Rozdział 8.

538 57 21
                                    

Shuji siedział na Twoim łóżku przeglądając Twoje szkicowniki w których były niedokończone bądź porzucone przez Ciebie prace. Weszłaś do pokoju i usiadłaś obok niego, zerknął na Ciebie kątem oka, jednak wrócił do kartkowania zeszytu.

- Te są niezłe. - Pokazał Ci dwa porzucone szkice. Rzeczywiście były niezłe, były by skończone dawno, ale nie miałaś na to ochoty.

- Cieszę się, że Ci się podobają.

- Masz tu coś ciekawego jeszcze? - Spytał rozglądając się po pokoju.

- Nic, co mogłoby Cię interesować, dlatego mówiłam byś tu nie wchodził. - Westchnęłaś.

- Jasne.. jednak się rozejrzę. - Mówiąc to wstał i zaczął szukać czegoś co wzbudzi jego zainteresowanie. Ty jedynie oparłaś się o poduszki i śledziłaś chłopaka wzrokiem. - A to? - Pokazał na leki.

- Interesują Cię tabletki? - Spytałaś ironicznie.

- No, na co są?

- Witaminki. - Uśmiechnęłaś się.

- Jaaaasne. - Powiedział nieco podejrzliwie.

Dalej krzątał się po pomieszczeniu, ale nie znalazł nic wartego jego uwagi. Zatrzymał się i popatrzył na Ciebie, posłałaś mu niezrozumiałe spojrzenie.

- Chodźmy gdzieś.

- Ciekawe gdzie? - Spytałaś wstając z łóżka.

- Gdziekolwiek. Idziemy się przejść. - Mówiąc to chwycił Cię za rękę i ruszył do wyjścia. Zbiegając po schodach krzyknęłaś do [S.N] że wychodzisz.

Wyszliście z domu, nie wiedziałaś gdzie idziecie, ale jakoś o to nie pytałaś. Ufałaś mu. Oczywiście nie szliście w ciszy, rozmawialiście o wszystkim i o niczym.

- Jesteśmy na miejscu. - Powiedział.

Rozejrzałaś się. Jakiś duży plac ogrodzony wielkimi metalowymi blachami, które mają imitować ogrodzenie bądź mur.. jakieś ogromne skrzynie się tu znajdowały oraz ogromny stos starych, poniszczonych samochodów.

- Co to za miejsce? - Spytałaś.

- To tu, w Halloween Walhalla zawalczy z Toman. - Na to zdanie się przeraziłaś. Jak to? Przecież wiedziałaś, że są wrogami, że się biją ale nie sądziłaś że tak na poważnie. Szczerze, to myślałaś, że to są po prostu dziecinne zabawy. Jednak się myliłaś.

- Oh..

- Ta, rozumiem co czujesz, ale wolałem Ci o tym powiedzieć, niż żebyś się później na mnie wściekała, że Ci nic nie powiedziałem.

- Nie wiem co o tym myśleć. - Odpowiedziałaś dalej patrząc na ten plac.

- Wiesz, mogłabyś przyjść i popatrzeć jeśli chcesz, dużo osób będzie to oglądać.

- Nie wiem czy będę chciała na to patrzeć. Chodźmy już stąd. - Skierowałaś do wyjścia, a chłopak szedł za Tobą. Nic nie mówiłaś. Byłaś zła? Nie. Raczej smutna, zmartwiona. Twoi przyjaciele będą walczyć, a on daje Ci propozycję, żebyś sobie pooglądała to? Żałosne. Spróbujesz przekonać Mikey'ego żeby się nie bili, ale nie wiesz jak. Co mu niby powiesz? " Hej Mikey, bo Hanma mówi że będziecie się bić. Nie róbcie tego okej?" Ta, na pewno. Będziesz musiała to dobrze zaplanować.

- To gdzie teraz? - Spytał Cię Shuji.

- Nie wiem, powoli się ściemnia, więc chyba pójdę do domu, dobrze? - Uśmiechnęłaś się do niego.

- Jasne, odprowadzę Cię.

- Dzięki.

Znów szliście w ciszy, ale w takiej przyjemnej. Zastanawiałaś się czemu on nic nie mówi, głównie jest głośny i bardzo rozmowny, a teraz? Może zrozumiał, że propozycja Ci się bardzo nie spodobała i czuje się głupio? Nie, raczej nie, przecież mówimy tu o Hanmie. Tak czy inaczej chyba oboje potrzebowaliście wyciszenia.

"To jak, złamiemy pare zasad?" - Hanma X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz