schlierenzauerxmorgenstern

425 28 23
                                    

-Chcesz się zdrzemnąć?- Zapytał mnie blondyn, gładząc spokojną dłonią moje zmierzwione włosy. Wtuliłem się mocniej w jego umięśniony bok i przejechałem zimnymi opuszkami po jego łopatce.

-Możemy się poprzytulać? – Wymruczałem w jego klatkę piersiową, muskając ustami jego tors.

-Możemy, ale pamiętaj, że musimy jechać po Lily do przedszkola.- Przypomniał mi, jego oddech był gorący na moim czole.

Zerwałem się do pozycji siedzącej i zamrugałem zaspanymi powiekami. Schowałem twarz w dłoniach, opierając się na łokciach. Wziąłem kilka głębokich oddechów. Niechętnie spojrzałem na drugą połowę łóżka, która od lat pozostawała tak samo pusta i zimna. Zrzuciłem z siebie kołdrę i przedreptałem do kuchni, gdzie wyjąłem z lodówki otwartą wcześniej butelkę szkockiej. Usadowiłem się na blacie i upiłem duży, palący w gardło łyk. Skrzywiłem się lekko, opierając głowę o zimną powłokę lodówki poczułem ulgę. Skupiłem zmęczony wzrok na wiszący po drugiej stronie zdjęciach. Pociągnąłem nosem, patrząc na zdjęcie zrobione kilka lat temu na urodzinach Hayboecka.

-Kupić ci tabletki nasenne?- Zerknąłem na stojącego w progu Manuela, nawet nie usłyszałem jego kroków. Westchnął i usiadł na blacie obok. – I jeszcze pijesz na pusty żołądek. Jestem dumny z twojego odpowiedzialnego zachowania, Greggi. Wzorowy dorosły mężczyzna.

-Mieszkasz u mnie w domu, więc licz się ze słowami.- Zagroziłem mu palcem, trzymając w tej dłoni butelkę.

-Wiesz, że mam jego numer telefonu? Zawsze mogę ci go użyczyć, albo cię wyręczyć i sam do niego zadzwonić. – Spojrzałem na niego spode łba.

-Może ja ci użyczę kilku szarych komórek, bo twoje z wiekiem wyparowują. – Przerwałem, żeby upić spory łyk z butelki. – Plus, jak ty to sobie wyobrażasz? Co? Co takiego miałbym mu powiedzieć?

-Cześć, Thomas. Byłem idiotą, że cię zostawiłem. Od tego czasu jestem wrakiem człowieka i cieniem samego siebie, nie radzę sobie z życiem bo ciebie w nim nie ma. To na początek, potem możesz dorzucić coś w stylu, że jesteś głupi, że nadal go kochasz o czym chyba wszyscy wiemy i takie tam inne bzdety. Jak to, że usychasz z tęsknoty do niego albo, że powoli zmieniasz się w alkoholika.

-Ty chcesz mnie wyprowadzić z równowagi, czy udajesz swoją głupotę. – Strzeliłem go z otwartej dłoni w tył głowy.

-No co, chyba sam muszę interweniować, bo ty się prędzej zapijesz i zabeczysz niż coś zrobisz. A nie mam w planach grzebać najlepszego przyjaciela. Jeszcze kiedy nic mi nie przepisałeś.- Powiedział oburzony i zeskoczył na podłogę po czym wyrwał mi z ręki butelkę i wylał jej zawartość do zlewu.

-Cwelu jeden! Masz mi ją odkupić. – Zawołałem oburzony jego idiotycznym zachowaniem.

-Nie będę cię wspierał w nałogu. – Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

-A ten alkohol wczoraj to się znikąd pojawił?- Pociągnął mnie za rękę, zrzucając mnie w ten sposób z blatu.

-Idziemy spać, i tak łamie twoją głupią zasadę, że nie dzielisz z nikim łóżka. Wole cię mieć na oku. – Powiedział ciągnąc mnie do mojej sypialni.

Xxx

-Manu, idź otwórz. – Jęknąłem w poduszkę słysząc głośny dźwięk dzwonka. Szturchnąłem leżącego obok mnie Manuela po żebra.

-Twój dom.- Burknął niskim głosem w poduszkę. Kopnąłem go z kolana w udo. – DOBRA! Idę, ale ty gotujesz obiad i kolację. Ze śniadaniem ci nie ufam. Nie będę jadł tych twoich zielonych koktajli, cwelu.

Ski jumping one shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz