śmiechem, który ani trochę nie brzmiał tak przyjemnie jak miech Louisa.

Młody omega podskoczył wystraszony i skulił się jeszcze bardziej, unikając wzroku mężczyzny obrzydzony jego słowami.

- To miłe z Pana strony ale muszę już iść, trochę zabłądziłem ale już jest okej - brunet otarł mokre policzki z łez i deszczu, a później szybko wstał cały czas unikając wzroku nieznajomego. - Mama i tata czekają na mnie w domu, już dawno powinienem tam być.

- Mogę cię odprowadzić perełko, teraz jest tu niebezpiecznie tym bardziej gdy to nie twój teren - uśmiechnął się mężczyzna do Harry'ego i podszedł do niego bliżej obserwując go łakomie. - Wieczór i burza to średnie okoliczności na spacer kochanie.

- Lubię burze - skłamał gładko omega, ale po chwili podskoczył wystraszony na dźwięk grzmotu za co chciał się uderzyć w twarz przeklinając swoją głupotę. - N-naprawde, to bardzo piękne zjawisko - próbował jeszcze uratować sytuację z marnym skutkiem.

Nieznajomy tylko zaśmiał się rozbawiony krecąc głową i tylko okrążył młodszego.

- Kłamać to ty nie umiesz kochanie, chyba musisz trochę poćwiczyć - uśmiechnął się do niego

- J-ja naprawdę muszę już iść... do widzenia - powiedział nerwowo brunet i z powrotem szybko zmienił się w wilka i zaczął biec jak najszybciej potrafił w byle jaką stronę, byle tylko być jak najdalej od nieznajomego mężczyzny.

***

Tomlinson dalej szedł przez las, rozglądając się dookoła burcząc co chwilę coś pod nosem zdenerwowany.

- Co za dziecinne zachowanie - zmienił się z powrotem w wilka i zdziwił się dlaczego jego alfa nie jest zły na omegę tylko bardzo się o nią martwi. - Kolejny debil, powinnieneś być na niego wściekły przez niego jestem cały mokry - mówił do swojej alfy, który tylko na niego groźnie warknął. - Nie warcz na mnie, powinieneś warczeć na Harry'ego bo przez niego nie dożyjemy rana, jego rodzice mnie zabiją jak go nie znajde.

Szatyn biegł dalej przez las nasłuchując wszystkich dżwięków a jego złość powoli ustępowała a zastępowało ją zmartwienie, przez cały czas zastanawiał się co źle powiedział, że wywołał aż taką reakcję młodszego chłopaka. Czyżby Harry był zazdrosny? Tylko o co? Niby coś ich łączyło ale sam nie rozumiał tego uczucia, ich wilki się przyciągały, ale myślał że to po prostu mocna przyjaźń, która powstawała przez praktycznie całe ich życie, byli dla siebie jak bracia....                   

Niebieskooki zamyślony nieświadomie zmienił kierunek i nawet nie zauważył jak na kogoś wbiega, dopiero gdy po chwili udało mu się złapać równowagę spojrzał na osobę na którą wpadł. 

Na ziemi siedział cały mokry Harry rozmasowując obolały po uderzeniu bark i patrzył na Louisa z niezadowoleniem, ale również iskierką ulgi.

- Harry - szatyn od razu zmienił się w człowieka. - Co cię opętało? Nawet nie wiesz jak się martwiłem - podał młodszemu chłopakowi rękę żeby pomóc mu wstać, lecz ten od razu ją odtrącił wstając sam bez słowa.

- Mam to głęboko w dupie - brunet przewrócił oczami i zmienił się w wilka, a później rozpoznając już okolicę zaczął biec w stronę domu nie oglądając się za starszym, który jedynie zmarszczył brwi zdezorientowany.

Brunet wpadł do domu i od razu opadł na podłogę trzęsąc się z zimna i z wstrzymywanego szlochu, jego omega nie była mu dłużna przeżywając wszystko nawet bardziej, nic nie bolało tak jak odrzucenie przez osobę którą się kocha. Żałował swojej reakcji może jeszcze udało by się mu zauroczyć Louisa? Teraz pewnie ma go za głupiego dzieciaka a nie dorosłą omegę z którą mógłby być w związku.

Harry wstał ocierając policzki i wziął głeboki wdech żeby minimalnie się uspokoić i ruszył powoli na górę do swojego pokoju gdzie sprawnie się przebrał nieświadomie zakładając bluzę Louisa którą ten zostawił. Położył się na łóżku i zakopał pod kołdrą dalej rozmyślając nad wszystkim a po dłuższej chwili usłyszał wjeżdżający do garażu samochód rodziców przez co tylko jeszcze bardziej okrył się kołdrą.

Jedyne czego się nie spodziewał to że po wejściu rodziców do domu usłyszy ich podniesione głosy i przedewszystkim głos.. Louisa. Brunet zmarszczył brwi nasłuchując uważnie lecz na chwilę nastała cisza, może jego omega wymyśliła sobie głos szatyna, może ten wrócił do swojego domu jak gdyby nigdy nic i poszedł pieprzyć jakąś omegę? Jego omega zaskomlała głośno z smutku na tą myśl przez co sam się skrzywił a łzy znowu zawitały w jego oczach a kilka głębokich oddechów uratowało go od rozpałakania się na dobre.

Żeby na sto procent upewnić się że tylko jego rodzice są w domu wstał powoli i wyszedł z pokoju po cichu zatrzymując się dopiero na schodach na podniesiony głos swojej mamy a widząc co dzieje się w salonie sapnął w szoku.

- Liam! Puść go! - krzyknął zaskoczony Zayn gdy Liam mało delikatnie złapał Louisa za przemoczoną koszulkę patrząc na niego wściekle. 

Jego tata przecież tak uwielbiał Louisa..

18 || larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz