IV

297 43 19
                                    

Mój brat chyba do reszty oszalał - wrzeszczałam wręcz wewnątrz siebie. Cały wjazd był zapełniony autami, mnóstwo ludzi, którzy znajdowali się nawet przed domem, również głośną muzykę można było usłyszeć nawet w aucie.

- No to niezła impreza. - odezwała się, siedząca obok mnie Laura. Wszystkie byłyśmy w szoku, patrząc na to, co dzieje się w moim domu.

Zaparkowałam jak najbliżej się dało, bo wjazd był zapchany innymi autami. Wszystkie w trójkę wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się wprost do mojego domu. Już nawet przed wejściem musiałyśmy się przepychać, aby dotrzeć do środka.

- Idę poszukać Noah. - odwróciłam się i poinformowałam moje przyjaciółki, które kiwnęły głową, a potem się rozdzieliłyśmy. One poszły swoją drogą, a ja swoją. Dobrze wiedziałam, gdzie będzie mój brat.

Cała wkurzona, przepychałam się przez tłum ludzi, aż wreszcie dotarłam do kanapy, gdzie rozłożeni byli chłopacy z alkoholem w ręce. Noah siedział sobie spokojnie, śmiejąc się i popijając alkohol i nawet nie wiedział, że ja stoję na wprost niego.

- Noah! - ryknęłam na cały głos tak, że skupiłam uwagę ludzi wokół siebie, którzy zaczęli się dziwnie na mnie gapić, ale olałam ich i skierowałam się bliżej w stronę brata. Gdy akurat spojrzał w moją stronę, jego głupi uśmieszek zszedł z twarzy, a pojawiło się zaskoczenie.

- Co ty tu robisz? Miało cię nie być. - odezwał się, niezadowolony, że tu jestem. Jego koledzy również spojrzeli w moją stronę zdziwieni tak jak mój brat.

- Przyjechałam sprawdzić, czy nasz dom jest w całości, ale najwidoczniej nie jest. - odparłam cała wkurzona. Czułam jak krew wewnątrz mnie się gotuje.

- Sprawdziłaś to już możesz jechać. - odparł i odwrócił się, aby znów rozmawiać i upijać się ze swoimi kolegami.

Spojrzałam na nich wszystkich. Erick był pochłonięty dziewczyną, która na nim siedziała, Carol prawie zasypiał na fotelu, ale mimo to wciąż popijał alkohol i rozmawiał z dwiema panienkami, mój brat był wesoły zawsze gdy miał blisko siebie jakikolwiek alkohol, natomiast ten cały Brosh siedział na kanapie z piwem w ręce i przyglądał mi się, a jego wyraz twarzy był surowy, a może nawet bardziej obojętny. No tak, przecież stoję tu jak jakaś sierota.

- O, tu jesteś! Szukałyśmy ciebie. - gdy chciałam odejść akurat natrafiłam na dziewczyny.

- Dziewczynki! - odwróciłyśmy się z powrotem gdy usłyszałyśmy czyiś głos. Należał do Carola. - Zostańcie i napijcie się. No dawajcie. Erick podaj im tam... no. - Carol widocznie miał już sporo wypite, gdyż majaczył, ale Erick wstał i porwał mi Aimee, którą zaprowadził do stolika, gdzie polewany był alkohol. Wepchnął do jej ręki szklankę ze złotą cieczą, która okazała się być whisky. Następnie wręczył kolejną szklankę Laurze, a trzecią mi.

- No napij się, co ci szkodzi. - spojrzałam na Ericka, która gapił się na mnie z uśmieszkiem. Spojrzałam na Aimee, która siedziała obok Carola i rozmawiała z jakąś dziewczyną. Zauważyłam, że zaczęła się śmiać. Laura również była pochłonięta dobrą zabawą, gdyż zniknęła mi z pola widzenia. Zauważyłam ją dopiero nieco dalej, tańczącą z jakimś chłopakiem i w dodatku śmiała się. Widać, że wszyscy się dobrze bawią oprócz mnie.

- No dalej, Mer. Jesteś już dużą dziewczynką. - poganiał mnie brunet, a ja się zgodziłam. Kiwnęłam głową i usiadłam obok brata. Kątem oka zauważyłam, że był zadowolony, bo się uśmiechał i nawet nie wiedział, że na niego patrzę.

Połknęłam całą zawartość cieczy za jednym razem i kazałam nalać kolejną. Siedziałam i myślałam, nawet się nie uśmiechałam ani z nikim nie rozmawiałam. Wszyscy mieli super humor, świetnie się bawili, ale ja jakoś nie mogłam. Gdy zauważyłam pustą butelkę, którą chłopacy w szybkim tempie opróżnili, zebrałam siły, aby się ruszyć z kanapy i pójść do kuchni. Znajdując się już w niej, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam schłodzoną whisky, za którą od razu się zabrałam. Usiadłam przy wyspie kuchennej i wzięłam pierwszego łyka złotej cieczy, która po chwili rozgrzała moje gardło.

Spojrzałam na salon zapewniony ludźmi, którzy się świetnie bawili. Aimee nadal rozmawiała z ludźmi, a Laura tym razem nie tańczyła tylko siedziała i rozmawiała z jakimś chłopakiem.

- I jednak grzeczna siostrzyczka troszkę się wyluzowała? - odezwał się Noah, który kierował się w moją stronę.

- Odwal się. - nie miałam ochoty na zaczepki z jego strony.

Wstałam i skierowałam się z powrotem do salonu, ale przepychając się przez tłum ludzi, ktoś nagle złapał mnie za nadgarstek.

- Puszczaj! - powiedziałam stanowczym głosem, a przez chwilę nie mogłam ustać na nogach, bo zakręciło mi się w głowie.

- Spokojnie, dziewczynko. - nie widziałam dokładnie jego twarzy, bo coraz bardziej kręciło mi się w głowie, ale czułam jak jego ręce schodzą z pleców na moje biodra i zeszłyby niżej gdyby nie mój brat.

- Mike, co ty odpierdalasz?! - Noah potrząsnął chłopakiem i wbił w niego surowy wzrok.

- Co się dzieje? - teraz Erick wkroczył do akcji, a za nim stanął Brosh.

- Boże, wyluzujcie. Wywalcie go i tyle. - ominęłam ich i skierowałam się na kanapę, na której się położyłam, bo na szczęście była już wolna. Podłożyłam sobie poduszkę pod głowę i zaczęłam patrzeć na sufit, popijając, co jakiś czas. Gdy leżałam przez dobre kilka minut, a moje ramie było położone na moim czole, poczułam, że ktoś zabiera butelkę z mojej ręki. Od razu się ocknęłam i dostrzegłam twarz mojego brata. Chyba był to mój brat, bo widziałam jak przez mgłę, a wciąż kręciło mi się w głowie.

- Już wystarczy. - powiedział spokojnym głosem.

- Nie, nie wystarczy. Zostaw. - usiadłam na kanapie i zaczęłam się z nim szarpać.

- Mer, przestań. Dość już wypiłaś. - zabrał mi butelkę z rąk, bo nie miałam sił, aby ją zatrzymać. - Wstawaj. No dalej. - próbował mnie podnieść, ale upadłam znów na kanapę. Teraz strasznie zachciało mi się spać i nawet już nie słyszałam, co i kto do mnie mówił. Raz widziałam twarz Noah, a gdy za drugim razem otworzyłam oczy na kilka chwil dostrzegłam uśmiechniętego Ericka i tak na zmianę. Chyba obmyślali jak mnie zabrać. Po chwili coś wystrzeliło i aż podskoczyłam na kanapie, ale zaraz znów opadłam na nią, bo jakoś mało mnie obchodziło co to było. Dostrzegłam, że Noah i Erick pobiegli, zostawiając mnie, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech, nawet nie wiedząc czemu. Nie minęła nawet chwila, a ja poczułam jak ktoś bierze mnie w swoje silne ramiona i gdzieś zanosi.

- Noah? - wymamrotałam, próbując podnieść głowę, ale na marne. Widziałam tylko zamazaną twarz i dostrzegałam jedynie czarne włosy, a potem zapadłam w sen, lecz usłyszałam jeszcze jedno słowo: - Dobranoc, Mer.

•••
Witam!
Mam nadzieję, że dobrze wyszedł rozdzialik. ☺️
Liczę na gwiazdki i wasze komentarze.

SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz