4 | calla lily

247 34 18
                                    

Deska została naprawiona; łożyska już więcej nie skrzypiały i Amber była z siebie naprawdę zadowolona, zwłaszcza, że podjęła się potrzebnych działań dopiero na pół godziny przed rozpoczęciem zajęć na skateparku. Razor i Bennett powinni tu być lada chwila, a za nią na ławce siedziała jeszcze Eula, która rozglądała się z nieco zaniepokojonym wyrazem twarzy. 

Wczorajszy dzień na wrotkarni był wyjątkowo przyjemny. Potem poszły jeszcze na jedzenie i brązowowłosa pokazała swojej towarzyszce parę ciekawych i mało znanych kawiarni, do których uczęszczała kiedyś jako studentka, a przy okazji opowiadała dużo o swoich pasjach. Eula nie zadawała zbyt wielu pytań, raczej biernie słuchała i od czasu do czasu wtrącała coś o łyżwiarstwie. Te niewielkie wymiany zdań bardzo cieszyły Amber, bo to znaczyło, że Eula się trochę przed nią otwiera. Stwierdziła, że pewnego dnia kiedy jeszcze będzie w Mondstadt, muszą sobie razem zrobić maraton filmowy w jej mieszkaniu, w piżamach, owinięte kocem. Takie maratony zawsze miały swój specyficzny urok, który Amber uwielbiała.

— Dzień dobry, pani Amber! — Wesoły głos jasnowłosego chłopaka oznajmił jego przybycie. Skatepark otaczała kostka, a Bennett bardzo nie lubił po niej jeździć, więc ubrany w jaskrawopomarańczową bluzę trzymał pod pachą deskę w równie odznaczającym się kolorze. Za nim kroczył Razor, jego najlepszy przyjaciel, ale na szczęście ubrany w trochę bardziej stonowane barwy. Skinął jej głową na powitanie, a na Eulę spojrzał podejrzliwie.

— Cześć! — przywitała się entuzjastycznie i podbiegła, żeby ich objąć. — Jak było w szkole? Bardzo was męczą?

— Trochę. Ale dajemy radę! — zapewnił, a Razor znów pokiwał głową na potwierdzenie tych słów. Zawsze był dość małomówny. — Musieliśmy znaleźć czas, żeby przyjść na deskę!

Uśmiechnęła się, ciesząc się, że tym dwóm chłopakom faktycznie zależy na jej zajęciach. Zazwyczaj podobni w ich wieku ją wyśmiewali, twierdząc, że kobieta w życiu nie nauczy ich więcej niż sami umieją.

— Wspaniale! — odwróciła się do swojej towarzyszki, która wciąż siedziała zestresowana na ławce. Być może spojrzenie Razora spotęgowało jej stres, więc Amber przemierzyła kilka kroków aby położyć jej dłoń na ramieniu uspokajająco. — To jest Eula. Mieszka u mnie przez tydzień, dlatego jest z nami tutaj.

Chyba żaden z nich wydawał się nie kojarzyć słynnej postaci, co brązowowłosa oczywiście uważała za okropne, bo Lawrence zasługiwała na większą rozpoznawalność przy swoich umiejętnościach. 

— Super! Umie pani jeździć na desce? Pani Amber jest naprawdę niesamowita, może praktycznie latać w powietrzu! — zaczął Bennett, a Razor uśmiechnął się lekko, co Eula także nieśmiało odwzajemniła. 

— Nie wątpię — stwierdziła, kładąc rękę na dłoni, którą Amber trzymała na jej ramieniu, a ona sama poczuła, że czerwienią jej się policzki na ten niezwykły komplement.

— Bez przesady… nie jestem żadną profesjonalistką… — mruknęła tylko pod nosem, po czym odeszła od ławki w stronę swojej świeżo naprawionej deski. — Jak wam idzie ćwiczenie ollie?

Blondyn się skrzywił i już wiedziała, co to znaczy.

— To trudne — stwierdził cicho Razor, zwieszając głowę. Tym razem to jego kolega kiwnął głową gorliwie, potwierdzając te słowa.

— Mówiłam wam już, że to kwestia czasu. Musicie się po prostu nauczyć!

Wskoczyła na deskę i odepchnęła się. Nawierzchnia na skateparku była tak gładka, przyjemna i znajoma, że mogłaby właśnie krzyknąć z radości.

To było coś, co Amber od zawsze kochała. Deskorolka była z nią, gdy dziadek nie wyraził zgody na naukę baletu. Czasem wydawało jej się, że mogłaby chodzić z deską przyczepioną do nóg, bo wydawało się to być tak naturalne, że kiedy tylko zaczynała jechać, przypominały jej się wszystkie lata dzieciństwa które spędziła na tym sporcie.

Nie umywało się to jednak do łyżwiarstwa figurowego, sportu tak pięknego i fascynującego. Popatrzyła na Eulę kiedy o tym pomyślała i ku swojemu zaskoczeniu, jasnowłosa obserwowała ją z rozdziawionymi ustami.

Ten widok tak jak zaszokował, że aż źle przesunęła nogę i w rezultacie spadła na niby gładką, ale jednak szorstką powierzchnię, zdzierając sobie skórę dłoni. 

— Amber! — To Eula pierwsza krzyknęła jej imię, po czym poderwała się z miejsca I szybko mimo swojego stabilizatora popędziła do leżącej na ziemi dziewczyny. Obrażenia nie były wcale poważne, nawet nie krwawiła jakoś specjalnie i Bennett i Razor wiedzieli o tym najlepiej. Eula natomiast już trzymała w dłoni podręczną apteczkę, którą zawsze miała ze sobą na nagłe wypadki. Próbowała ją uspokoić i powiedzieć, że to nie pierwszy raz, kiedy upadła, ale druga wzięła już jedną z jej dłoni w swoje i właśnie ją dezynfekowała. — Boli cię coś jeszcze? — spytała, patrząc na Amber uważnie. 

Wyglądała na autentycznie zmartwioną, a jeszcze dzień wcześniej wydawała się być po prostu górą lodu. 

— To nic — zapewniła, kiedy łyżwiarka przykleiła jej na dłonie plasterki, a jej policzki poczerwieniały. Razor i Bennett chyba powinni wycofać się z tej konwersacji i stali gdzieś na uboczu. Byli przyzwyczajeni do ciaglyhc wypadków ich nauczycielki. — Nic poważnego, tylko parę otarć. 

Nie wyglądała na przekonaną, ale jej wyraz twarzy złagodniał. 

— To niebezpieczne — oceniła, chowając apteczkę do plecaka. — Ale… wyglądałaś niesamowicie.

— Wiesz, tak naprawdę to nic jeszcze nie zrobiłam! — zapewniła, uśmiechając się wesoło i wstała z ziemi na skateparku; niby szorstkiej ale jednak gładkiej. — Zaraz ci pokażemy! Prawda?

Amber była naprawdę dumna ze swoich uczniów. Razor wydawał się mieć naturalny talent do deski, a Bennett brak umiejętności wykonania ollie argumentował swoim pechem. Brązowowłosa jednak czuła w nim determinację i ambicję i była pewna, że samą ciężką pracą jest w stanie to zrobić I przezwyciężyć przeciwności losu.

Potem sama wstała, pod czujnym spojrzeniem Euli, która świetnie się chyba bawiła opowiadając Razorowi trochę szczegółów z życia jako łyżwiarka figurowa, a chłopak słuchał jak zaczarowany i zadawał prostsze pytania.

Amber znów wskoczyła na deskę, żeby się przejechać i zobaczyć, jak ogólnie czuję się w różnych trikach w czasie ruchu. Ollie miała opanowane prawie do perfekcji, w końcu to jest to, czego uczą się wszyscy uczący się aktualnie jazdy na desce. To było już dla niej naturalne.

Lecz pierwszy raz od jakiegoś czasu, nie udało jej się. Potknęła się, omal nie upadła na ziemię, ale zanim zdążyła zaliczyć spotkanie z glebą, zauważyła, że jest w ramionach Euli, która mocno ją trzyma i nie wypuści (cała czerwona ze wstydu).

Niższa zaśmiała się głośno, a dwóch chłopaków odwróciło wzrok na ten niezręczny moment, zresztą, po trzydziestu minutach zajęć i tak musieli się zbierać i zostawili dwie dziewczyny same sobie. Łyżwiarka od dłuższego czasu była czerwona na twarzy, najpierw po wywrotce brązowowłosej, a potem po prawie wywrotce w trakcie robienia ollie, której zapobiegła dzięki swoim silnym ramionom i wybitnemu refleksowi.

Amber nie zastanawiała się, dlaczego po raz pierwszy omal nie upadła przy robieniu czegoś co ćwiczyła od lat.

Jej myśli zajmował świeży, niezwykły zapach Euli, który otulił ją w trakcie tego niefortunnego (a może nie) zbliżenia. 

sk8er girl | eulamberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz