Służba w policji dla geja wcale łatwa nie jest... Ale w drogówce da się żyć, jeśli człowiek nie wychodzi przed szereg. Mnie cieszy po prostu fakt, że mogę służyć ludziom i dbać o ich bezpieczeństwo. Niedawno przed pewnym... zdarzeniem, jakie było małym przełomem w codzienności, dostałem nowego partnera. Poprzedni miał już swoje lata, więc odszedł ze służby.
Ten był inny od reszty kolegów ze służby. Młody, trochę wyszczekany, ale przy tym od początku rzucał mi jakieś dwuznaczne teksty. Patrzył dziwnie, jakby z mieszanką wzgardy, obawy, ale i nadzieją. Widywałem już takie spojrzenia wcześniej. W innych miejscach. W bardziej intymnych sytuacjach.
Tego pamiętnego dnia siąpiło z nieba. Na przemian była ulewa ze zwykłym kapuśniakiem. Było dość chłodno, więc siedzieliśmy w wozie, stojąc na podjeździe, stanowiącym dojazd do jednej z bardziej ruchliwych dróg.
– O patrz na tego – wskazał faceta w ciasno opiętych spodniach – Że też go w jaja nie gniecie.
– Może to lubi – wzruszyłem ramieniem, przyglądając się przechodniowi. Dla mnie nic szczególnego.
– Ale to się i w dupę wżyna i w ogóle... no sam spójrz.
– Od kiedy ty tak patrzysz na męskie tyłki? – zerknąłem na niego z ukosa. Widziałem, że lekko czerwienieje.
– Ja wcale na nie nie patrzę! – naburmuszył się – tylko mówię, że zobacz, jak ten tam wygląda... jak...
– Pedał? – zmarszczyłem brwi – Może i jest? A może chciałbyś, żeby był?
– Nie no, Arek... no co ty, sorry...
– Słuchaj – obróciłem się – masz coś do gejów? Spoko. Powiedz mi to w twarz, nie patrząc na stopień, bo od dłuższego czasu coś Cię boli.
Spuścił wzrok, przygryzając przy tym nerwowo wargi. Błądził gdzieś spojrzeniem po desce rozdzielczej. Widziałem, że coś go gryzło. Żal do gejów, że są bardziej otwarci?
– Po prostu... Arek, no... jak tak można...
– No widzisz, można – odpowiedziałem, nie czekając, aż rozwinie myśl – To zupełnie naturalne...
– Nie o tym mówię – teraz to on mi przerwał – Chodzi mi o to... Jak funkcjonujesz? Będąc tak otwartym? Przecież chyba każdy na komendzie wie, że ty jesteś...
– Jednym z nas? – uśmiechnąłem się. Moje podejrzenia okazały się słuszne. Przyjrzałem mu się. Niewielki, lekko zadarty nos, całkiem ładne, błękitne oczy i czarne, zmierzwione włosy. Niezupełnie mój typ, ale... – Słuchaj, Waldziu. Po prostu. Albo jesteś pizda i się kryjesz za czyimiś plecami, udając kozaka chojraka, albo masz jaja i jesteś sobą. Masz jaja, Waldziu? – chwyciłem go za wnętrze uda. Widziałem, jak się cały napina, cofa lekko, jakby moja ręka była co najmniej skorpionem, którego boi się nawet strącić – No powiedz – przesunąłem dłoń wyżej, w kierunku jego rozporka.
– Arek... weź...
– No co? Masz w końcu odwagę wyjść z szafy? Przed gejem najlepiej – zacząłem masować jego krocze, a on dyszeć. Nie oponował, choć wyglądał jak sparaliżowany. Ktoś mógłby oskarżyć mnie o molestowanie w pracy. Pewnie by miał rację, ale czułem, jak rósł pod moim dotykiem, a jego twarz coraz bardziej się rozluźniała. W końcu rozpiąłem jego rozporek i zszarpałem spodnie nieco niżej, tak, żeby po prostu wywalić jego fiuta na wierzch.
– Elegancki – skomentowałem, masując go – Ładna fryzurka, choć wymaga już przystrzyżenia – pochyliłem się i objąłem jego penisa ustami. Miał lekko słonawy smak.
– Arek, przestań – wymamrotał, a mimo wszystko docisnął moją głowę do niego. Czułem, jak jego faja rosła mi w ustach, jak twardniał. Chwyciłem dłonią jego jądra i zacząłem masować. Miałem w te klocki niemałą wprawę. Kilka pał w życiu już zdążyłem obrobić, więc wykorzystywałem swój ulubiony trick. Ująłem główkę dość płytko w ustach i zacząłem wokół niej krążyć językiem, to słabiej, to mocniej dociskając go do jego ciała.
Czułem, jak na przemian się rozluźniał i napinał cały. Jego westchnienia, dyszenie i ciche pojękiwanie podniecały mnie dodatkowo. Tym razem jednak chciałem go tylko odblokować nieco, więc skupiłem się na ssaniu. Objąłem trzon palcami, przysunąłem je tuż do swoich ust i miarowo ruszałem głową i ręką, biorąc jego fiuta coraz głębiej.
Rozpierał się mocno na siedzeniu, jakby próbował znaleźć drogę ucieczki lub nie wypaść z pojazdu, gdy ten koziołkuje. Wiedziałem, że to już za chwilę, więc przyspieszyłem. Brałem jego policyjną pałkę aż do gardła, czując nieco odrośnięty meszek znad fiuta na nosie. Gdy się spuszczał, w ustach trzymałem tylko jego główkę, a po oślinionym trzonie mocno ruszałem dłonią. Doiłem go całkowicie, czując, jak wylewa słonawą śmietankę na mój język. Gdy skończył, przełknąłem wszystko, otarłem wierzchem dłoni usta i spojrzałem na niego z uśmiechem.
– Widzisz? To nie było trudne. A patrole mogą stać się jeszcze przyjemniejsze.
Patrzył na mnie. Policzki miał rumiane, oczy zaszklone. Był w szoku, ale jednocześnie... w końcu wyglądał na spokojniejszego i rozluźnionego. Wróciłem do swoich obowiązków, dając mu czas na to, by się ogarnął.
CZYTASZ
Opowiadania erotyczne
NouvellesPo prostu opowiadania !NIE JESTEM AUTORKĄ I TO NIE SĄ MOJE OPOWIADANIA!