2

51 0 0
                                    

2

Chyba na mnie nie naskarżysz?

Budzik. To było wszystko, co dostało się do mojej, śniącej jeszcze, podświadomości. Przewróciłam się na bok, dodatkowo okrywając głowę kołdrą, jednak uporczywe dzwonienie nie ustawało. Z cichym więc stękiem podniosłam się do siadu. Mając na wpół przymknięte oczy, sięgnęłam w stronę szafki nocnej, na której powinna znajdować się moja komórka. Była tam i wydawała te okropne dźwięki. Wzięłam ją do ręki, bardziej na wyczucie niż z powodu wykorzystania wzroku, ale udało mi się wyłączyć ten dzwonek.

Odetchnęłam, odkładając urządzenie. Przetarłam twarz dłońmi, by choć trochę się rozbudzić. To jednak nie pomogło. Dlatego też wstałam, skierowałam się do łazienki i tam ochlapałam skórę zimną wodą. Aż się wzdrygnęłam, jednak osiągnęłam zamierzony skutek.

Spojrzałam w lustro. Młoda, według opinii śliczna dziewczyna. Białe włosy z niebieskim ombre, sięgające łopatek, naturalnie proste. Czekoladowe oczy, nieco błyszczące, jednocześnie tak bardzo w tym momencie zmęczone, Pełne, bladoróżowe usta, jak dla mnie nieco zbyt pełne.. Mały, prosty nos, ale trochę zbyt podniesiony jego czubek. Zwykły industrial w uchu, poza standardowym przekłuciem większości dzieci. Mimo wszystko całkiem nieźle.

Odeszłam od lustra, by zająć się poranną toaletą. W następnej dopiero kolejności zabrałam się za śniadanie. Wyciągnęłam biały półmisek z szafki, stawiając go na stole. Do połowy nałożyłam jogurtu. Umyłam maliny i jagody, potem biorąc się za granat i banana. Kiedy wszystko było gotowe, wrzuciłam owoce do jogurtu. Ostatnim elementem były płatki kokosa. Zabrałam łyżkę i miskę, kierując się do stołu. Jadłam w zupełnej ciszy. Nie zajęło mi to jednak długo.

Kolejnym punktem poranka było ubranie się. W tym celu skierowałam się do garderoby. Ostatecznie postawiłam na żółty wełniany sweter-golf, czarną spódniczkę i zwykłe trampki. Dodatkowo lekki makijaż, na który składały się kreski i błyszczyk, i mogłam powiedzieć, że jestem gotowa do wyjścia.

Złapałam plecaczek, pakując do niego portfel i komórkę, po czym wyszłam z domu. Zamknęłam go, klucze chowając do plecaczka. Wsiadłam do samochodu, praktycznie od razu ruszając w stronę pracy.

Po znalezieniu się na parkingu i późniejszym zaparkowaniu, znalazłam się w pomieszczeniu dla personelu. Tam do swojej szafki włożyłam plecaczek i kluczyki od samochodu, wcześniej wyciągając komórkę. Nie miałam żadnych wiadomości. Było już po szóstej, a to znaczyło, że zmiana się zaczęła. Zaklęłam, chowając telefon do szafki, po czym szybkim krokiem skierowałam się na swoje stanowisko.

Na miejscu już czekał na mnie Rafał. Pracował prawie tyle samo co ja, do tego na tym samym stanowisku - recepcjonista. Był jednak nieco ode mnie starszy. Miał bowiem 24 lata. Krótkie blond włosy, szare szczere oczy. Jednak najbardziej kojarzyłam go po szerokim uśmiechu. Praktycznie nie było dnia, by ten chłopak się nie uśmiechał. Nie mogłam jednak powiedzieć, byśmy się przyjaźnili, na pewno byliśmy dobrymi kolegami.

- Spóźniłaś się - przywitał mnie tymi słowami, gdy zajmowałam swoje miejsce. Próbował brzmieć poważnie, ale właśnie ten uśmiech wszystko niszczył.

- Tylko kilka minut. Chyba na mnie nie naskarżysz? - Uniosłam lekko brwi, przypatrując mu się uważnie. Jak się spodziewałam, zaśmiał się. Sama również się uśmiechnęłam. - Jakieś nowości?

- Nie. Mamy jedną nową rezerwację, goście jeszcze śpią - zakomenderował to, co zapewne przekazała mu poprzednia zmiana. - Przynajmniej teoretycznie, bo wiadomo co oni robią w tych pokojach? - Poruszył brwiami, na co go zbeształam.

ZnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz