(1)

2K 84 20
                                    

Leżałem w wannie w ciepłej wodzie niczego nie świadomy. Cieszyłem się chwilą. Nagle usłyszałem z dołu krzyki. Krzyki kobiety.
Wyszedłem szybo z wanny, wytarłem się w ręcznik po czym zawiązałem go na dolnej części ciała. Zszedłem szybko po schodach o mało się nie przewracając, po czym zwolniłem krok gdy byłem już na dole. Krzyki dochodziły z kuchni. Odrazu pobiegłem w stronę głosów.
-Mamo!-krzyknąłem biegnąc do leżącej na podłodze kobiecie. Gdy ukucnąłem przy niej, poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Spojrzałem się na osobę która mnie dotknęła. Ten uśmiech. Blizna na ustach i mocne rysy twarzy.
-Co ty znowu zrobiłeś?!-krzyknąłem w stronę ojczyma stojącego nade mną.
-Kiedyś będziesz taki sam jak ja.-powiedział po czym wbił nóż w brzuch mojej mamy. Nie było już ratunku. Zabił najważniejszą osobę w moim życiu.

Obudziłem się cały zalany potem. Znowu ten sen, jebane wspomnienia. Miałem nie być jak ten chuj, niestety się taki stałem. A nawet i gorszy.

Wstałem z łóżka kierując się do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą i umyłem zęby. Przeczesałem na szybko moje szare włosy i poszedłem się ubrać.

Dzisiaj ubrałem zwykłą czarną bluzę i ciemnoszare jeansy. Nie mogło również zabraknąć moich okularów.

Nie przedłużając wziąłem telefon z szafki nocnej, ubrałem buty i wyszedłem z apartamentów zamykając drzwi od mieszkania na klucz.

Wyciągnąłem mój samochód z garażu i pojechałem na Zakon.

Czekał już tam na mnie Mąciciel i Carbo.

-Gdzie jest cel?-spytałem wysiadając z Zentorno.

-Już jedzie.-odpowiedział mi Carbo.

Po chwili czekania, czarny Sultan wjechał na teren zakonu.

-No witam pana.-zacząłem rozmowę z zestresowanym chłopakiem.

Blondyn nic nie odpowiedział tylko wyszedł ze samochodu w ciszy. Stanął na przeciw nas i powiedział.

-Po co miałem przyjeżdżać?-spytał cały zalany potem.

-Chodź do zakrystii, wszystko ci powiemy jednak nie chcemy żeby ktoś podsłuchiwał...-powiedziałem żeby jeszcze bardziej zestresować chłopaka i.... udało mi się.

Wszedł do zakrystii, a my tuż za nim. Kui zamknął drzwi na klucz od środka i stanął za chłopakiem.

Ja usiadłem za biurkiem kładąc na nie nogi.

-Podejdź proszę.-mruknąłem pod nosem na tyle głośno żeby usłyszał.

Niepewnie powoli podszedł do mnie. Pociągnąłem blondyna na podłogę żeby uklęknął. Przystawiłem mu broń do głowy i powiedziałem.

-Czas spłaty długu minął nie wiem czy wiesz...- przejechałem chłopakowi wolną ręką po policzku.

-Ja z-zapłacę obiecuję! T-tylko dajcie mi jeszcze tr-trochę czasu!-Powiedział trzęsąc się przy tym jak galaretka.

-Ależ ja nie daję więcej czasu skarbie, i tak miałeś więcej czasu niż inni..-złapałem zielonookiego za brodę i pociągłem żeby spojrzał mi w oczy.

Zauważyłem jedną samotną łzę na policzku chłopaka. Otarłem ją i uśmiechnąłem się do niego.

-No to co, czas się pożegnać co?-Wyszczerzyłem się.

Blondyn odsunął się ode mnie.

Po chwili leżał na podłodze martwy.

.
.
.

.
.
.

.
.
.

.
.
.

.
.
.
Postanowiłam kontynuować tamtą książkę, ale też wypuścić nową

Po prostu mam pomysł na te dwie książki i nie chce ich zmarnować<3

Nie jestem Ciebie wart| MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz