Rozdział 1

8.1K 305 130
                                    

Liliana

Na szali wisiało życie mojej kuzynki Valentiny, którą kochałam jak rodzoną siostrę. Porwał ją człowiek, któremu miłość pomyliła się z psychopatyczną obsesją. Całkiem możliwe, że ta jedna decyzja przekreśli moje plany na przyszłość, ale nie znalazłam innego rozwiązania. W tej chwili najważniejsze było to, żeby sprowadzić ją do domu, bez kalkulowania potencjalnego ryzyka związanego z ujawnieniem się.

Po rozmowie z Lorenzem zjawiłam się w jego rezydencji w przeciągu kilkunastu minut.

Od momentu, gdy przekroczyłam próg gabinetu, w mgnieniu oka zdałam sobie sprawę z obecności drugiego z braci Deluzzo, który od kilku miesięcy stanowił potwornie seksowny element moich marzeń sennych. Nawet nie musiałam się rozglądać, żeby wiedzieć, że tutaj jest. Zadrżałam mimowolnie, jakbym niespodziewanie znalazła się w zasięgu jego pola siłowego.

Dostrzegłam w jego zmrużonych czarnych jak smoła oczach ten sam błysk, który widziałam za każdym razem, gdy przeszywał mnie pochłaniającym spojrzeniem. Jego postawną sylwetkę jak zwykle otulała czerń, która podkreślała jego charakter i wybitnie do niego pasowała. Wyglądał nieziemsko dobrze. Szyty na miarę garnitur i koszula ciasno opinały jego rozbudowane ciało, o które zapewne dbał, ciężko trenując, żeby ostatecznie utrzymać je w doskonałej formie. Wpatrywał się we mnie badawczo i pocierał dłonią wyraźnie zarysowaną szczękę pokrytą zgrabnie przyciętym, gęstym zarostem.

Na samą myśl o tym, jak musiał wyglądać bez koszuli, zrobiło mi się gorąco.

Stał przede mną pieprzony Adonis we własnej osobie.

Na kilka sekund przymknęłam powieki, by odzyskać równowagę i nie zemdleć z wrażenia. Potrzebowałam skupić na zadaniu w stu procentach. Nie mogłam sobie pozwolić na rozproszenie.

Wyciągnęłam dłoń do Leonarda. Uścisnął ją stanowczo, pochylił się i musnął szorstkim zarostem mój policzek, pozostawiając po sobie przyjemne uczucie gorąca.

To jakieś szaleństwo!

Jego dotyk sprawił, że przez moje ciało przetoczyła się rozkosznie pobudzająca fala emocji, a serce gwałtownie załomotało mi w piersi. Wciągnęłam do płuc egzotyczny, mocny zapach, żeby utrwalić w pamięci drzewne nuty połączone z czymś słodkim i przesiąknięte seksownymi akordami pobudzającymi ciało i otulającymi umysł mgłą odurzenia. Aromat perfum w połączeniu z zapachem jego skóry tworzyły wybitnie mroczną mieszankę zmysłowości.

Zdecydowanie zbyt długo trwaliśmy w bezruchu, ściskając swoje dłonie i wpatrując się w siebie wygłodniale. Dopiero głośne chrząknięcie wyrwało nas z transu, w sekundę sprowadzając na ziemię.

Przeniosłam spojrzenie na młodego, dość szczupłego mężczyznę, który przedstawił się jako Alexander. Kilkukrotnie widziałam go w rezydencji dziadka, ale nigdy nie zostaliśmy sobie oficjalnie przedstawieni. Jedyne, co o nim wiedziałam, to to, że był ponoć najlepszym specem komputerowym pracującym dla Lorenza.

Nie przeciągając krępującej ciszy, zapytałam o miejsce, w którym mogłabym się rozłożyć ze sprzętem. Alexander wskazał mi fotel stojący po przeciwnej stronie potężnego, drewnianego biurka, więc bez zwłoki zajęłam miejsce i skoncentrowałam się na zadaniu.

Próbowałam ignorować obecność trzech mężczyzn przebywających w gabinecie, ale to wcale nie było łatwe, szczególnie w przypadku Leonarda Deluzza. Nie należał do osób, które wtapiały się w tło czy po jakimś czasie stawały niewidzialne. On przyciągał uwagę, obezwładniał zmysły i prowokował do porzucenia nudnych przyzwyczajeń.

Jego zabójczo seksowny zapach wypełniał moje nozdrza i mnie otulał, a ja kompletnie nic nie mogłam na to poradzić. Od chwili gdy po raz pierwszy go spotkałam, ta woń stała się moją słabością i zarazem afrodyzjakiem.

Swoje dłuższe czarne włosy zebrał w kok i upiął wyżej z tyłu głowy, co wyróżniało go na tle innych mężczyzn, ale też nadawało mu niegrzecznej zadziorności. W zasadzie to nie widziałam go jeszcze w innej fryzurze, więc ciekawiło mnie, jakiej długości są jego włosy, a szczególnie jak wygląda, gdy wplata w nie dłonie i je przeczesuje. Zgadywałam, że pewnie w takim wydaniu emanuje dzikością i nieokiełznaniem.

Najpiękniejsze w tym całym arsenale dobroci były jego przeszywające, czarne oczy otoczone wachlarzem rzęs. Mimo że był bliskim współpracownikiem Lorenza, więc pewnie należał do zdecydowanych, brutalnych i bezlitosnych mężczyzn, to jego szczery uśmiech sprawiał, że przypominał przystojnego, uroczego łobuza.

Niechętnie odgoniłam myśli o włoskim przystojniaku, żeby skupić się na zadaniu. Kilka godzin zajęło mi napisanie programu, który miał pomóc nam zlokalizować porywacza, a co najważniejsze, także Valentinę. Do tego czasu upewniłam się, że nikt nie piśnie słówkiem, co potrafię zdziałać, mając pod ręką porządny sprzęt, trochę spokoju i wyuczone umiejętności. Moją tajemnicę znali Valentina i Florin. Nikomu innemu nie ufałam na tyle, by zdradzić od lat skrywany sekret.

Odkąd sięgałam pamięcią, Florin nie odstępował mnie na krok. Ojciec wyznaczył go na mojego osobistego ochroniarza, gdy skończyłam dziewięć lat. Stał się moim cieniem, z biegiem czasu także przyjacielem, a to, że był świetnie wyszkolony, zdeterminowany podczas walki i bezkompromisowy, jeśli chodziło o wrogów, sprawiało, że czułam się z nim bezpiecznie, wiedząc, że w przypadku zagrożenia ochroni mnie własnym ciałem. Wobec przyjaciół i rodziny pozostawał bezwzględnie lojalny.

W chwili gdy skończyłam trzynaście lat, na wyraźne polecenie ojca, który z reguły twierdził, iż kobiety to gorszy gatunek nadający się jedynie do kuchni i rodzenia dzieci, rozpoczęło się moje szkolenie, początkowo na podstawowym poziomie. Rozpoczęliśmy od zajęć samoobrony, ale po pewnym czasie przestało mi to wystarczać. I tak skończyło się na bardziej wymagających sportach, takich jak ju-jitsu czy kickboxing, które uwielbiałam. Oprócz sportów walki regularnie ćwiczyłam z nożem i przynajmniej raz w tygodniu odwiedzaliśmy strzelnicę. Co prawda nie mogłam się pochwalić taką skutecznością oddawania strzałów jak Valentina, ale też nie byłam najgorsza.

To dzięki Florinowi odnalazłam swoją drugą pasję, którą skrzętnie ukrywałam od czterech lat. Tworzenie prostych programów nawet na początku nie sprawiało mi trudności. Mój ochroniarz szybko się zorientował, że w mig pojęłam język programowania, jakby to była tabliczka mnożenia.

Gdy przemycił dla mnie lepszy komputer, szybszy i bardziej profesjonalny, rozpoczęła się moja prawdziwa przygoda. Na starcie zaliczyłam kilka kursów, które pozwoliły mi opanować podstawy tworzenia programów, a następnie poszło już z górki. Praktycznie każdą wolną chwilę poświęcałam na szkolenie swoich umiejętności i pogłębianie wiedzy.

Ogromnym wsparciem okazało się kilka osób, które poznałam na forach komputerowych, a szczególnie jedna o pseudonimie DevilBreath. Po kilku miesiącach znajomości wprowadził mnie do podziemnego świata cyberprzestrzeni i nauczył wielu przydatnych umiejętności, które były niezbędne podczas korzystania z komputera na poziomie i w zakresie, jakiego potrzebowałam.

Jeśli ktoś w tym momencie śledziłby moje poczynania w sieci lub próbował mnie zlokalizować, to zostałby powiadomiony, że siedzę w jakiejś zapuszczonej wiosce w samym środku brazylijskiej puszczy.

Moje umiejętności rosły z miesiąca na miesiąc. Okazało się, że mam spory talent, a oprócz tego jestem bardzo pojętną uczennicą. To była moja jedyna droga do wolności.

Odkąd sięgałam pamięcią, wpajano mi, że urodziłam się tylko po to, żeby w przyszłości stać się potulną żoną mafiosa, któremu powinnam grzać łóżko i przytakiwać. Jedno było jednak pewne: mój charakter w ogóle nie przystawał do roli, jaką szykował dla mnie ojciec.

Przez kilka ostatnich lat pracowałam cholernie ciężko, by pewnego dnia zniknąć z radaru i na zawsze zapaść się pod ziemię.

PRZYSIĘGA MIŁOŚCI - Krwawe Rozgrywki #2|| JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz