- Już spokojnie - Bennet starała się ze wszystkich sił uspokoić Anthonego, który miał tak mokrą twarz od łez, jakby wpadł do kałuży. - Dlaczego się do ciebie przyczepili? - zapytała, a chłopak wziął głęboki oddech.
- B-bo oni nie chcą... żebym przyjaźnił się z ich siostrą... - powiedział smętnie pociągając nosem co któreś słowo. - Zoey też jest ślizgonką i... chciałem ją odwiedzić, ale Troy mnie zauważył i zawołał Caluma... - wytłumaczył jej speszony.
Dopiero teraz Roma pokojarzyła o kim mówił puchon. Cała trójka wymienionych wcześniej uczniów, była rodzeństwem, które należało do domu Slytherina. Zoye Briggs była pierwszoklasistką jak Anthony, Calum chodził do trzeciej klasy, a Troy do ostatniej. Cała trójka miała brązowe włosy i charakterystyczne pieprzyki rozsypane po twarzy.
- A... - Bennet nie wiedziała, jak zabrać się do tego tematu. - Ta Zoey... to...
- Nie myśli, jak bracia. - Chłopak domyślił się do czego zmierzała starsza dziewczyna. - Jej nie przeszkadza, że jestem... szlamą...
- Bo nie jesteś! - zdrenowała się blondynka. - Jesteś pełnoprawnym czarodziejem, więc nie nazywaj się tak, bo inaczej dajesz zezwolenie innym, by się tak do ciebie zwracali. - Spojrzała na niego w taki sposób, że poczuł wstyd. - Wstawaj, idziemy na lunch - powiedziała dziarsko po chwili podnosząc się z fotela. - Chodź tu. - Przysunęła go przed siebie i przetarła jego oczy, pod którymi dalej były ślady łez i zmierzwiła mu czarne włosy. - Broda do przodu, wyprostuj się i pewnym krokiem wejdziemy razem do Wielkiej Sali.
Anthony uśmiechnął się do dziewczyny. Nie sądził, że ktoś o tyle od niego starszy będzie tracił czas na jego mazgajstwo, które co chwile wytykali mu niektórzy uczniowie. Jedenastolatek wiedział, że powinien bardziej panować nad swoimi emocjami, ale nie mógł nic poradzić na łzy, które bez jego zgody zbierały mu się w oczach.
- Słuchaj, jak będą cię jeszcze dręczyć to idź do Sprout, a jeśli tego nie chcesz to przyjdź do mnie czy kogoś starszego. - Chłopak wpatrywał się w dziewczynę niczym w superbohatera, który po wygranej walce wygłaszał mowę motywacyjną. - Okej? - zapytała, a on potrząsnął twierdząco głową. - Puchoni trzymają się razem i zawsze możesz liczyć na pomoc kogoś z nas - powiedziała mu na zakończenie.
Anthony, już całkowicie w dobrym humorze, bez śladów zaczerwieniem na twarzy, szedł w stronę stołu puchonów, zaraz obok starszej koleżanki. Obydwoje natknęli się wzrokiem na Troya i Caluma, którzy szczerzyli się do nich perfidnie.
Crowley po rozmowie z dziewczyną czuł się o wiele pewniej, więc spojrzał na nich najbardziej obojętnym spojrzeniem, jakie udało mu się wyciągnąć ze swojej kartoteki. Siedzącą naprzeciwko nich Zoye, wyszeptała pod nosem ciche "przepraszam". Anthony posłał jej lekki uśmiech, który miał pokazać, że wszystko było w porządku.
Ze wszystkich stołów zniknęły już półmiski z jedzeniem oraz wazony z piciem, jednak większość uczniów została w Wielkiej Sali. Ze względu na odwołane zajęcia, uczniowie postanowili wykorzystać swój wolny czas na gry i przesiadywanie w olbrzymiej sali.
- Wydaje mi się, że powinniśmy jej powiedzieć... Koń na a sześć. - Pionek Pettigrew powędrował wprost w pułapkę Syriusza, na co ten wyszczerzył się od ucha do ucha i już chwilę później posłał swojego hetmana, by ten przebił figurkę przeciwnika mieczem.
- Nie teraz - odparł Lupin, na stwierdzenie Petera. - Nie chce jej mówić przed świętami...
- Przecież i tak się domyśli - stwierdził James, patrząc na stolik puchonów, przy którym przyjaciółka rozmawiała z młodszym chłopakiem. - Tak jak my - dodał.
CZYTASZ
Wąż i Borsuk • Severus Snape
FanfictionRoma, podobnie jak Huncwoci, nie spodziewała się, że piąty rok nauki w Hogwarcie zmieni tak dużo. Ich długoletnia przyjaźń przetrwała już wiele, ale co stanie się gdy Roma zacznie zadawać się z "wrogiem" Huncwotów? Bo każdy wąż potrzebuje swojego b...