Rozdział 3.

616 66 19
                                    

Dzisiaj miałaś ostatni dzień weekendu, więc chciałaś go fajnie spędzić sama ze sobą, bez nikogo. Wstałaś nie spiesząc się, znowu założyłaś jakieś wygodne ciuchy, lekko się podmalowałaś i wyprostowałaś włosy, zeszłaś do kuchni zrobić sobie herbatę, nie miałaś ochoty na nic do jedzenia. Głowa Cię nie bolała, więc czułaś się w porządku. Wypiłaś powoli herbatę i wróciłaś do swojego pokoju, by spakować torbę.

Spakowałaś sobie iPada, słuchawki, szkicownik oraz ołówek, do tego koc i kilka przekąsek, truskawki, pocky i jakieś ciastka, które znalazłaś w domu, a do picia wzięłaś jedynie wodę. Chciałaś posiedzieć i porysować na świeżym powietrzu, więc uznałaś, że park to będzie dobre miejsce.

Założyłaś buty i wyszłaś z domu, kierowałaś się do swojego celu słuchając muzyki. Szłaś okrężną drogą, od tamtego incydentu bałaś się przechodzić tamtym skrótem, ale to nic. Droga do parku wcale nie jest jakaś długa, zajęła Ci niecałe 20 minut.

Rozglądałaś się za jakiś dobrym, gdzie nie ma za dużo ludzi miejscem, chwile tak stałaś i szukałaś go wzrokiem... i znalazłaś. Wielkie drzewo, które daje dużo cienia - idealnie. Rozłożyłaś pod nim koc i usiadłaś, chwyciłaś za szkicownik oraz ołówek i dalej mając słuchawki w uszach oddałaś się rysowaniu tak bardzo, że nie zauważyłaś, że ktoś usiadł koło Ciebie.

- Ładnie rysujesz. - Powiedział, Ty jednak nie usłyszałaś go przez słuchawki i dalej kreśliłaś ołówkiem na kartce. - Hee? A, masz słuchawki.. - Zauważył i powoli wyciągnął rękę w stronę jednej z nich.

Poczułaś jak coś dotyka Twojego ucha i jak oparzona się odsunęłaś odwracając wzrok do źródła dotyku. Hanma. Zdziwiłaś się tak samo jak przeraziłaś, wyjęłaś słuchawki z uszu i czekałaś na jego ruch.

- Powiedziałem, że ładnie rysujesz. - Powtórzył. - Wystraszyłem Cię? Wybacz. - Uśmiechnął się.

- C-co Ty tu robisz? - Wyjąkałaś.

- Przechodziłem i zauważyłem Cię, chciałem spytać jak się czujesz, ale miałaś słuchawki na uszach. - Powiedział wyciągając paczkę papierosów z kieszeni.

- Jest dobrze, wyjdę z tego. - Odpowiedziałaś kontynuując rysowanie.

- Tak w ogóle to jestem Hanma. Hanma Shuji. - Przedstawił się patrząc w Twoją stronę.

- [Y.N] [Y.S]. - Również przedstawiłaś się patrząc mu w oczy.

- Ładne masz imię. - Stwierdził. - Rany, ale tu głośno, upierdliwe bachory.

- To w końcu park. - Odłożyłaś ołówek.

- Chodźmy stąd.

- Co? - Podniosłaś wzrok. - Czemu mam z Tobą iść?

- Ta, wiem, że moi znajomi nie zbyt fajnie Cię potraktowali, ale ich nie będzie przy nas, więc chodź. - Powiedział wstając z koca i podając Ci rękę.

Wahałaś się, ale przyjęłaś zaproszenie. Pomógł Ci wstać, a Ty szybko zebrałaś rzeczy i zaczęłaś się za nim kierować.

Szliście w ciszy, co jakiś czas chłopak Cię zagadywał, ale nie byłaś chętna do rozmowy, w końcu nie czułaś się zbyt bezpiecznie. Tak, uratował Cię, ale po tym co mówili Mikey i Draken na jego temat, bałaś się być w jego otoczeniu. Dlatego szłaś za nim, nie obok tylko za nim ze sporym odstępem, pewnie to zauważył, ale nie odezwał się na ten temat. Po chwili dotarliście na miejsce - łąka. Wziął Cię na łąkę. Ale po co? Nie ma tu nikogo - nie będzie świadków. Co jeśli Cię zabije? Takie myśli przechodziły Ci przez umysł, zaczęłaś się coraz bardziej denerwować.

- Daj mi koc. - Wyciągnął rękę w Twoją stronę. Bez słowa mu go podałaś, a on rozłożył go na trawie i usiadł, poklepał miejsce koło siebie nakazując Ci usiąść, tak też zrobiłaś.

- Po co tu przyszliśmy? - Spytałaś cicho.

- He? Jest tu dużo lepiej niż w parku, jest cisza, a tam masz drące japy bachory. Tu możesz w spokoju porysować.

- O-okej, ale nadal nie rozumiem. Czemu tu ze mną jesteś? - Odwróciłaś się do niego. Mogłaś wyczytać z jego reakcji, że lekko go zaskoczyłaś tym pytaniem.

- A co? Nie mogę Ci towarzyszyć? - Spytał z lekkim uśmieszkiem.

- Nic takiego nie powiedziałam tylko-

- Cii - Przerwał Ci kładąc swój palec na Twoje usta. - Za dużo myślisz, po prostu się odstresuj i porysuj, nie musisz się mną przejmować, ja tylko tu posiedzę i popatrzę co tam ciekawego tworzysz.

Lekko Cię zawstydził, ale tylko pokiwałaś twierdząco głową i zabrałaś się za rysowanie by zająć czymś myśli, Hanma przyglądał się uważnie ruchom Twojej ręki w ciszy, nie chciał Cię rozpraszać, ponieważ widział, że jesteś skupiona. Ty z każdą minutą czułaś się coraz bardziej komfortowo przy nim i zaczynałaś rozluźniać swoje spięte ciało, mogłaś odsapnąć i podziękować w myślach, że jednak nie miał złych zamiarów co do Ciebie.

Jak skończyłaś swój szkic to pokazałaś go chłopakowi. Szczerze nie wiedziałaś czemu, ale pochwalił Twoje dzieło i zrobiło Ci się miło. Siedzieliście jeszcze przez jakiś czas rozmawiając. Poznawałaś go i wyjawił Ci, że należy do Walhalli mówiąc, że woli byś wiedziała od razu i od niego, a nie kogoś innego i żebyś nie poczuła się przez niego oszukana. Oczywiście też powiedział, że nie są źli, walczą i mają wrogów, ale dla zwykłych ludzi są neutralni, chyba że ktoś im podpadnie. Trochę Cię uspokoił i nie myślałaś o nim tak źle, ale dalej z tyłu głowy miałaś słowa Mikey'ego i Draken'a dlatego nadal zachowywałaś ostrożność w rozmowie.

- Robi się późno, a łąka jest kawałek drogi od parku, może powinniśmy się zacząć zbierać? - Spytał.

- Tak, to dobry plan. - Wstałaś i zaczęłaś pakować swoje rzeczy. Shuji poczekał aż będziesz gotowa i zaczęliście wracać, tym razem szłaś równo z nim.

Droga wam mijała bardzo przyjemnie, dalej kontynuowaliście rozmowy i tematów wcale wam nie brakowało, otworzyłaś się przed nim bardziej niż chciałaś, ale nie wspomniałaś nic o swoich nowych znajomych, którzy Cię przed nim ostrzegali, więc jest dobrze. Wolałaś mu o tym nie mówić, tym bardziej że są wrogami. Jednak bałaś się, że pewnego dnia spotkasz go jak będziesz z nimi, chociaż będzie o wiele gorzej, gdy będziesz z nim i spotkacie chłopaków.

Jednak przestałaś o tym myśleć. Nie dość, że myślisz za dużo, to jeszcze pesymistycznie.

- Jesteśmy koło parku, mogę Cię odprowadzić do domu jeśli chcesz. Głupio by było gdybyś znowu natknęła się na tych debili bądź kogoś innego.

- Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Będzie dobrze. - Uśmiechnęłaś się.

- Ta? Jasne, w którą stronę jest Twój dom?

- Shuji.. dam so-

- W którą stronę jest Twój dom? - Powtórzył głośniej.

- Eh, dobra. Chodź. - Na te słowa chłopak uśmiechnął się i szedł koło Ciebie.

Znowu buzia mu się nie zamykała, głośny z niego typ, ale nie przeszkadza Ci to. Po dotarciu do Twojego domu podziękowałaś mu, że Cię odprowadził i pożegnałaś się, ale Cię zatrzymał.

- Fajnie było, powtórzmy to kiedyś, co Ty na to? - Spytał.

- Jasne, czemu nie.

- Dobra, a teraz pragnę prosić o Twój numer telefonu, bo nie wiem czy zawsze będę miał takie szczęście w znajdywaniu Cię. - Zaśmiał się.

Podałaś mu swój numer i rozeszliście się, od razu dostałaś SMS-a potwierdzającego, czy aby na pewno dałaś mu dobry numer. Byłaś zmęczona, a jutro masz zajęcia w szkole, więc szybko się ogarnęłaś i wskoczyłaś do łóżka oddając się w objęcia Morfeusza.

"To jak, złamiemy pare zasad?" - Hanma X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz