Minęło kilka dni, odkąd Artur wychodził do pracy, a ja unikałam go, jak ognia. Moje dni w tym domu niczym się nie różniły. Jadłam śniadanie, dopiero gdy mężczyzna wyszedł do pracy. Później spędzałam dzień na tarasie, jadłam obiad, gdy pani Maria wyszła i na tym kończyły się moje posiłki. Szłam grzecznie do swojego pokoju pod wieczór, kąpałam się i resztę dnia spędzałam w swoim pokoju. Zaczęłam się przyzwyczajać do tej rutyny, nie było w tym nic trudnego, gdy byłam w burdelu, też miałam swoją rutynę. Było mi z tym dobrze, bo unikając mężczyzny, nie musiałam się martwić, że dojdzie między nami do kłótni. Kto wie, jak by kolejna afera w tym domu mogła się skończyć.
Wreszcie tego wieczoru, gdy leżałam pod puchatym kocykiem wpatrzona w sufit, usłyszałam trzask drzwi na dole. Mężczyzna nie był sam, było słychać głośną rozmowę na dole. Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, by co nieco podsłuchać.
- Kurwa Rudy, co to miało być?- zapytał Artur poniesionym tonem głosu.
- Nie wiedziałem, że tak wyjdzie, to miała być szybka akcja.- odpowiedział mu Rudy?
- Ta, szybka akcja, a teraz mam koszulę do wyjebania.- oznajmił mężczyzna.- Następnym razem uprzedź mnie, że z takimi pojebami mamy się spotkać.- dodał.
- Jasne szefie, ale to nie wygląda najlepiej, może by do lekarza pójść?- po tych słowach lekko się zaniepokoiłam, co tam się stało?
- W dupę sobie wsadź tego lekarza!- krzyknął na niego Artur.
Moja ciekawość wygrała i poprawiając swoją nocną koszulę, zeszłam na dół. Musiałam wiedzieć, co tam się stało. Będąc już w korytarzu prowadzącym do salonu i kuchni, widziałam Artura siedzącego na kanapie i przykładającego sobie lód na prawą część twarzy. Podeszłam bliżej i powiedziałam.
- Cześć, co się stało?
Obaj mężczyźni spojrzeli na mnie jakby zaskoczeni, ale czym? Miałam się może nie pokazywać?
- Cześć kochanie.- odpowiedziała mi Artur po dłuższej chwili.
- Kochanie?- zapytał się go ten drugi.
- Tak, Rudy to jest moja narzeczona.- oznajmił mu, na co ten drugi zaczął się śmiać.- Czego rżysz debilu?- dodał w odpowiedzi na jego śmiech.
Facet, którego Artur nazywał Rudego, porażał wręcz swoim nietypowym wyglądem. Miał rażące wręcz rude włosy i ciemnozielone oczy. Budowa jego ciała niczym nie różniła się od Artura. Rudy również posiadał tatuaże, ale miał je na dłoniach, a jeden nad brwią. Napisane było tam coś po angielski, więdz nie wiem, co to znaczy. Miał też w uszach tunele. Nie pasował mi do firmy Artura, co oznaczało, że nie mylę się z tym, że on posiada nielegalne interesy.
- Po prostu, nigdy nic nie mówiłeś o żadnej lasce na dłużej, a tu proszę. Narzeczona!- odezwał się rudzielec.
- Rudy, lepiej będzie, jak już pójdziesz. Rozliczymy się jutro, tam, gdzie zawsze.- powiedział Artur, na co mężczyzna powiedział mu, tylko że spoko i wstał, po czym wyszedł.
Stałam tak przy fotelu, patrząc na siedzącego naprzeciwko mężczyznę. Nie wyglądał najlepiej, jego włosy odbiegały trochę od tych idealnie układanych co rano. Koszulę miał znów rozpiętą i całą w krwi, a jego krawat był rozwiązany i wisiał luźno na jego szyi. Nie widziałam jednak, co stało się na jego twarzy, bo połowę niej, zasłaniała paczka z lodem.
- Co tak stoisz? Siadaj.- nakazał mi, a ja usiadłam.
- Coś się stało?- zapytałam go zaciekawiona.
- Niestety tak. Miałem ,,biznesowe" spotkanie.- odpowiedział mi.
Siedziałam w ciszy, zabrakło mi słów. Byłam trochę zła na siebie, że pozwoliłam wygrać mojej ciekawości i zejść na dół.
- Korzystając z okazji. Dlaczego mnie unikasz?- odezwał się Artur.
- Ja... ja cię nie unikam. Po prostu wracasz bardzo późno, a ja jestem zmęczona.
- Czy godzina osiemnasta to późna godzina?- to on wracał o osiemnastej, miałam zawsze wrażenie, jakby wracał co najmniej po dwudziestej.
- No nie, ale ja...
- Jeśli nie przestaniesz mnie unikać, będę zmuszony zmienić zasady.- przerwał mi mężczyzna.
- Rozumiem i przepraszam.
- Jutro chcę cię widzieć ze mną na śniadaniu. Pani Marii jutro nie ma, bo jest sobota, a ja chcę z tobą porozmawiać.
- Dobrze.
- Jak nie zejdziesz, to sam po ciebie przyjdę i cię siłą wyciągnę, rozumiesz?
- Rozumiem.
Mężczyzna wstał i poszedł do łazienki, ruszyłam za nim, możliwe, że potrzebowałby pomocy w opatrunku. Stałam w drzwiach patrząc jak mężczyzna próbuje pensetą wybrać coś z rany. Zauważył mnie, gdy zdenerwowany rzucił ją w kąt. Patrzył przez lustro prosto w moje oczy.
- Może Ci pomogę?- zaproponowałam.
- Możesz.- odpowiedział i usiadł na brzegu wanny.
Ja sięgnęłam penstę z podłogi i poszłam ją odkazić wrzątkiem. Umyłam dokładnie ręce i zabrałam się za wyciąganie, jak później się okazało, kawałków szkła. Gazą nasączoną wodą utlenioną, mężczyzna, gdy tylko go nią dotknęłam, on się odsunął.
- Eh... nie bądź dzieckiem. Było się nie bić to, by teraz nie bolało.- powiedziałam mu bez zastanowienia i założyłam mu opatrunek.
- Nie zapominaj się Luizka.- oznajmił mi.
- Gotowe.- odpowiedziałam.
- Dzięki, możesz iść do siebie.
CZYTASZ
Kupiona przez niego
RomanceWszystko wydawało się być normalne. Każdy dzień, każda noc. Wszystko było takie same. Nic się nigdy nie zmieniało. Toczyło się cały czas do przodu, jak mecz na boisku. I nagle pojawiłeś się TY. I nie wiem dlaczego ale wszystko się zmieniło. Czy chci...