Obudziłam się, niespecjalnie rozumiejąc, co się wokół mnie działo. W ustach czułam suchość, na policzku miałam zaschniętą ślinę, a pokój przede mną delikatnie wirował. Byłam przez moment tak oszołomiona, że zapomniałam, gdzie byłam i z jakiego powodu. Dopiero po kilkukrotnym przetarciu oczu i zduszeniu pragnienia cudowną, zimną wodą, zaczęłam trzeźwiej myśleć. Przynajmniej próbowałam.
Drzemki mają to do siebie, że są jedynie wspaniałe, póki trwają. Po obudzeniu czułam się trzy razy bardziej zmęczona, nie wspominając o tępym bólu głowy. Opadłam na poduszkę, a materac pode mną zatrzeszczał. Przeciągnęłam się kilka razy, próbując pobudzić krążenie. Gówno to dało, dalej miałam ochotę spać dalej. Dlatego wstałam, by nie kusić losu.
Oprócz mnie nikogo nie było w gabinecie. Po zapalonej lampie przy biurku i rozłożonej książce wnioskowałam, że pielęgniarka była gdzieś w pobliżu, ale co z resztą? Porzucili mnie po ujrzeniu, jak bardzo uroczo wyglądam, gdy śpię?
Pokój wypełniał półmrok, a za oknem widać było szarzejące niebo. Zerknęłam na telefon. Wyświetlacz informował, że dochodziła osiemnasta dziesięć. Czyli zmiotło mnie z planszy na dobre półtorej godziny. Pod godziną miałam prawdziwą lawinę powiadomień i wiadomości, co jedynie wzmogło ból głowy.
Wtedy wszystko, co się wydarzyło, uderzyło we mnie z ogłuszającą siłą. Wspomnienia ataku mechtogana, oszalałego Dana i mocy gorzejącej w żyłach przemknęły mi przed oczami, a pokój zawirował wokół mnie. Zaczęłam znów czuć silne zakwasy w ramionach i nogach oraz mdłości. Złapałam się za metalową ramę łóżka, żeby nie upaść i ciężko opadłam na nie. Przeszły mnie dreszcze. Wyglądało na to, że drzemka zdołała jedynie na moment zdusić konsekwencje dzisiejszego wybryku.
– Jess!? - zawołał Fludim.
Pochyliłam głowę do przodu i zaczęłam głęboko oddychać.
– Efekty uboczne mocy – uspokoiłam go. – Muszę chwilę posiedzieć.
– Wyglądasz, jakbyś miała zwymiotować!
Nie odpowiedziałam, bo mdłości się wzmogły. Bez zastanowienia wpadłam do malutkiej łazienki z prawej strony i opróżniłam zawartość żołądka. Oparłam się bezwładnie o ścianę, czując, jak pot cieknie mi po karku. Fludim latał wokół mnie, coś trajkocząc, ale nie byłam w stanie zrozumieć słów. W uszach zaczęło mi dzwonić, a obraz rozmazywać się przed oczami.
Równie dobrze mogło upłynąć kilka minut jak i godzin, gdy do rzeczywistości przywrócił mnie dotyk zimnej materiału na czole. Dotarło do mnie, że byłam niesiona. Zmrużyłam oczy i spojrzałam w górę. Twarz była nieostra i co chwilę pojawiały się na niej kolorowe znaczki, ale rozpoznałam Spectrę. Spróbowałam się odezwać, ale w gardle miałam sucho jak na Saharze.
– Zaraz dam ci wody – mruknął cicho.
Pokiwałam głową, opierając się o jego ramię. Dalej czułam zawroty, więc nawet nie próbowałam się rozglądać, gdzie szliśmy. Wystarczyła mi jego obecność i uczucie kulki wtulonej w moją szyję. W końcu osunęłam się na coś miękkiego. Poczułam przy ustach krawędź szklanki. Posłusznie wypiłam zawartość, po czym zasnęłam.
****
Głęboka ciemność ogarnęła Bayview, co jednak nie zmusiło Shuna do powrotu do domu. Ciągle siedział na ławce przed barierką, która miała chronić ludzi przed upadkiem ze stromej skarpy prosto do oceanu. Bryza, teraz mająca konsystencję zimnych kropelek, raz po raz owiewała jego twarz. Wpatrywał się w półksiężyc w absolutnym milczeniu, ignorując co chwilę przychodzące powiadomienia na telefon.
CZYTASZ
Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.III
FanfictionNadciągająca dorosłość zaprząta głowy zarówno Wojowników jak i Drużyny Destrukcji. Niektórzy próbują poradzić sobie z przeszłością, inni stają przed ciężkimi decyzjami i nikt zdaje się nie dostrzegać, że koniec może nadejść szybciej niż się spodziew...