(2)

1.1K 69 36
                                    

-Niech ktoś go posprząta.-machnąłem ręką.

Robota wykonana.

O której miałem się spotkać z Capela? 16.. 15..? 15! O 15 na klifie!

Jest godzina 13:40 czyli jeszcze trochę czasu mam.

Wyszedłem z zakrystii zostawiając Kui'a i Carbo z zadaniem bojowym niczym stary.

Wsiadłem do mojego zentorno i pojechałem na apartamenty przyszykować się na spotkanie z psem.

Wszedłem do mieszkania, zdjąłem buty i podszedłem do szafy żeby wybrać strój na spotkanie.

Wybrałem czarną koszule, czarne jeansy i na to chyba marynarkę szarą, a no i oczywiście okulary!

Przebrałem się w wybrany strój i zrobiłem sobie jedzenie. Zupkę chińską z kraju pochodzenia mąciciela jebanego.

Jadłem powoli przeglądając twittera. Spojrzałem na godzinę. 14:30. Zajebiście! Wstałem szybko od stołu chowający przy tym telefon do kieszeni. Ubrałem buty i wyszedłem z mieszkania.
***
Na miejscu już czekał Capela.

-Czego chciałeś?-spytałem zamyślonego chłopaka.

-Boże nie strasz mnie!-krzyknął.-Chciałem się zapytać, co się stało z twoją relacją z Montaną? Jakiś taki dziwny jesteś tak jak i Grzechu.

Znowu te pytania o niego. Nie da się już z tym wytrzymać!

-Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.-powiedziałem bez emocji.

-Kurwa Erwin co się z wami stało?! Jednego dnia jesteście super hiper przyjaciele a drugiego ignorujecie się nawzajem i udajecie, że się nie znacie!-podniósł głos.

-Capela, ja rozumiem, że chcesz pomóc, ale ja i on to temat skończony, on zjebał, ja zjebałem, on mnie nienawidzi, ja go nienawidzę! Proste!-wytłumaczyłem jak najprościej się dało.

Nie chce mu mówić prawdy. Jak się dowie, to tym bardziej będzie naciskał na wytłumaczenia.

Nie czekając na jakiekolwiek zdanie od smerfa odjechałem.

Nie mogę się doczekać wieczoru. Kocham gdy jest ciemno.
Zawsze jadę na wysokie miejsce,
żeby pooglądać miasto nocą.
Jest wtedy cudownie.

Mniejsza z tym, która jest godzina?
***
Jadę na stare miejsce spotkań moich z Montaną.

Tęsknie za naszymi rozmowami o późnej godzinie.

Chciałbym go przeprosić za te wszystkie słowa skierowane w jego stronę.

Chciałbym, ale nie mogę.

Jest niebezpieczny ze mną.

Wiem, że w każdej chwili mógłby być zajebany gdyby dalej ze mną trzymał.

Musiałem to wszystko skończyć dla jego bezpieczeństwa.

Chcą zapierdolić każdego, kto jest dla mnie ważny.

Nie martwię się o Carbo bo wiem, że on sobie poradzi, ale Montana nie umie się bronić.

Usiadłem na moście. Patrzyłem na nogi zwisające nad wodą.

Czasem się zastanawiam czy będę mieć kiedykolwiek spokój?

Marze o założeniu rodziny.

Nie chce być sam. Całe jebane życie jestem sam. Nie mam przy sobie nikogo oprócz Carbo.

To musi się kiedyś skończyć.

Jestem już wymęczony psychicznie.

.
.
.

.
.
.

.
.
.
.
.
.

.
.
.

.
.
.

.
.
.

.
.
.

.
.
.

.
.
.

.
.
.

.
.
.
.

.
.
.

Tak

Nie jestem Ciebie wart| MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz