Rozdział 8: Różowe płatki

135 7 12
                                    


Budynki były strzeliste z szerokimi oknami. Wszystkie. Co do jednego. Jedynie różniły je kolory, ale te też prędko zaczęły się powtarzać. Beż, czerwień, błękit. Powtórz. Choć Akane nie miała aż tak złego zmysłu orientacji, to powoli do jej głowy napływały wątpliwości czy aby na pewno już tędy nie przechodziła przed chwilą. Zerknęła na zegarek i przełknęła ślinę. Wskazówki nieubłaganie zbliżały się do godziny trzynastej, kiedy to miała pisać klasówkę.

– Może spytaj o drogę, a nie włóczysz się jak ostatnia idiotka? – mruknął Leaus.

Obrazek Shieny ziejącej ogniem i wymachującej ostrym nożem zniknął jej sprzed oczu. Spojrzała sceptycznie na otoczenie, które było praktycznie opustoszałe jeśli nie liczyć dwójki maluchów, które bawiły się na placu zabaw i jednego starszego faceta na ławce.

– Mam tu prawdziwy ogrom opcji – odparła.

– Zawsze możesz też tu pozostać, aż dziewczyny się zorientują, że nie wracasz i zaczną szukać. Tylko czy wpadną na pomysł, że jakimś cudem wylądo...

– Dobra, dobra, koniec! – machnęła ręką, przerywając monolog Leausa. – Zaraz spytam i ładnie wrócimy.

Przylepiła na usta delikaty uśmiech i ruszyła w stronę ławeczki. Jednak nieufne spojrzenie, jakie facet jej rzucił, zniszczyło nadzieję na normalną rozmowę. Jasne, była Ziemianką, więc wyglądała diametralnie inaczej, ale żeby Vestalianie też mieli te pierdolnięty styl myślenia, że inny to od razu gorszy? Przez lata użerała się ze stereotypami przez bycie Azjatką, a teraz mogła oberwać za bycie z Ziemi? Coś pięknego.

Choć też mógł się jej bać, bo była cała na czarno i postanowiła zastosować makijaż nietoperzego skrzydła na oczach. Tak, to mogło być to.

– Dzień dobry – Uśmiechnęła się nieco szerzej. Vestalianin skinął głową, wyraźnie się spinając. – Wie pan, gdzie znajdę najbliższe teleporty?

Przez chwilę panowała cisza. Nawet kaszojady na placu zabaw zaprzestały zabawy. Facet przez chwilę wpatrywał się w Akane, jakby czekał, aż zacznie mówić dalej. Akane przełknęła ślinę, zerkając na bok. To było niegrzeczne tutaj? Matko, czemu nie mogła wylądować w Velarii tylko na jakimś zadupiu?

Nagle Vestaliain wciągnął powietrze z głośnym świstem i wycelował dłonią uliczkę między dwoma wieżowcami. Oczy mu rozbłysły. Zupełnie jakby

– Musisz iść cały czas prosto aż do białego posągu, a potem skręcić w lewo koło małej kwiaciarni. Tam znajduje się budynek podróżniczy.

– Dziękuje – Skinęła głową i ignorując, że facet dalej się w nią wgapiał, odeszła.

Kiedy weszli między budynki, spuściła dłoń z rączki paralizatora.

– Fascynujące, że jakoś zawsze przyciągasz pojebów.

– Pewnie ciągną do ciebie – mruknęła i wzdrygnęła się. – Ale serio był dziwaczny.

– Powinnaś jeszcze kogoś spytać o drogę. Cholera wie czy nie posłał nas w jakieś niebezpieczne miejsce.

Aki przewróciła oczami, ale przytaknęła. Szybkim marszem, bo niemal czuła na sobie palący wzrok Haruki, przemierzyła drogę aż do białego pomnika przedstawiającego kobietę z harfą. Faktycznie obok stała niewielka kwiaciarnia, której drewniane drzwi były lekko uchylone. Cała przednia ściana była pokryta krzakiem błękitnych kwiatów. Po chwili na zewnątrz wyszła starsza kobieta dźwigająca dwie duże doniczki, z których wyrastały żółte łodygi z różowymi pąkami z dookoła górnej części. Akane ruszyła w jej stronę, licząc, że ta rozmowa przebiegnie sprawniej i mniej niezręcznie.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz