XXXVI (+NOMINACJE)

149 11 27
                                    


Nie zastanawiał się, kto wyciągnął mnie z gruzów. Nie myślałam o tym, kto opatrzył moje poranione knykcie. Poranione, z mojej winy. 

Zamek... Nie przypominał zamku. Budynek wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Dzikie, nieposkromione. Tym właśnie tornadem, okazałam się być ja. Niszczycielska siła, potrafiąca niszczyć ściany. 

Stałam. Stałam i patrzyłam na moje dzieło. Na dzieło mojego zniszczenia. A inni, którzy stali, patrzyli na mnie. Na autorkę ich własnego koszmaru. 

Niektórzy płakali. Wzywali osoby, które zostały tam, pod kamieniami, drewnianymi belami. Inni klęli szpetnie i wykrzykiwali coś w moim kierunku. Tak mi się przynajmniej wydawało. 

Ta dziwna, nieposkromiona furia... Ona nadal krążyła w moich żyłach. I szeptała. Tak okropnie szeptała. Ostrymi pazurami, masakrowała moje myśli. Moje wspomnienia. Pozostała jedynie czerń. Czerń i śmierć. 

Więcej. Chcę więcej.

Ja nie chciałam. Chciałam... zniknąć. Zapaść się pod ziemię i już nigdy spod niej nie wychodzić. Zakopać się tak głęboko... Tak głęboko, żeby nikt mnie już nigdy nie odnalazł. I  krzyczeć. I płakać. Wyrywa włosy i gryźć ciało. 

Jak ja mogłam? Jak to się stało?

Furia odpowiadała. Szeptała i szeptała. Prosto do mojego ucha. Jakby dzieliła się ze mną sekretem.

Czymś zakazanym.

Ale tego już nie było. Tego co zakazane. Dziwaczne i niezrozumiałe dla mnie połączenie mocy ucichło. Przestało ciągnąc i głaskać. Odeszło. I zostawiło mnie samą sobie.

Taką samotną i zniszczoną...

- Ej!

Komuś w końcu udało się odciągnąć moją uwagę. Szarpnął mnie mocno za ramię, wykrzywiając je pod dziwnym kątem.

- Mówię do ciebie! 

Spojrzałam w intensywnie brązowe oczy. Jak kawa. Znałam te oczy. Jedno z nich, przecinała świeża, zapuchnięta i czerwona od krwi blizna. Musiał powstać na twarzy Kylo, kiedy mury się zawaliły. Była taka podobna do mojej... A jednak zupełnie inna. 

A te oczy... Jeszcze ostatniej nocy spoglądały na mnie z miłością. Teraz były nieprzyjemne puste. 

- Coś ty zrobiła?

Nie potrafiłam mówić. Nie potrafiłam się ruszyć. Nie byłam nawet w stanie zapłakać. Był zły, bardzo, bardzo wściekły. Na mnie. Swojego ucznia. Chociaż...chyba właśnie straciłam jego miano. 

- Zabiłaś prawie wszystkich. Wiesz co się z tobą stanie?

Nie musiał mi mówić. Wiedziałam. Jeśli ktoś rozsieje takie ziarno, ziarno śmierci, nie zasługuje na nic lepszego niż właśnie śmierć. Okrutna śmierć. 

- To wiedźma! Nikt nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego. Czy ty tego nie czujesz?! Ta moc... Jest jakaś dziwna. Nie powinna istnieć. 

Kylo spojrzał na właściciela dopiero co wypowiedzianych słów. Bez emocji, bez uczucia. 

- Tak. Nie powinna. Zabierzcie jej broń, zwiążcie jej ręce. Ktoś ma jej pilnować. Trzeba przeszukać te gruzy. Może komuś się udało.

Odszedł. Tak po prostu. Wydał rozkazy, nawet na mnie nie spojrzał. Chciałam za nim zawołać, chciałam go błagać. Ale po co? Po co cierpieć dalej, skoro pojawiła się okazja, aby od tego cierpienia uciec. Odciąć je od siebie. To było dobre posunięcie. Mądre. 

Dark- ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz