- Chris, co się stało? - Mój bart wszedł do domu cały przemoczony z grymasem na twarzy
- Cały wszechświat zmówił się dziś przeciwko mnie! - Chłopak rzucił plecak i bluzę w kąt kuchni, po czym usiadł w bujanym fotelu, który wydał z siebie głośne skrzypnięcie. Zdjął też z siebie okulary i wytarł je w bluzkę barwy zgniłej zieleni. - Najpierw Tom i jego przydupasy zaskoczyli mnie w drodze do szkoły i zaczęli mnie zaczepiać. Ustawili się tak, że nie miałem drogi ucieczki. Jeden z tych dryblasów podniósł mnie do góry, w momencie, kiedy drugi wyciągnął z teczki moją pracę domową z fizyki i ją porwał. Zanim cokolwiek powiecie, uprzedzam – nie wołałem o żadną pomoc. Nie będę z siebie robił ofiary losu. Później oczywiście to babsko wstawiło mi pałę do dziennika. Ale co miałem powiedzieć? Że moi ukochani koledzy z klasy mi ją zniszczyli? Gdybym ich nie znał, sam bym nie uwierzył. Najgorsze, że nauczycielka powiedziała, że jeżeli to powtórzy się choćby jeszcze jeden raz, zadzwoni po mojego ojca. Później automat zżarł mi pieniądze przeznaczone na lunch no i teraz złapał mnie ten mokry deszcz.
- Deszcz z założenia jest mokry - odparłam spokojnie
- Jak cię zaraz palne... – Chris już zerwał się z krzesła, jednak został zatrzymany przez stalowy uścisk Alice.
- Kochanie nie denerwuj się. Zaraz coś zaradzimy. Upiekłam wasze ulubione pączki z lukrem. A jeżeli ci okropni chłopcy zbliżą się do ciebie jeszcze raz to przysięgam ci na słowo babci, że popamiętają mój wałek do ciasta! – Kobieta uśmiechnęła się ciepło do Chrisa, na co i ten się rozchmurzył - A ty moja panno, nie drażnij następnym razem tak brata - pogroziła mi palcem.Reszta wieczoru minęła nam w miłej atmosferze. Ja zaczęłam pisać esej o wpływie dekadentyzmu na kulturę europejską, a brat odpalił sobie tutoriale taekwondo na YouTube i starał się wykonać wykop z pół obrotu. Bliżej mu było niestety do słonia w składzie porcelany niż do Chucka Norrisa, ale koniec końców, każdy sposób na wyładowanie emocji jest dobry.
Czasami, gdy mu się tak przyglądam, nachodzi mnie uczucie podziwu dla tego chłopca. Nigdy nie poznał swojej mamy, ojciec omija go szerokim łukiem, gdyż jak twierdzi ''to przez ciebie Emily zmarła'', a w szkole banda gałganów dokucza mu tylko dlatego, że trener wybrał go do drużyny, a nie kogoś z ich trójki. Mimo to, Chris jest naprawdę uśmiechniętym dzieciakiem. Jak sam mówi, w przyszłości chce zostać piłkarzem, a ja pragnę pomóc mu spełnić to marzenie. Wiem, że ojciec nie zadba o jego przyszłość, bo jeżeli jeszcze ja mam z nim jako takie kontakty, tak w naszym domu nie istnieje pojęcie więzi tata-syn. Zrobię więc co w mojej mocy, żeby mój braciszek był szczęśliwy.
Dochodziła ósma i zaczęło się ściemniać. Byłam w połowie mojego eseju, kiedy kot babci wskoczył mi na kolana i prosił się o głaskanie. Wtedy wyrwana z wiru nauki, stwierdziłam, że musimy się już zbierać. Z domu Alice nie było widać zachodu słońca, ale każdy łatwo by stwierdził, że zaszło już ono za horyzont. Zebrałam ze stołu swoje zeszyty i laptopa. W kuchni babcia pakowała nam ostatnie pączki, których jeszcze nie zjedliśmy. Znając jednak mnie i Chrisa, nie dotrwają one do domu. Z wesołym nastawieniem i pełnymi brzuchami, pożegnaliśmy Alice i pod jedną parasolką rozpoczęliśmy dwudziestominutowy spacer w kierunku naszego domu.
- Tylko zadzwońcie do mnie jak już dotrzecie! - Głos babci zlał się w jedną melodię z uderzającymi o ziemię kroplami.***
Burza. Niby niewinny deszczyk, ale zmienił się w pioruny i grzmoty. Elektryczne pajęcze sieci pojawiające się na kruczoczarnym niebie, tworzyły przepiękny krajobraz. Wszystko wyglądało jak w filharmonii, gdy w tle krople deszczu uderzały z łoskotem o murawę, a łomot błyskawic brzmiał, jak gdyby sam Zeus wpadł w największy szał i chciał zniszczyć ziemski świat. Z tej strony wyglądało to niezwykle i hipnotyzująco. Gdy byłam mała, Alice mówiła mi, że to aniołki w niebie grają w kręgle i robią sobie zdjęcia. Na mnie podziałało, zawsze lubiłam nadawać drugie dno przeróżnym rzeczom. Inaczej miał się co do tego Chris – dla niego aniołki były wymysłem a burza to po prostu burza. Potrafi spowodować katastrofy i wcale nie jest przyjazna. Może dlatego spał teraz w moim łóżku, zawinięty w kłębek pod górą koców i misiów.

CZYTASZ
Petrichor
Acak*Petrichor - the smell of earth after rain* Strzelaniny? Smoki? Cyborgi? Dżiny? Zwykle tego się spodziewamy sięgając po konkretną książkę. Oczekujemy danej akcji w zależności od tego jaki mamy gust i w jakim jesteśmy humorze. Ta opowieść jest pros...