11

493 10 0
                                    

- Pięknie dziś wyglądasz.- powiedział do mnie mężczyzna, gdy tylko pojawiłam się w kuchni. Musiałam się z tym zgodzić, nie byłam próżna, ale wiedziałam o tym, że w dwóch warkoczykach było mi do twarzy.

Po wczorajszej nocy musiałam jakoś poprawić sobie nastrój, chociaż odrobinkę i gdy tylko wstałam, zaczęłam czesać się w dwa dobierane warkocze. Słońce dziś świeciło bardzo mocno i zanosiło się na piękną pogodę, dlatego też założyłam czarne legginsy i różową, luźną koszulkę.

Usiadłam się obok Artura, znów zostawiając jedno miejsce wolne między nami. Przywitałam się z panią Marią, gdy ta tylko pojawiła się w kuchni. Podała mi kanapki i herbatę, a ja grzecznie podziękowałam.

- Panie Arturze, ma pan wielkie szczęście, że ma tak piękną kobietę u swojego boku.- oznajmiła, a mężczyzna się do niej uśmiechnął. Na widok jego uśmiechu zapewne nie jednej kobiecie zmiękłyby kolana. Jednak nie mi. Nie należę do kobiet, które oceniają książkę po okładce. Przynajmniej kiedyś taka byłam. Teraz widząc człowieka, po części potrafię ocenić, kim on tak naprawdę jest.

Artur niestety był dla mnie nadal zagadką, ale nie taką nie do rozwiązania. Wiedziałam, a wręcz był tego pewna, że jest mężczyzną, który tylko z pozoru wygląda na cudownego i czarującego, ale ma na pewno mnóstwo brudów za uszami. Rozmyślając tak o nim, zaczęłam jeść, to co było na talerzu, a pani Maria gdzieś zniknęła. Po zjedzeniu śniadania nie mogłam włożyć talerza do zmywarki, gdyż była ona włączona, więc by nie robić kłopotu gosposi, sama po sobie pozmywałam. Usiadłam się z powrotem na wcześniejsze miejsce i zaczęłam pić, jeszcze ciepłą herbatkę.

- Dziś zostaniesz sama, muszę jechać do pracy. Mam swoje obowiązki.- odezwał się po chwili mężczyzna, zamykając laptopa, na którym wcześniej coś pisał.

- Dobrze.- odpowiedziałam mu.

- Posłuchaj Luiza.- zaczął cicho, pewnie nie chciał, by gosposia nas usłyszała.- Nie chcę Cię przykuwać nigdzie kajdankami, bo nie chce, żeby gosposia Cię przypadkiem taką zobaczyła. Zachowuj się, proszę. A i najważniejsze, nie próbuj uciekać, bo ci się to nie uda, a jeśli zaczniesz histeryzować przed kobietą, będę zmuszony ją zabić. Pomyśl o tym, że ta kobieta ciężko pracuje dla swojej rodziny i że oni na nią czekają.- dokończył.

- Dobrze.- odpowiedziałam przerażona, nie chciałam mieć pani Marii na sumieniu. Chyba nigdy bym sobie nie wybaczyła, że zginęła przeze mnie.

- Potrzebujesz coś z miasta? Czegoś ci brakuje?- zadał mi pytanie, wstając.

- Nie, niczego nie potrzebuje.- odpowiedziałam.- Ale... Artur chciałabym się dowiedzieć, jaki mamy dziś dzień i godzinę.- przypomniałam sobie, że ostatnio dużo o tym myślę.

- Środa, piętnaści po dziewiątej.

Więc, z tego wynikało, że kupił mnie równo w poniedziałek i jestem u niego już drugi dzień, no nie licząc tych kilku godzin z poniedziałku. Zeszłam z krzesła i pomaszerowałam na kanapę. Nie wiedziałam za bardzo co zrobić ze sobą. Mężczyzna pojawił się nagle przy lustrze obok wyjścia, poprawiając swoją marynarkę od garnituru.

- Pa kochanie.- powiedział do mnie, podchodząc do kanapy i dał buziaka w policzek.

Dopiero gdy wyszedł, zdałam sobie sprawę, dlaczego to zrobił. W kuchni była pani Maria, a on dał mi całusa tylko na pokaz. Pewnie ta kobieta wiedziała, że jestem jego partnerką, ale nie wiedziała, że jestem udawaną partnerką i oczywiście kupioną. Zaczęło mi się nudzić i czułam się źle, z tym że ja się lenię, a ta starsza pani sprząta w pobliżu. Sytuacja ta była dla mnie niezręczna i to nawet bardzo. Wstałam i podeszłam do kuchni, gdzie kobieta wycierała naczynia ze zmywarki.

- Może pani pomogę?- zapytałam.

- Nie trzeba kochaniutka, mimo swoich lat daję sobie świetnie rade.- odpowiedziała, obdarowywując mnie promiennym uśmiechem.

- No dobrze, to w takim razie, może napije się pani ze mną herbaty lub kawy?- znów zadałam jej pytanie. Pomyślałam, że mogłabym sobie z nią porozmawiać i dowiedzieć się co nieco o Arturze.

- Nie mogę. Ja jestem w pracy.- oznajmiła mi, ale ja nie zamierzałam odpuścić.

- Pani Mario, bardzo panią proszę. Obiecuję, że Artur się o tym nie dowie.- uśmiechnęłam się do niej zachęcająco.

- Jak skończę pracę, to pokroję ciasto i możemy usiąść na chwilkę, na małą herbatkę, ale dopiero, jak skończę.- powiedziała mi, a ja się zgodziłam na taki plan.

Pobyłam chwilę sama na tarasie, podziwiając znów las. Było widać, że zaczęła się jesień, bo niektóre liście zaczęły przybierać żółty kolor. Kobieta pojawiła się obok mnie, stawiając na stoliku herbatę i talerz z ciastem. Podziękowałam jej za to i pomyślałam, że pora wdrożyć mój plan w życie.

- Długo już pani tutaj pracuje?- zapytałam.

- Oj kochaniutka, będzie już dobre cztery lata, jak tutaj zaczęłam pracować. Pan Artur to wspaniały mężczyzna, ale niestety straszny pracoholik. Odkąd tutaj pracuję, nie widziałam, żadnej kobiety dłużej niż jeden dzień. Myślałam, że już nigdy się nie ustatkuje, aż tu nagle w zeszłym tygodniu oznajmił mi, że wprowadza się do niego narzeczona, którą poznał na wakacjach miesiąc temu.- widać było, że kobieta bardzo lubi rozmawiać, wiem przynajmniej, że łatwo będzie od niej wyciągnąć kilka informacji.

- Tak, to były wspaniałe wakacje.- kłamałam, ale nie dałam tego po sobie poznać.- Niestety niezbyt wiele jeszcze o nim wiem.- zaśmiałam się.

- Panienka, musi wiedzieć, że pan Artur jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. Na początku, gdy przyjechałam do Polski w poszukiwaniu pracy, nie miałam się gdzie podziać. Pan Artur zastał mnie, któregoś wieczoru, na ławce w parku. Zabrał mnie do domu. Był zachwycony moimi obiadami i stwierdził, że przyda mu się gosposia. Zaczęłam pracę u niego, a że płaci bardzo dobrze, po dwóch miesiącach mogłam wynająć sobie małe mieszkanko.- opowiedziała mi.

- Mówiła pani, że Artur to pracoholik.

- Tak, tak.

- A gdzie pracuje?

- W firmie swojego ojca, ale jego tata już w podeszłym wieku, chce przekazać firmę synowi, ale dopiero, gdy ten się ustatkuje.

Teraz już wszystko złożyło mi się w jedną całość. Mężczyzna kupił mnie tylko po to, by ojciec dał mu firmę na własność. Nie wiem, czy byłam bardziej zła na niego, czy zawiedziona tym, że spodziewałam się usłyszeć czegoś innego. Co ja sobie głupia myślałam, że kobieta mi powie, że on ma jakieś ciemne interesy? Miał, na pewno miał, inaczej nie groził, by że zabije gosposię. Mężczyzna był bardzo pazerny na pieniądze. Nie wiedziałam, czy zdołam spróbować się powstrzymać, przed wypaplaniem mu tego, co o nim wiem i myślę. Bałam się, że tej kobiecie może coś się stać.

Dopiłyśmy herbatę i zjadłyśmy ciasto, po czym kobieta oznajmiła, że musi już się zbierać. Wyszła z mieszkania, a ja dalej siedziałam na tarasie. Mam tylko nadzieję, że ona nie powie mu o tej rozmowie, o tym, że dopytywałam o niego. Wiem, że to na pewno dziwnie wyglądało, że niby jestem jego narzeczoną, a tak mało o nim wiem.

***
Dłuuugi rozdział, ale tak jakoś natchnęło mnie.
Jak wam się czyta?
Chciałabym wam powiedzieć, że im jest więcej komentarzy, bardziej nakręca mnie to do pisania 😎
***

Kupiona przez niegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz