V

282 36 11
                                    

To nie był dobry pomysł, aby posłuchać się Ericka i wypić z nimi alkohol. Nie, nie boli mnie głowa, na szczęście, ale czuję zmęczenie i w dodatku dziwne „jeżdżenie" w brzuchu. Niby czuję się dobrze, ale po chwili znów źle. To najgorsze uczucie. W dodatku spałam tylko godzinę, a potem wierciłam się z boku na bok i tak aż do teraz.

Leniwie sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zegar wskazywał godzinę trzynastą pięć. Stwierdziłam, że nie wyrobię dłużej jeśli będę leżeć, a może jak wstanę i wrócę do żywych polepszy się mój stan. Wstając, z początku zakręciło mi się w głowie, ale po chwili mi przeszło. Byłam we wczorajszych ubraniach i nie chciało mi się przebierać ani ogarniać, gdyż było mi tak wygodnie. Zeszłam na dół, wcześniej otwierając okno, aby zapach alkoholu zniknął z mojego pokoju. Schodząc po schodach, zauważyłam, że mam, co sprzątać. Kubeczki, butelki i inne rzeczy były wszędzie porozrzucane. Oczywiście Noah mi przy tym pomoże albo i nie, bo teraz zauważyłam, że śpi na kanapie, a obok niego Erick. Carola nie widziałam więc może jakimś cudem wrócił do domu. W domu śmierdziało samym alkoholem i innymi zapachami, które nie były przyjemne.

Stwierdziłam, że nie będę ich budzić, aby nie narzekali mi jak to oni się źle czują i że mam im przynieść tabletki. Chłopacy to jak dzieci, naprawdę.

Weszłam do kuchni, uchylając wszystkie okna, a potem pomaszerowałam do salonu i tam również uchyliłam okna, jak i otworzyłam drzwi, które prowadziły na taras i ogród.

Tak, mieliśmy bardzo ładny, niezbyt duży ogród, ale za to prześliczny. Znajdowała się tu duża huśtawka oraz stół z dwoma długimi ławkami. Uwielbiałam ten ogród, bo lubiłam spędzać w nim czas, a jak byłam młodsza to zawsze spędzałam tu mnóstwo czasu z siostrą.

Po podziwianiu ogrodu przez kilka chwil, wróciłam do środka i pozbierałam po drodze śmieci, które wyrzuciłam, będąc już w kuchni. Wciąż dziwnie się czułam i nie wiedziałam czy coś zjeść, czy nie. Ostatecznie wyciągnęłam zimną, lekko gazowaną wodę z lodówki i wypiłam od razu pół butelki, bo strasznie mnie suszyło. W tym czasie usłyszałam jakieś dźwięki, dochodzące z salonu.

- Co... czemu tu tak zimno? - jako pierwszy obudził się Erick, który nie wiedział, co się dzieje.

Wychylił się i porozglądał po domu. Miał roztrzepane włosy na każdą stronę, jego błękitne oczy były zaspane, a jego ubiór był pognieciony i brudny.

- Co się dzieje? - po nim odezwał się mój kochany brat, który również jak Erick, był zaspany.

- To, że będziesz zaraz ogarniał dom. - odezwałam się, skupiając ich uwagę na mnie.

- O, księżniczka wstała. - odparł Erick, ukazując swoje białe zęby. Powoli wstał, trzymając się kanapy. Podszedł do mnie i zabrał moją butelkę, po czym wypił wodę do końca. - I jak tam się trzymamy? - zapytał, opierając się o blat i gapiąc w moje oczy.

- Wyśmienicie. - odparłam ze sztucznym uśmiechem.

Po tym jak postawiłam ich do pionu i troszkę posprzątałam dom, poszłam wziąć prysznic, w dodatku zimny. Nie chciało mi się gramolić do łazienki, która znajdowała się na górze, dlatego wzięłam prysznic na dole. Na szczęście miałam tu swoje jakieś ubrania, które kładzie czasem Zandra.

Po orzeźwiającym prysznicu od razu poczułam się lepiej. Ubrałam biały T-shirt i czarne, krótkie spodenki, a na stopy założyłam swoje ukochane czarno-srebrne japonki, w których chodzę na co dzień po domu. Podeszłam do lustra, rozczesując swoje kasztanowe włosy, które również umyłam. Po odłożeniu szczotki, wzięłam do ręki krem, a następnie zaczęłam robić delikatny makijaż, który składał się tylko z podkładu i cieni do brwi. Gdy już byłam gotowa, wyszłam z łazienki i pomaszerowałam do kuchni. Zdziwiłam się, gdy kuchnia wyglądała jak kuchnia, a salon jak salon. Posprzątali - pomyślałam.

Skoro oni ogarnęli dom, to ja miałam czas dla siebie więc skierowałam się w stronę schodów, ale w ostatniej chwili zatrzymał mnie dzwonek do drzwi. Niechętnie cofnęłam się i podeszłam do drewnianych drzwi, które po chwili otworzyłam. Po drugiej stronie stał Brosh.

- Noah jest w salonie. - odezwałam się po dłuższej chwili, bo wiedziałam, że przyszedł do mojego brata.

Obróciłam się i weszłam z ciemnowłosym do pokoju dziennego. Zdziwił mnie widok Carola, bo pojawił się znikąd.

- Siema, stary! - przywitali go koledzy, gdy go zauważyli.

Zostawiłam ekipę, a sama skierowałam się do swojego pokoju. Gdy już się w nim znalazłam, nie było czuć woni alkoholu, a tylko świeże, ciepłe powietrze. Jest końcówka maja, a więc pogoda coraz bardziej dopisuje, co mnie bardzo cieszy. Postanowiłam nie zamykać okna, bo uwielbiałam dużo słońca i cieplutkie powietrze, które kojarzyło mi się z latem. Pościeliłam łóżko, ogarnęłam swoje biurko i zasiadłam z laptopem na swoim wyrku. Od razu gdy zalogowałam się na swoim profilu zalała mnie fala powiadomień i wiadomości oraz jedno zaproszenie do grona znajomych. Wszystko zignorowałam oprócz wiadomości. Oczywiście kto mógł się do mnie dobijać? Laura i Aimee. Pisały, że impreza była super, że trzeba to powtórzyć i bla, bla, bla. Ale ostatnia wiadomość mnie zaskoczyła, gdyż przypomniały mi o referacie na angielskim i pracy klasowej z matematyki. Wyśmienicie - pomyślałam. Jest taka świetna pogoda, a ja będę siedziała do wieczora, wkuwając matematykę, z której najlepsza nie jestem oraz pisać referat, który zajmie mi sporo czasu.

Gdy ogarnęłam, co mam zrobić od razu się za to zabrałam. Usiadłam do biurka i porobiłam kilka zadań powtórzeniowych z matematyki. Nawet dobrze mi szło o dziwo i aż byłam w szoku. Po porobieniu kilku ćwiczeń, stwierdziłam, że jakoś to napiszę i jedynie wrócę do nich wieczorem, a teraz wezmę się za pisanie. Wzięłam białe kartki w linie i długopis. Przeczytałam w zeszycie pytanie do zadania i od razu do mojej głowy wpadł mi pewien pomysł. Zaczęłam pisanie i po pół godzinie miałam zapełnione dwie kartki. Zostało mi zakończenie i sformułowanie wniosku, dotyczące jakiegoś tekstu, który wcześniej omawialiśmy.

Byłam z siebie dumna gdy skończyłam referat, a matematykę w miarę rozumiałam. Wyrobiłam się w półtorej godziny, co dla mnie było szokiem. Zawsze siedzę nad takimi pracami dłużej, ale może pogoda mnie jakoś zmotywowała. Na szczęście nieprzyjemne uczucie w moim brzuchu mi przeszło i byłam całkowicie zadowolona. Akurat gdy pakowałam referat do teczki, zadzwonił mój telefon. Jak się okazało była to Aimee.

- Słucham cię. - odezwałam się pierwsza z uśmiechem na twarzy.

- Wiesz, że jest wycieczka na trzy dni za miasto. - prawie pisnęła mi do ucha. Wyczuwałam, że się cieszy i to bardzo.

- Skąd miałam to niby wiedzieć?

- Jest informacja na stronie szkoły. - odparła, dziwiąc się, że nic o tym nie wiem, ale od rana nie siedzę w internecie. - Nasza szkoła oferuje taką wycieczkę w dodatku pod namiotami, na trzy dni i zapisy są od jutra. Jedzie ten, kto chce. - wyjaśniła mi w skrócie. Oferta kusząca, bo mogłabym odpocząć od mojego brata, który gra mi często na nerwach i od szkoły.

- Ciekawe. - odparłam, głębiej zastanawiając się nad tym.

- To co, jedziemy?! - krzyknęła do słuchawki, aż musiałam oddalić swój telefon. - No dawaj. - nalegała, gdy ja nic nie odpowiadałam.

- Jedziemy. - ostatecznie się zgodziłam, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

•••
Cześć i czołem ! 🌻
Jesteście?
Koniecznie dajcie znać ! ❤️

SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz