VIII

50 3 0
                                    

Po tym, gdy miałyśmy z głowy rozpakowywanie się i ustawianie wszystkiego, mogłyśmy trochę pozwiedzać teren. Jeziorko w środku lasu i błogi spokój to było to, co lubiłam. Nie obeszło się bez wejścia na pomost i to było ostatnie miejsce, które dziś odwiedziliśmy z Aimee i Laurą. Oczywiście stwierdziłyśmy, że pozostaniemy na nim dopóki się nie ściemni.
Czas leciał nam nieubłaganie szybko. Rozmowy o wszystkim i niczym oraz moczenie stóp w wodzie sprawiały nam ogromną przyjemność, bo jednak fajnie było wyrwać się z miasta. Ja natomiast cieszyłam się chwilą spokoju od swojego brata. Smuciło mnie najbardziej to, że się tak zmienił. Jakieś trzy lata temu byliśmy najlepszym rodzeństwem, rozmawialiśmy ze sobą, spędzaliśmy czas. Ale co dobre szybko się kończy. Teraz jest skryty, niedostępny i niezłe z niego ziółko.
Z mojego rozmyślania wyrwał mnie głos Aimee.
- Ziemia do Mer, jesteś z nami?
- Tak, jestem. - odparłam, odganiając myśli o rodzinie.
- Czyżby nasza świętoszka jest zakochana? - dźgnęła mnie łokciem w ramię i uniosła brwi do góry.
- Nie jestem zakochana i nie jestem świętoszką. - odpowiedziałam, po czym pokazałam jej język.
- Słyszałam, że dziś wieczorem jest ognisko. – odezwała się Laura, zmieniając temat.
- O, to fajnie. Nie może nas tam zabraknąć. - Aimee od razu się ożywiła. - Ciekawe, czy ktoś pomyślał o wzięciu alkoholu? - zadała pytanie, ale jakby bardziej do siebie. My natomiast z Laurą się po prostu roześmiałyśmy.

Siedząc tak przy ognisku i czując ciepło bijące z niego, czułam się wyśmienicie i to chyba po raz setny tego dnia. Naprawdę cieszyłam się z tego wypadu. Wszyscy siedzieliśmy wraz z opiekunami przy ognisku, trzymając kijek, a na nim wbitą kiełbaskę. Niektórzy wzięli gitarę lub harmonijki i wszyscy nagle zaczęli śpiewać proste i znane piosenki, wsłuchując się w rytm granych przez pojedyncze osoby na swoich sprzętach muzycznych.
Dość długo siedzieliśmy przy ognisku, a gdy w końcu żar zaczął słabnąć, opiekunowie stwierdzili, że pora iść spać, więc wszyscy pomaszerowali do swoich namiotów.
Gdy siedzieliśmy już z dziewczynami w śpiworach, po wcześniejszym wykąpaniu się w przeznaczonym do tego małego budynku, naszła nas ochota na gry. Najpierw zagrałyśmy w prawdę, czy wyzwanie. Potem zagrałyśmy w papier, kamień, nożyce o niektóre przybory kosmetyczne, a na sam koniec po prostu leżałyśmy i wspominałyśmy nasze dzieciństwo. Nagle zrobiłyśmy się senne, a gdy zerknęłyśmy na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić godzinę, jednogłośnie stwierdziłyśmy, że pora spać. Każda z nas położyła się obok siebie, bo nie miałyśmy ochoty spać osobno, gdy nagle Aimee wystrzeliła z pytaniem.
- Ej, gdzie jest tu kontakt. Muszę podładować telefon.
Wraz z Laurą wybuchnęliśmy śmiechem. Aimee chyba zapomniała, że znajdowałyśmy się w namiocie.
- Jakbyś chciała wiedzieć, to tu gniazdka nie ma. Ewentualnie możesz podłączyć w recepcji, jeśli Ci pozwolą. – odparłam, wciąż lekko się śmiejąc.
- Dobra, to idę. - chwilę trwało zanim ja i Laura ogarnęłyśmy, że w środku nocy chciała iść do recepcji, specjalnie żeby podłączyć telefon do ładowania.
- Aimee, oszalałaś! - zgoniła ją Laura. - Jest trzecia w nocy, ludzie śpią! Daj spokój, jutro podładujesz telefon.
Szatynka nie była zbytnio zadowolona, ale odpuściła i się położyła. Wreszcie i my mogłyśmy się położyć, więc tak też zrobiłyśmy.
Wstając wcześnie rano nie byłyśmy za bardzo wyspane, bo jednak późno poszłyśmy spać. Wraz z opiekunami zjedliśmy śniadanie w stołówce, a potem pomaszerowaliśmy popływać. Podzieliliśmy się na dwie dość spore grupy i ustaliliśmy, kto z kim będzie płynął w kajaku. W grupie pierwszej byłam ja i Laura wraz z piętnastoosobową grupą, a Aimee trafiła do drugiej grupy, tak samo licznej jak nasza, gdzie miała płynąć z Elizabeth. Pływanie po wielkim jeziorze miało być płynięciem rekreacyjnym, ale wiadomo, że zawsze kończy się zaciętą rywalizacją. Nawet nasi nauczyciele stwierdzili, że to dobry pomysł, więc ustalili, że grupa, która szybciej dopłynie, dostanie ocenę dodatkową z jakiegokolwiek przedmiotu. Tak więc wszyscy zaczęli wiosłować ile sił w rękach.
Wygrała oczywiście grupa druga, a uśmiech Aimee było można dostrzec z kilometra. Z Laurą wprowadziłyśmy kajak na piasek i ściągnęłyśmy kapoki. Gdy zmęczone chciałyśmy chwilę poleżeć na trawie, chwilę później stanęła nad nami szatynka.
- No i co frajerzy. Wygrałam. - uśmiech nadal nie schodził jej z twarzy.
- Widziałyśmy twój udział w tej zaciętej rywalizacji. Paliłaś się do płynięcia tak, że Elizabeth ledwo wyszła z kajaka. - popatrzyłyśmy w stronę czarnowłosej, która faktycznie ledwo wyszła z kajaka i ledwo, co oddychała.
- No przecież machałam tymi wiosłami. - odparła na swoją obronę Aimee i skrzyżowała ręce. Więcej nic nie mówiłyśmy z Laurą i pomogłyśmy wszystkim odłożyć kajaki na ich odpowiednie miejsca. Wciąż byliśmy zmęczeni i spoceni, ale nikt nie chciał siedzieć bezczynnie. Chłopacy zaczęli grać w piłkę nożną, dziewczyny w siatkówkę, a pojedyncze osoby po prostu leżały i wygrzewały się na słońcu. Ja również chciałam chwilę odpocząć na słońcu i trochę się jeszcze opalić, bo moja skóra słabo pochłaniała promienie słoneczne. Założyłam czapkę z daszkiem, którą pożyczyłam od szatynki i biorąc jeszcze pod pachę ręcznik, skierowałam się na pomost. Dziewczyny po chwili do mnie dołączyły i w trójkę zaczęłyśmy leniuchować.
W pewnej chwili i to takiej dłuższej, poczułam szturchanie na nodze więc otworzyłam swoje ciężkie powieki. A tak fajnie było – pomyślałam. Gdy podniosłam głowę i zaczęłam się rozglądać dostrzegłam, że słońce zmierza ku zejściu. To ja zasnęłam? - zapytałam samą siebie.
- Wstawaj. Zaraz idziemy jeść kolację. - odparła Laura, poprawiając swojego koka i przecierając po chwili swoje oczy. Tez musiała zasnąć.
- A gdzie Aimee? - zapytałam, nie widząc przy nas szatynki.
- Pewnie polazła do reszty, gdy spałyśmy. - odparła, wstając. Ja również ślimaczym tempem się podniosłam, poprawiłam ubrania i zwinęłam swój ręcznik.
Wraz z przyjaciółką pomaszerowałyśmy do swojego namiotu i wzięłyśmy jedzenie na kolację. Nie mieliśmy zbytniego wyboru, bo mieliśmy same, tak zwane gotowce. Ale nawet takie jedzenie nam nie przeszkadzało. Doszliśmy do reszty, którzy siedzieli przy ognisku otuleni kocami i zajadali swoje żarełko. Nie trudno było także znaleźć Aimee, która siedziała obok Elizabeth. Po chwili już byłyśmy obok nich i dołączyłyśmy do pogaduszek. Po zjedzonej kolacji, ktoś w gronie zaproponował zabawę w chowanego. Z początku każdy się zaśmiał, że to dziecinada, ale jednak każdy miał ochotę się znów w to pobawić. Tak więc każdy wstał, ubrał ciepłe bluzy i zebraliśmy się w kupie. Ustaliliśmy kto będzie szukał, a reszta miała się po prostu schować. Ustaliliśmy także do jakich miejsc mamy się nie chować i na jakim terenie znajdować kryjówki. I tak zabawa się zaczęła.
Pędem biegłam przed siebie i pomyślałam, że ukryję się na drzewie, na które powoli się wspięłam. Nie było wysokie, więc nie martwiłam się o to, czy z niego potem zejdę.
- Szukam! - usłyszałam po dosłownie chwili, że gra się rozpoczęła. Ale emocje, cała się trzęsłam! Uwielbiałam te grę jak byłam mała. Próbowałam się nie roześmiać, ani nie ruszać.
- Mam Cię! - ktoś nagle krzyknął i w pierwszej chwili się przestraszyłam, że ten ktoś złapał mnie. Ale po zerknięciu na dół, dostrzegłam, że chłopak złapał jedną z koleżanek. Uf! - pomyślałam.

***
Witajcie !
Rozdział może być mdły... aleee najlepsze przed nami.
Nie zabraknie oczywiście Brosha.

Do następnego i dziękuję, że jeszcze ze mną jesteście!
~AMC

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 10, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz