08 ~ Oni nie żyją...

295 26 94
                                    


Adrien

Obudziłem się dopiero wtedy gdy do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo zrobionej kawy. Wyciągnąłem rękę przed siebie, szukając mojej Kropeczki. Gdy nie namierzyłem jej, ani dotykiem, ani wzrokiem, tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że to ona jest odpowiedzialna za ten wspaniały zapach.

Nie chętnie zwlokłem się z naszego materaca i ujrzałem ją, znów ubraną w jedną z moich bluz.
- Wyglądasz uroczo. - uśmiechnąłem się do niej, na co jedynie otrzymałem jej słynnne przekręcenie oczami.
- Weź przestań, jestem chora. - pociągnęła nosem i podała mi kubek kawy.
- Oj, to nie dobrze. - odstawiłem przedmiot na stołek i przytuliłem się do jej pleców. Była to jedna z moich ulubionych pozycji.
- A jak tam się czuje nasza mała księżniczka? - spytałem, gdy moje dłonie znalazły się na jej brzuchu.
- Chyba w porządku, z pewnością lepiej niż ja. - uśmiechnęła się niemrawo. - Skąd ty w ogóle wiesz, że to będzie ona? - odwróciła się i uniosła jedną brew do góry.
- Takie przeczucie. - cmoknąłem ją w czoło i wreszcie zrobiłem łyka tej smakowitej kawy, która od tego zwlekania, zrobiła się już trochę chłodna.

- Wiesz co? - zaczęła nagle, podczas gdy jedliśmy już śniadanie.
- Mmm? - mruknąłem niezrozumiale, biorąc kęs bułki.
- Data ślubu zbliża się do nas co raz to większymi krokami. Myślę, że można by było zacząć wysyłać już symboliczne zaproszenia. - powiedziała, a ja spuściłem wzrok.
- Będziesz musiała to zrobić sama... Ja już nie mam rodziny. - odwróciłem się od niej i zapatrzyłem gdzieś, w bliżej nieokreślone miejsce. Matka pewnie byłaby ze mnie bardzo dumna, że znalazłem tak wspaniałą dziewczynę i, że jej jedyny, pierworodny syn się żeni. Niestety nie będzie jej dane tego oglądać.

- Hej... - poczułem jej dłonie na swoich barkach, a gdy zaczęła mnie nimi delikatnie masować, spiąłem się. - Wiem, że jest ci ciężko rozmawiać o najbliżeszej rodzinie, ale nie zapominaj, że jest przecież ta dalsza. Nie zaprosisz Amelie oraz Felixa?

- O nich faktycznie nie pomyślałem. - wstałem i odnalazłem swój telefon. Wśród najróżniejszych numerów, odnalazłem ten, który mnie w tym momencie interesował; ciocia Amelie.
- Zadzwonię zapytać się co tam u nich i czy w ogóle o mnie pamiętają, wtedy napomnę im o ślubie, a potem wyślemy tą symboliczną kartkę z pamiątkowym zaproszeniem. - powiedziałem do Marinette.

Przez chwilę wahałem się czy to na pewno dobry pomysł, lecz gdy nacisnąłem już słuchawkę, nie było odwrotu.
Najpierw usłyszałem kilka krótkich sygnałów, po czym odezwał się głos operatora świadczący o tym, że numer jest niedostępny.
- Dziwne... W takim razie zadzwonię do Felixa. - postanowiłem i od razu przekręciłem numer. Sytuacja z nieosiągalnym numerem powtórzyła się po raz kolejny.
- Może wyślij im sms'a? - zaproponowała Marinette, na co skinąłem głową.

Do: Ciocia Amelie
- Witaj ciociu, czy miałabyś może chwilę by do mnie zadzwonić?

Po upływie niespełna kilku sekund, na wyświetlaczu wyskoczył komunikat, mówiący jasno, że wybrany numer już nie istnieje. Z Felixem było bardzo podobnie.

- Może po prostu zmuszeni byli do zmiany numeru telefonu? - zasugerowała Marinette, lecz w jej głosie czuć było, że nie jest ani trochę pewna tego co mówi.

Zacząłem przeglądać wszystkie maile oraz innego typu wiadomości, które mogłyby świadczyć o ich rzekomej zmienie numeru telefonu. Wówczas w folderze oznaczonym jako "spam" odnalazłem dosyć interesujący wpis.

Cher Monsieur Agreste.
Z przykrością muszę Pana poinformować o tragicznej w skutkach, katastrofie lotniczej, która miała miejsce w nocy z dnia 31 maja na 1 czerwca. Samolot z Londynu do Paryża z przyczyn technicznych, eksplodował nad Morzem Północnym. Wszyscy pasażerowie jak i załoga zginęli na miejscu, w tym również pańska rodzina; Amelie Graham de Vanily oraz jej syn Felix Graham de Vanily.
Z wyrazami współczucia
Noelle Danquin.

𝐖𝐞 𝐁𝐞𝐥𝐨𝐧𝐠 𝐓𝐨𝐠𝐞𝐭𝐡𝐞𝐫, 𝐌'𝐋𝐚𝐝𝐲 ~ Miraculous ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz