V|

324 36 4
                                    

- Jak widać po raz kolejny miałem rację.- Dabi usłyszał za sobą pewny siebie głos.

- Nie za pewny siebie jesteś królu? Pewność siebie może cię zniszczyć tak jak Enjiego.- Źrenice w szkarłatnych oczach nagle się zwęziły. Dostał mała wskazówkę od bliznowatego. Nadal nie wiedział o nim zbyt wiele.

- Czyżbym dostał jakąś wskazówkę co do twojej przeszłości. Wydaje ci się, że możesz mną się bawić?- Głos Shigarakiego był ostry jak brzytwa. Niczym miecz todorokiego który przed chwilą zabił człowieka. Nienawidził jak ktoś się z nim bawił. Wolał od razu wszystkiego się dowiedzieć lub w ogóle nie wiedzieć. A ten człowiek zdecydowanie tego nie wiedział.

- Oh czyżbym Cię zdenerwował?- Dabi udawał jakby o niczym nie wiedział.- Ale odpowiadając na twoje pytanie, tak bawię się tobą. Mogę to zrobić z kim zechcę a ty właśnie jesteś tą osobą.- Obaj byli zbyt pewni siebie aby odpuścić. Przez życie się tego nauczyli. Bawili się ludzkimi życiami pomimo tego, że jak ktoś zaczął się nimi zabawiać. Zaczynali się denerwować. To oni byli na samej górze i to oni rozdawali karty. Ich duma i chciwość była za wielka jak na ludzi. Każdy ją posiadał w większych i mniejszych ilościach, lecz oni posiadali jej nadmiar a gdyby nie ich opanowanie już dawno byłyby wojny. Byli na tyle silni aby samemu wygrać, lecz ryzyko było zbyt duże. Dlatego potrzebowali ludzi, którzy będą mogli w natychmiastowym tempie naprawić ich błędy. Zawsze w najmniej odpowiednim momencie coś zepsuje plan.

- Wracajmy do domu.- Powiedział król delikatnie się uśmiechając. Dabi był naprawdę interesujący. Ruszył w kierunku wyjścia z uliczki a zamyślony mężczyzna za nim.

Domu? Dawno nie mógł żadnego miejsca tak nazwać. Czyżby to, że dołączył do śmierci oznaczało, że znalazł nową rodzinę? Musiał musiał się opanować. Król powiedział dom, ale to nie oznacza, że on może tak to nazywać. Był z nimi krótko. Nie mógł pozwolić nadziei jaka została w jego sercu wyjść na światło dzienne. Nadzieja na lepsze życie powinna dawno zniknąć, lecz skrywała się. Myślał, że dawno się jej pozbył, ale jak widać mylił się. Jednak może potajemnie nazywać ich rodziną. Mieli przy sobie potężna i złowrogą aurę. Ale Dabi zauważył też tą miłą okazująca miłość i wsparcie niczym te, którym obdarowywała go matka. Co najdziwniejsze król również taką miał. Ciężej było ją zauważyć, ale jednak dało się. Czy w jego zniszczonym sercu może zagościć uczucie zwanym miłością? Nie miał pojęcia. Dawno znikła, ale czy na zawsze? Może ta grupa będzie umiała rozgrzać serce pokryte lodem. Lodem twardym jak diament. Kolorze znienawidzonym przez Dabiego. Turkusu jego oczu jak i jego ojca. Zimne niczym ich spojrzenia i charaktery. Na samym początku ciepłe niczym płomienie tak często znajdujących się w piecykach. Potem lodowate jak śnieg podczas zimy.

- Wiesz coś może o lidze złoczyńców?- Spytał się króla. Często słyszał o tej grypie ale nic szczególnego. Tylko to, że zabili ponad pięćdziesiąt ludzi, ale i to nie było pewne. Król leniwie spojrzał się na niego, a już po chwili otworzył usta aby coś powiedzieć.

- Tak, bo to ja jestem ich szefem.- Dabi zaczął się zastanawiać co ma na myśli. Już miał się spytać, lecz król był szybszy.- Ludzie zapomnieli o moim królestwie więc zdecydowałem. Zacząłem zbierać ludzi na wojnę i nazwaliśmy się ligą złoczyńców. Podczas gdy czekamy na wojnę, po cichu zabijamy tych, którzy  mogą nam przeszkodzić. Na miejscach zbrodni krwią ofiary piszemy naszą nazwę. Każdy będzie o nas pamiętać aż do śmierci. Okrutnej, pełnej krwi i narządów bo z nami nie ma spokojnego spoczynku. Odwdzięczamy się za ból, który otrzymaliśmy.-

- Ciekawie.- Tylko to wypowiedział turkusowo oki. Z każdą chwilą zaczynał ich coraz to bardziej lubić. Ich charaktery, wygląd jak i styl walki był ciekawy.

Przez kolejne godziny otaczała ich cisza. Droga długa, lecz zdaje się taka krótka. Przy obecności tego drugiego czas przyspieszał. To było dziwne. Nigdy tak nie mieli. Czy to coś oznacza? Czemu tak bardzo ich to irytuje podczas gdy tak naprawdę tego pragną. Uczucia rosną tak jak kwiaty na łąkach. Oni rodzaju nie znają i czekają na rozkwit. Co wyrośnie z tej relacji? To pytanie sobie zadają. Pozostało tylko czekanie. Jakie znaczenie będzie mieć kwiat relacji? Nienawiści, przyjaźni czy może miłości? Uczuć jest wiele a każdy człowiek czuje inne. Jakie będą od króla śmierci i księcia ognia?

696 słów

Dziękuję za przeczytanie kolejnego rozdziału. Miłego dnia, albo nocy

Król śmierci | ShigadabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz