-Halvor! Poczekaj!- Odwróciłem się, słysząc za sobą znajomy głos. W moim kierunku biegł szeroko uśmiechnięty i lekko zdyszany Huber. Wyciągnąłem przed siebie ręce widząc, że nie zwalnia. Tak jak się spodziewałem, podjechał na oblodzonej ziemi i praktycznie wpadł w moje ramiona. Złapałem go w pasie, w ostatniej chwili ratując przed spotkaniem z betonem. – Jezu, dziękuję.
-Nie ma za co, ale proszę uważaj trochę bardziej. – Powiedziałem, gdy stał już stabilnie. – Nie zawsze będę obok, żeby cię złapać.
- Kurczę, a ja głupi myślałem, że będziesz za mną chodził 24/7. – Wywróciłem oczami na jego wesoły ton głosu. – Ale możesz powiedzieć, że na ciebie poleciałem.
-Oho, czyli tak mam to interpretować? Dzięki oblodzonej ziemi wpadłeś w moje ramiona a ja, jako książę ratujący cię z opresji ochroniłem cię przed upadkiem?- Daniel szeroko się uśmiechnął, a ja zdałem sobie sprawę, że moje ręce nadal spoczywają na jego talii. Cofnąłem je szybko, czując jak pieką mnie policzki.
- Mhm, mniej więcej. Robisz coś dzisiaj? - Zapytał, a ja pokręciłem głową.
-Z tego co wiem, to nic. Dzisiaj wszyscy postawili na odpoczynek. Turniej wszystkich wymęczył. – Blondyn przytaknął kiwając się na stopach w przód i w tył. – Znowu się poślizgniesz.
-Ale jesteś obok, żeby mnie złapać. – Puścił mi oczko. Zagryzłem wnętrze policzka, nie wiedziałem z bardzo jak interpretować jego zachowanie. Czy powinienem interpretować je w ten sposób, w który chciałem? Czy może źle odbierałem jego przyjazne zachowanie? – Nie myśl tak bo ci się mózg przepali.
-Sorry. A ty? Nie świętujesz?- Zapytałem poprawiając spadającą mi z ramienia torbę.
-Trener zabronił nam pić alkoholu w hotelu, więc jutro mamy gdzieś wyjść kadrowo. – Parsknąłem śmiechem, a chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony. – No i co cię tak rozśmieszyło?
-Zakaz alkoholu. Nie możecie pić w hotelu ale na mieście już tak?- Zapytałem szeroko się uśmiechając.- Nie boi się, że zrobicie bydło na mieście?
-Trener uważa, że w miejscu publicznym mniej się opijemy. Ewidentnie za mało czasu z nami spędził. – Chłopak wyjął z kieszeni telefon po czym wystukał coś i schował go z powrotem do kieszeni kurtki. – Mój współlokator właśnie mnie poinformował, że nie ma zamiaru wracać na noc do pokoju. Nie, żeby to było jakieś ogromne zdziwienie.
- Z kim masz pokój?- Zapytałem lekko zdziwiony jego słowami.
-Z Kraftem. – Powiedział, jakby to była oczywista sprawa.
-To gdzie on będzie spał, jak nie wróci do waszego pokoju?- Huber spojrzał na mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
- Ty się mnie naprawdę pytasz?- Przytaknąłem, nie rozumiejąc dlaczego to takie dziwne. – U Hayboecka. A co za tym idzie, ja będę sam więc może chciałbyś umilić mi ten, jakże samotny wieczór?
-Yyy, chcesz żebym do ciebie przyszedł? – Chłopak przytaknął energicznie. – Okej, dasz mi chwilę? Ogarnąłbym się i przyszedł do ciebie, tak za 20 minut?
-Okej, jestem za. Pokój 143. Do zobaczenia. – Chłopak posłał mi słodki uśmiech i pewnym krokiem ruszył w kierunku windy. Schowałem twarz w dłonie i głęboko westchnąłem. Mnie chyba pogięło.
-Granerud, co ty tu jeszcze robisz? Jak się przeziębisz to dostaniesz w łeb. – Odwróciłem się gwałtownie słysząc głos trenera. – Chodźże do środka, a nie stoisz na śniegu.
Xxx
- Powiesz mi dlaczego układasz włosy? Ty nigdy nie układasz włosów. – Tande stał oparty o framugę, przyglądając się uważnie moim poczynaniom. –Czekaj, pomogę ci bo robisz jeszcze większy bajzel.
CZYTASZ
Ski jumping one shots
FanfictionKolejna część opowiadań o naszych ulubionych skoczkach narciarskich! ✌🏻