Chłopak wrócił do domu i oszołomiony usiadł na krześle. Nie docierał do niego fakt, iż sama Śmierć wyznała mu prawdziwą miłość, która może nie spotkała jej w całym życiu.
Nastolatek odetchnął i wolnym krokiem powłóczył po schodach na piętro do swego pokoju.
David długo jeszcze nie potrafił zasnąć. Dręzyły go wszelakie koszmary i myśli po spotkaniu ze Śmiercią. Nieustannie wiercił się i przewracał w swoim łóżku, szeleszcząc niemiłosiernie szarą pierzyną. Myślał o niej - czarnej zjawie, najniebezpieczniejszej kreaturze, najgroźniejszej istocie na ziemi, która pewnie teraz siedziała samotnie na wzgórzu ze złamanym sercem.
Nie mógł spać, za żadne skarby świata; ciągle bowiem słyszał w swojej głowie cieniutki, cichy głosik, lekko zachrypnięty: ,, David?". Chłopak jednak zatkał uszy wielką poduszką i wtedy udało mu się zasnąć.
***
Nazajutrz przywitała go niezbyt przyjemna niespodzianka, jaką był wcześnie ustawiony budzik.
- Jak dobrze wstać - pomyślałby zapewnie, gdyby tylko nie była godziny 6:21 nad ranem.
Westchnąwszy, David przeciągnął się, ziewnął i wstał. Już po niespełna pięciu minutach dom przepełnił się zapachem porannej kawy i bułeczkami z nutellą i grubą warstwą masła. Kiedy więc zanurzył swe zęby w pysznej kanapce, od razu zapomniał o wszystkich utrapieniach, nawet o żałosnym, zepsutym budziku. Smak słodyczy nutelli przypomniał mu słodkie dzieciństwo, a kostka masła w tym zawarta - tłusty smak goryczy.
Niespiesznie zjadł posiłek i bez większego namysłu wrzucił wszystko do zmywarki, w której tkwiło już całe mnóstwo innych naczyń do zmywania.
- Pozmywam potem - stwierdził, wzruszając ramionami.
W domu panowała cisza oraz niezwykle przyjemna i spokojna atmosfera wczesnego poranka. To właśnie sprawiało, że David już od samego przebudzenia czuł się, jak gdyby zapadł w dziwny stan, podobny do cichego, dobrego nastroju.
Przetarł lekko zmęczone oczy, założył kapcie i otworzył wejściowe drzwi, aby powitać kolejny pochmurny dzień.
Lecz to, co zobaczył, jeszcze na długo utkwiło mu w pamięci.Na ulicy, na której teraz nie jechał ani jeden pojazd, leżały ludzkie zwłoki, ponadto co chwila było słychać okrzyki, właśnie o pomoc i jęki, po których zapadała cisza. Na widok strumyka krwi płynącego u jego stóp niemal nie zemdlał.
Dopiero teraz okrzyki bólu były słyszalne, a jęki mrożące krew w żyłach. Naraz do chłopca doczołgał się starszy mężczyzna, który ciężko dysząc, błagał o pomoc. Jego słowa przypominały raczej bełkot. Naraz złapał się za gardło i głośno kaszlał. David przykucnął przy chorym człowieku, lecz wtedy ten skonał, a z jego ust popłynęła ciemna krew.
Oszołomiony nastolatek próbował uratować starca, lecz było już za późno.
- O, witam - odezwał się nagle radosny, ochrypły głos.
- Coś ty zrobiła?! - wybuchnął oszołomiony chłopiec, widząc stojącą przed nim Śmierć. - To twoja sprawka, nie?
Wyprostował się i skarcił zjawę zdumionym spojrzeniem. Trudno było stwierdzić, czy był teraz bardziej wściekły czy zszokowany.
- Powiedziałeś przecież, że gdybyś był ostatnią osobą na ziemi, zakochałbyś się we mnie - odparła lekko zdumiona. - Więc wywołałam śmiertelną pandemię. Nic prostszego!
David zamarł. Po chwili ciszy zebrał wszystkie swoje myśli i głośno zakrzyknął:
- Jesteś okropna! Głupia! Wścibska! Bezduszna! Zabiłaś wszystkich ludzi na ziemi! Nie jest ci wstyd?! Nienawidzę cię! Teraz albo przywróć im życie, albo wynoś się stąd! Jesteś tu niepotrzebna!!!
- Nie umiem przywracać życia... - mruknęła lekko zszokowana reakcją Davida.
- W takim razie odejdź! A kysz, stara łupo! Zdajesz sobie sprawę, co uczyniłaś?!
- Ale... - Śmierć podniosła palec wskazujący ku górze.
- Nie ma ,,ale"! Wynoś się, już!
Chłopak wysłał jej karcące spojrzenie, więc Śmierć skuliła się i niespodziewanie zaniosła płaczem.
- Chciałam dobrze... - szepnęła, co chwila pociągając nosem.
Zachowywała się teraz niczym dziki, bezpański pies, który bezradnie błaga człowieka o litość i przygarnięcie do siebie.
- Nie obchodzi mnie, co chciałaś - fuknął David, po czym wskazał na leżącego obok martwego staruszka. - Zabiłaś ich! Zabiłaś wszystkich! Jak mogłaś?!
- Przepraszam...! - zjawa ciężko dysząc, błagała o litość. - Myślałam, że się ucieszysz, w końcu nigdy nie lubiłeś ludzi...
- Dość! Tego za wiele! Wracaj tam, skąd przybyłaś! Nienawidzę cię! NIENAWIDZĘ!
Zaraz potem David zatrzasnął drzwi i zaniósł się wielkim, złośliwym płaczem. Oparł się przy drzwiach wejściowych i nieomal nie wyrwał wszystkich swoich włosów. Wpadł w naprawdę wielką furię i długo jeszcze nie umiał powstrzymać płaczu.
Do końca swego życia siedział w swoim domu, wychodząc jedynie do sklepu i kościoła. Większość czasu spędzał na swoim łóżku i głośno płacząc, przywierał do namokniętej łzami poduszki. Wiedział bowiem, że nigdy już nie spotka swoich kochanych rodziców. Nigdy też nie przyjdzie już do niego wkurzająca banda hultajów z podwórka ani żadna żywa istota na ziemi. Został więc sam, sam na całym wielkim świecie, pozbawiony wszelkich przeciwności losu, niczym bezpańskie, samotne zwierzę.
~ Koniec ~
CZYTASZ
I ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI☑️
Fiksi RemajaI oto wyłania się z czeluści czarna jak smoła postać, bezlitosna i nieznająca radości. To właśnie ona zabiera ludzi i przenosi w tamten świat. To ona ukrywa się po mrocznych zakątkach tak, aby żadna żywa istota nie zdołała jej zobaczyć. To ona równi...