Rozdział 3

3.3K 257 81
                                    

Liliana

Czułam potworne zmęczenie. Od kilkunastu godzin pracowałam bez wytchnienia, wpatrzona w ekran laptopa, więc teraz miałam wrażenie, jakby pod moimi powiekami znalazły się tysiące drobniutkich ziarenek piasku utrudniających normalne widzenie. Stawało się to coraz bardziej uciążliwe. Dodatkowo co jakiś czas czułam na sobie wzrok Alexandra, a gdy na niego zerkałam, przyłapywałam go na bezczelnym gapieniu się.

Chyba się domyślił, kim jestem.

Na świecie było kilka osób, które proponowały swoje usługi w cyberprzestrzeni, jeśli chodziło o pisanie unikatowych programów na zamówienie w mniej legalny sposób, czyli pozostając w ukryciu. Dodatkowo, w tym bardzo wąskim gronie, byłam jedyną kobietą.

– Chodź, Liliano, zaprowadzę cię do sypialni gościnnej. Prześpisz się trochę. – Lorenzo stanął nagle obok mnie, kładąc mi ciężką dłoń na ramieniu.

– Ale ja teraz nie mogę, muszę...

– Liliano, to jeszcze nie koniec, a zmęczona do niczego nam się nie przydasz.

Zdjęłam okulary, potarłam zaczerwienione oczy, po czym zerknęłam na ekran i kilkoma kliknięciami ustawiłam głośny alert. Zamknęłam laptop z cichym trzaskiem.

– No dobrze. W sumie mogę się chwilę zdrzemnąć – przyznałam mu rację, z głośnym westchnieniem podnosząc się z fotela. – Ale jak tylko coś znajdziecie, macie mnie od razu obudzić, jasne?! – poprosiłam stanowczo, a trzej mężczyźni obecni w gabinecie ochoczo przytaknęli.

Zgarnęłam laptop pod pachę, sięgnęłam po plecak i ruszyłam za starszym Deluzzem.

Wystrój sypialni gościnnej był zdecydowanie kobiecy. Dominowały ciepłe odcienie beżu przełamane ciemną czerwienią dodatków i aksamitnych obić mebli.

– Co z Florinem? – Odwróciłam się na pięcie, stając twarzą w twarz z Lorenzem, bo nagle przypomniałam sobie o swoim ochroniarzu. – Nikt nie może go tutaj zobaczyć. Wszyscy myślą, że jestem w domu dziadka, a jeśli...

– Niczym się nie przejmuj. Sawerio zabrał go do siebie. Jeśli będziesz chciała wracać, to jeden z moich ludzi zgarnie go po drodze i odwiezie was razem.

– Dzięki.

– W łazience masz wszystko, czego możesz potrzebować, więc się nie krępuj. – W jego głosie słychać było dojmujące zmęczenie.

Skinęłam głową, a gdy zamknął za sobą drzwi, wyjęłam z plecaka kosmetyczkę. Potrzebowałam prysznica i chwili dla siebie, żeby przez moment odpocząć od nadmiaru emocji.

Oparłam dłonie o ścianę i opuściłam głowę; ciepłe strumienie wody spływały po moich plecach, przynosząc ukojenie. Przez kilka długich chwil stałam pod deszczownicą i rozkoszowałam się obłokami pary i słodkim zapachem pianki pod prysznic.

Zasypiając w wygodnym łóżku, rozmyślałam o mojej kochanej kuzynce, która była w łapach zdradzieckiego sukinsyna. Znałam Timura. Odkąd pamiętałam, zawsze towarzyszył swojemu szefowi, ojcu Valentiny, Aleksiejowi, gdy odwiedzali nas w Rumunii. Nie mogłam pojąć, jak to możliwe, że nikt wcześniej nie zauważył jego chorej obsesji. A teraz wszyscy ponosiliśmy tego konsekwencje.

W tej koszmarnej sytuacji było jednak coś dobrego. Valentina miała ogromne szczęście, że to Lorenzo jest jej narzeczonym. Kompletnie oszalał na jej punkcie, więc poruszy niebo i ziemię, żeby sprowadzić ją do domu. Jednak coś zawsze mogło pójść nie tak.

Jakiś czas temu podsłuchałam rozmowę dziadka z Aleksiejem, gdy zastanawiali się nad drugą opcją, gdyby Lorenzo jakimś cudem nie przyjął jego propozycji małżeństwa z Valentiną. Nie mogłam uwierzyć, że dziadek zasugerował Malcolma Stuarta, którego ojcem był George kierujący mafijnym półświatkiem w Irlandii. Irlandczycy nie cieszyli się dobrą sławą. Historie opowiadane na ich temat wywoływały ciarki obrzydzenia i przerażenie. Krążyło o nich wiele różnych plotek, z których można było wysnuć konkretne wnioski: byli potworami w ludzkiej skórze.

Ojciec i syn słynęli nie tylko z bezwzględności i wyszukanych tortur, ale także z kompletnego braku szacunku do kobiet. Zajmowali się głównie handlem żywym towarem. Większość domów publicznych w Irlandii należała do nich, a oni byli znani z tego, że testowali dziewczyny, zanim oddawali je w ręce klientów lub sprzedawali.

Gdy dowiedziałam się, że Malcolm jest brany pod uwagę, trochę poszperałam. Nie sprawiło mi szczególnej trudności podpięcie się pod ich domowy system monitorujący posiadłość oraz pod system kamer zamontowanych w ich największym i najbardziej znanym klubie Impossible, który wspólnie prowadzili w Dublinie. To, co zobaczyłam na nagraniach, utwierdziło mnie w przekonaniu, że podobnie jak ojciec, Malcolm również był niezrównoważonym psychicznie brutalnym psycholem. Na taśmach zostały uwiecznione gwałty na młodych dziewczynach, a to i tak nie było najgorsze. Gwałcili je, używając w zasadzie wszystkiego, co mieli pod ręką, a oprócz tego odurzali dziewczyny jakimś świństwem, żeby były spokojne i uległe.

Na jednym z nagrań zarejestrowanych w rezydencji starszego Stuarta dostrzegłam żonę George'a, która przechadzała się korytarzami, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co się działo w salonie czy w innych pomieszczeniach. Nie robiły na niej wrażenia półnagie kobiety snujące się bez celu, odurzone narkotykami, błagające o pomoc i zanoszące się płaczem.

Wyglądało na to, że szef irlandzkiej mafii lubił podporządkowane kobiety i nawet ze swojej żony zrobił bezmyślną marionetkę.

Nie chciałam sobie wyobrażać, co czekałoby Valentinę po ślubie z tym psycholem. Zapewne skończyłaby podobnie.

Nie byłam typem marzycielki czekającej na księcia z bajki, ale mimo to miałam nadzieję, że spotkam kiedyś człowieka, który będzie dla mnie wszystkim, a ja będę dla niego najważniejszą kobietą na świecie.

Moje serce nigdy nie zabiło szybciej na widok mężczyzny... aż do pewnego czerwcowego wieczoru, gdy próg rezydencji dziadka przekroczył Leonardo Deluzzo. Nie potrafiłam tego logicznie wytłumaczyć. Gdy ścisnął moją dłoń, między naszymi ciałami przepłynął niewidzialny prąd, jakby nasze spotkanie było zwiastunem czegoś ważnego i silnego. Wpatrywałam się w jego płonące czarne oczy i zauważyłam moment, w którym poczuł to samo. Jego źrenice się rozszerzyły, a twarz wyrażała jedno – zaskoczenie.

Leonardo różnił się diametralnie od mężczyzn, których wcześniej spotkałam. Był charyzmatyczny, pewny siebie i potwornie seksowny. Garnitury i koszule szyte na miarę, przylegające ciasno do jego wyrzeźbionego ciała, podkreślały jego boską sylwetkę.

Nikt do tej pory nie wzbudził we mnie takiej fali przerażających, a jednocześnie niezwykle silnych uczuć jak Leonardo. Był niemożliwie intrygujący, szalenie onieśmielający, ale kompletnie poza moim zasięgiem.

Próbowałam zmusić krwawiące serce, żeby stłumiło uczucie, które niespodziewanie wyzwolił.

Nie mógł być moją przyszłością. Mimo że topniałam w jego obecności i pragnęłam tylko jego.

PRZYSIĘGA MIŁOŚCI - Krwawe Rozgrywki #2|| JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz