- Bennet, weź zwolnij... - sapnął Severus, kiedy puchonka wbiegała na schody z prędkością dźwięku.
- To ty przyspiesz - odparła kilkanaście schodków przed nim.
Slughorn jak zwykle przetrzymał ich na przerwie, przez co byli spóźnieni na kolejne zajęcia. Bennet na transmutację, a chłopak na historie magii, która odbywała się również na pierwszym piętrze. Mimo, że obydwoje byli spóźnieni, to tylko blondynce zależało na tym, by jak najszybciej wydostać się z lochów.
- Rany! Snape, pośpiesz się, bo cię zostawię - powiedziała z lekką zadyszką, kiedy zobaczyła, że chłopak się wlekł.
- Binns nawet nie sprawdza obecności, więc rozmyślam, czy w ogóle opłaca mi się iść - stwierdził zamyślonym głosem, na co dziewczyna fuknęła pod nosem. - Jeśli chcesz, to możemy się przejść na błonie. Ładna pogoda dziś - dodał.
- Chyba cię coś boli. Ja idę na lekcje - rzuciła. - Za niecałe dwa tygodnie są SUMy, a ty chcesz wagarować. - Spojrzała na niego oceniająco, a ten tylko wzruszył ramionami.
- Nie stresuj się tak, przecież zdasz tę transmutację.
- Dzięki za słowa wsparcia, ale McGongall nie podziela twojego optymizmu. Na Merlina, czemu ja tu dalej stoję! - wrzasnęła i znowu zaczęła wbiegać po schodach. - Do później! - rzuciła, będąc prawie na końcu.
Snape uśmiechnął się lekko pod nosem i spokojnym krokiem, szedł przed siebie, wcale nie czując powinności, by zdążyć na lekcję. Korytarze były w większości puste, więc dźwięki kroków puchonki wydawały się bardziej donośne.
Od ich ostatniej kłótni i pojednania minęło sporo czasu, podczas którego ślizgon nauczył się ufać Romie. Puchonka stała się jego dobrą koleżanką, która aspirowała na miano przyjaciółki. Spędzając z nią czas, zauważył, że aroganckie i wybuchowe zachowanie jego przyjaciół zaczęło go męczyć i wręcz denerwować. Jednak mimo uśmiechniętej puchonki u boku, nie mógł przestać myśleć o Lily, która dalej się do niego nie odzywała. Jej oziębłość przyprawiała chłopaka o koszmary i złe samopoczucie. Starał się wiele razy załagodzić sytuację między nimi, jednak po setnej próbie zdał sobie sprawę, że to nie miało sensu i zaczął powoli przyzwyczajać się z myślą, że nigdy nie będzie jak kiedyś.
Snape wszedł na dziedziniec stwierdzając, że woli nacieszyć się ciepłą pogodą, niż siedzieć w dusznej klasie. Usiadł na jednej z ławek i po prostu obserwował widoki, nie myśląc za dużo. Nim zauważył, zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji. Na dziedzińcu zaczęły pojawiać się tłumy uczniów, które chciały skorzystać z pięknego dnia, lub musiały dostać się na lekcje zielarstwa, czy opieki nad magicznymi stworzeniami.
Kilka metrów przed chłopakiem pojawiła się ruda czupryna włosów. Ślizgon spojrzał w stronę porcelanowej twarzy Evans, jednak ta nie pofatygowała się nawet, by odwrócić w jego stronę głowę, nawet jeśli kątem oka zobaczyła jego postać. Idący za nią Huncwoci zaśmiali się na ten żałosny widok, a gdy ten posłał im chłodne spojrzenie, wybuchli jeszcze głośniej.
Relacja Severusa z gryfonami, była jeszcze bardziej zagmatwana niż wcześniej, o ile było to w ogóle możliwe. Ślizgon myślał, że znając tajemnicę Lupina, będzie mógł trzymać gryfonów w garści, jednak tamci nie mogli pozwolić, by tylko on miał ultimatum. Musieli znaleźć na niego jakiś haczyk i niedługo później udało się im go zdobyć.
- Potter! Przestań deptać peleryną, bo zaraz spadnie! - warknął Syriusz, który szedł na przodzie ich pociągu widmo.
- Mam ci przypomnieć kogo to peleryna? Powinienem być na przodzie! - zdenerwował się i nadepnął na piętę przyjaciela, przez co ten wciągnął głośno powietrze.
CZYTASZ
Wąż i Borsuk • Severus Snape
FanfictionRoma, podobnie jak Huncwoci, nie spodziewała się, że piąty rok nauki w Hogwarcie zmieni tak dużo. Ich długoletnia przyjaźń przetrwała już wiele, ale co stanie się gdy Roma zacznie zadawać się z "wrogiem" Huncwotów? Bo każdy wąż potrzebuje swojego b...