40

643 35 2
                                    

Cindy

-Cindy biegnij! - usłyszałam krzyk któregoś z rodzeństwa po czym ryk bólu, zaczęłam uciekać jak najszybciej.

Byłam w ciemnym lesie zapewne w nocy ponieważ nie widziałam aż tak daleko jak w dzień. Biegłam ile sił w nogach. Gdy już słabłam z każdym kolejnym przebiegniętym kilometrem w oddali zobaczyłam ojca patrzącego na mnie wkurzonym wzrokiem. Poczułam oddech na karku a po chwili leżałam na ziemi.

Poderwałam się z fotela spadając z niego. To był okropny i bardzo realistyczny sen. Odrazu gdy otrząsnełam się z szoku zaczęłam cicho łkać. Pomiędzy szlocham usłyszałam szybkie wstawanie z łóżka po czym Damon podniósł mnie z podłogi, usiadł na łóżku ze mną i przytulił mnie mocno.

-Już cichutko skarbie, jestem przy tobie. Przy mnie nie stanie ci się krzywda rozumiesz? - spytał cicho i uspokajająco przez co pokiwałam głową na tak i zaczęłam się uspokajać.

Gdy już się całkowicie uspokoiłam wyrwałam się z objęć chłopaka i wróciłam do fotela.

-Może nie będziesz mieć koszmarów gdy położysz się obok mnie? -spytał zakłopotany, dokładnie wiedział dlaczego tego nie zrobię.

-Nie

-Ale Cindy! Ja przepraszam, nie mogę wytrzymać gdy widzę że moja kobieta marznie, płacze i nie chce się koło mnie nawet położyć! Nie chciałem tego powiedzieć byłem pod wpływem emocji przepraszam! - podniósł lekko głos przez co w moich oczach pojawiły się łzy.

- Nie obchodzi mnie to- mruknęłam, zwinęłam swoją poduszkę i poszłam w stronę drzwi.

-Gdzie idziesz? - spytał mnie Damon i złapał za ramię.

- Tam gdzie ciebie nie ma- wyrwałam się z jego objęć i wyszłam z pokoju lekko zamykając drzwi. Ruszyłam do pokoju brata. Wiedziałam że on zawsze mnie przyjmie i przynamniej nie będzie mi zimno. Tak więc weszłam do niego pod kołdrę i wtuliłam się w chłopaka.

-Cała zmarzłaś, dlaczego nie położyłaś się u siebie mała? - spytał sennym głosem mój brat.

- Nie chciałam, mam dość Damona- odparłam szeptem.

-Chodź bliżej bo będzie ci i tak zimno. - powiedział i złapał mnie za plecy pociągając do siebie. - Masz zamiar się w końcu z nim pogodzić? Wytłumaczyć to wszystko?

-Nie wiem ale chodźmy spać- powiedziałam wtykają swoją twarz pomiędzy jego szyję. Po niespełna chwili zasnęłam otoczona zapachem swojego brata.

Wstałam dość późno a dokładnie o 11:29 brata już obok mnie nie było więc wstałam i wyszłam z pokoju idąc z pierzynami do pokoju mojego mate.

W domu jest przeraźliwie cicho co dziwne ponieważ jest późno i mieszka tu dużo osób.

W pokoju chłopaka też nikogo nie było nawet jego samego przez co zdziwiona nawet nie przebierając się poszłam na dół zobaczyć czy coś się dzieje. Na dole też nikogo nie było, jednak było słychać odległe krzyki, w tym rozpoznałam krzyk swojego mate.

Poszłam do łazienki, ogarnęłam się i poszłam na zewnątrz na pole treningowe skąd dało się usłyszeć krzyki, wrzaski i piski. Obok pola treningowego znajdował się dużych rozmiarów plac zabaw na którym bawiły sie wszystkie dzieci a kobiety w ciążach ich pilnowały. Inne kobiety ćwiczyły samoobronę między sobą pod czujnym okiem dwóch chłopaków. Mój mate trenował facetów i nawet nie raczył zaszczycić kobiet chodź jednym spojrzeniem. Rozmyślił się z szukaniem pratnerki czy co?

Nie chcąc przeszkadzać ludzią którzy ćwiczyli usiadłam na trawie jakieś 5 metrów przed nimi i obserwowałam jak walczyli.

Po chwili poczułam czyjąś obecność obok siebie więc odwróciłam się w tamtą stronę. Stała tam blond włosa kobieta w ciąży.

-Jeśli nie ćwiczysz samoobrony masz iść pilnować dzieci, rozkaz z góry księżniczko - powiedziała wrednie, schyliła się i pociągnęła mnie mocno za ramię przez co syknęłam cicho. Moje wilcze kły mimowolnie się uwolniły tak jak oczy zaczęły się robić czerwone. Moje ciało było już gotowe się obronić jednak zaczęłam je uspokajać. W końcu to kobieta w ciąży! Do tego z watahy mojego mate. Niestety mojego mate.

Kobieta agresywnie pociagnęła mnie i popchnęła przed siebie przez co nie gotowa na taki atak z strony ciężarnej spadłam na kolana. Pisnęłam przy tym cicho co jednak nie uszło uwadze oddalonej ode mnie Cass, która przybiegła od razu.

-Co pani wyprawia?! Mój wujek się o tym wszystkim dowie! - zaczęła wrzeszczeć a mi wzięło się na wymioty i jednocześnie poczułam jak krew płynie mi z nosa. Znowu to samo. -Ciociu nic cioci nie jest? - spytała łagodnie mała.

Podniosłam lekko głowe przez co mała się wystraszyła patrząc na krew i pisnęła przerażona.

- Co się cioci stało!? - zapytała rozpaczliwie kiedy ja bez wyjaśnień zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do domu. Słyszałam za sobą bieg czterech osób. Jedną z nich była Cass. Dwóch mężczyzn i jeszcze kobieta.

Wbiegłam szybko do łazienki oprożniając żołądek w którym i tak nic nie było. Nie trudziłam się nawet o zamknięcie drzwi ponieważ wiedziałam że i tak zostaną otwarte. Gdy już skończyłam wymiotować wytarłam krew z nosa i przepłukałam usta.

Las NocąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz