— Mógłbyś wreszcie ściąć te włosy. — Niska blondynka, pociągnęła za długi warkocz, nieco wyższego chłopaka. Ten jęknął cicho z bólu, odsuwając od dziewczyny.
— Nie, daj mi z tym spokój — odburknął, poprawiając torbę na ramieniu. — I przestań się w końcu czepiać moich włosów. — Dodał, zauważając przed szkołą swojego przyjaciela. Humor natychmiast mu się poprawił, więc przyśpieszył kroku.
— Przez to ciągle mylą mnie z mężczyzną! — krzyknęła za nim, jego siostra bliźniaczka, która wyraźnie miała ochotę wziąć tasak i odrąbać mu długi warkocz.
— To zacznij się malować! Może jakoś ci to pomoże — odkrzyknął, zostawiając ją z tyłu. Nastolatka załamała ręce, naciągając wyżej pończochy. Już się nie odezwała, zresztą i tak przegrała. Jej brat nigdy zapewne nie pozbędzie się swoich długich włosów.
Aether podbiegł do Albedo, przybijając z nim żółwika. Razem weszli do budynku, rozmawiając o planach na najbliższe wakacje. Nie żeby dopiero zaczynali rok szkolny. Chłopcy po prostu mieli wielkie marzenia, które chcieli urzeczywistnić przed pójściem na uczelnie. Szczególnie, że to był ich ostatni rok w liceum. Nie mogli go zmarnować.
Po przebraniu butów, ruszyli korytarzem na górę. Nic się tutaj nie zmieniło. Rysunki pierwszaków wciąż wisiały na ścianach, a ich wybryk z zapalniczką w drugiej klasie wciąż pięknie się prezentował. Było to oczywiście osmolone na czarno okno, którego nikt najwyraźniej nie zamierzał wymienić. Mrugająca nieustannie lampa w sali chemicznej nadal dawała o sobie znać, wkurzając nowych uczniów.Nastolatkowie zeszli do auli na ostatni w ich szkolnym życiu, apel.
Aether obiecał sobie, że spędzi najlepiej jak tylko się da, ostatni rok. Zabawi z przyjaciółmi jak nigdy dotąd. Spędzi więcej czasu z rodziną i może postara się być nieco milszy dla swojej siostry. Zaś za jego pragnieniami ciągnęła się desperacja. Szukał sposobu na to, aby pustkę, którą odczuwał od jakiegoś czasu, a która ostatnio się nasiliła, po prostu znikła. Chciał pozbyć się jej ze swojego życia. Wyjątkowo przeszkadzała mu w funkcjonowaniu. Szczególnie w momentach, kiedy wymuszał śmiech. Miał tego serdecznie dosyć.
Dyrektor szkoły pojawił się po dłuższej chwili. Odchrząknął, przemawiając do mikrofonu. Tegoroczne pierwszaki słuchały mężczyzny z uwagą, jednak starsze roczniki były na apelu dla zasady. Rok w rok słyszeli to samo, więc zamiast skupić uwagę na mężczyźnie, cicho między sobą rozmawiali. Tym razem jednak między uczniami wręcz wrzało. Nawet pierwszoklasiści wymieniali między sobą porozumiewawcze spojrzenia, albo dyskretne uśmiechy.
— Skąd to poruszenie? — blondyn szturchnął przyjaciela, który wzruszył ramionami. Rozejrzał się po sali, dostrzegając znajomego z równoległej klasy. Podszedł do Childe'a, który jak zwykle miał wyraz twarzy, jakby chciał kogoś zamordować gołymi rękami. Aether'a zawsze przerażały jego zimne oczy. Były takie dziwne, bez wyrazu. Minutę później Albedo wrócił.
— Podobno jakiś nowy do 3-E się przeniósł — szepnął, wskazując głową w stronę klasy. Jednak stali najdalej i mało co dało się dojrzeć.
— O to cały ten szum? — zaśmiał się, przytykając nos, aby nie wybuchnąć. Czasem na serio nie rozumiał uczniów tej szkoły. Podniecały ich tematy tak błahe, jak to, które skarpetki ubrać rano.
— Ta — westchnął lazurowooki. — Podobno jest "dziwny". — Dodał sekundę później, gdy zrezygnowany wzrok ich wychowawczyni skupił całą swoją uwagę na długich paznokciach.
— W jakim sensie?
— Tego akurat nie wiem.
Apel zakończył się oczywistymi oklaskami oraz powodzeniem dla wszystkich. Tłum uczniów natychmiast rzucił się w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej opuścić budynek i pocieszyć oczy jasnymi promieniami słońca. Do przyjaciół doskoczył nagle Tartaglia, pieszczotliwie nazywany, Childe. Zawiesił się na nich z uśmiechem od ucha do ucha. Wydawał się być szczęśliwy. Mimo to jego niebieskie oczy nadal wyrażały chłód, przyprawiający Aether'a o gęsią skórkę.
— Ej, patrzcie! Ten nowy tam idzie — krzyknął nagle nastolatkom do ucha. Palcem wskazywał na prawo.
— Który to? — blondyn wodził wzrokiem za uczniami, nie mogąc rozpoznać ucznia.
— Już nie ważne — mruknął rudzielec, zsuwając się z ramion kolegów. Nagle po całym jego ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Kątem oka potwierdził, że to co widzi, nie jest jedynie jego wyobraźnią. Prychnął pod nosem, odchodząc bez pożegnania.
Aether tymczasem nadal szukał w tłumie osoby, której tutaj do tej pory nie widział. Zadanie okazało się być trudne, bo nie wiedział jak chłopak wygląda, a pierwszaki nie pomagały w identyfikacji nowego osiemnastolatka. Toteż ostatecznie zrezygnował z poszukiwań, stwierdzając, że zrobi to jutro.
* * *
Lumine rzuciła z wściekłości swoim budzikiem, wkurzona na brata, że postanowił, ten swój, nakręcić na piątą rano. Zawinęła się szczelniej pościelą, nakładając poduszkę na głowę. W swoim schronie zaczęła krzyczeć. Miała po dziurki w nosie dziwnych zachowań swojego bliźniaka. Zawsze coś mu odbijało w najgorszych momentach.
Nie mogąc usnąć, przez kręcenie się Aether'a w pokoju obok, po prostu wstała. Usiadła na łóżku z workami pod oczami, rozmierzwionymi włosami oraz wyraźnym niezadowoleniem na twarzy. Nabrała sporo powietrza i głośno tupiąc, wyszła z pokoju, waląc w drzwi. Dopiero po dłuższej chwili przez szparę ujrzała rozespaną twarz bliźniaka.
— Czyś ty już do reszty zdurniał!? Budzik na piątą rano!?! — wydarła się, mając kompletnie gdzieś ich rodziców, którzy właśnie szukali w szafce zatyczek do uszu. Łagodzenie konfliktów ich dzieci, nie należało już do ich zadań.
— Idź spać po prostu — wystękał blondyn, ziewając. Zatrzasnął przed siostrą drzwi, wracając do wybierania bluzy. Rozłożył na łóżku pięć i nadal nie potrafił się zdecydować. Ostatecznie wszystkie z powrotem wrzucił do szafy. Ubrał czarną, obcisłą bluzkę z długim rękawem, a na nią workowaty, zielony podkoszulek z nagim kupidynem. Na to ubrał oczywiście mundurek oraz spodnie. Gotowy, w tym dokładnie uczesany z idealnym warkoczem, zszedł ma dół do kuchni. Zrobił sobie kawę oraz tosty i pierwszy raz od dłuższego czasu, wszystkie czynności zrobił bez pośpiechu. Koło wpół do szóstej, ubrał adidasy, zabrał torbę i wyszedł z domu. Uradowany z tak cudownie rozpoczętego dnia, pomijając rozgniewaną Lumine, zabrał rower stojący w garażu i pojechał do szkoły.
Chłodny, wiosenny wiatr wdzierał mu się we włosy, nieco je mierzwiąc. I mimo, że nie znosił, gdy jego idealna fryzura była psuta, tak teraz przymknął na to oko. Czuł się po prostu wolny. Jadąc pustą ulicą, puścił się kierownicy. Rozłożył w bok ramiona, mając ochotę krzyczeć. Z żalu jaki ściska jego serce. Bowiem siejąca w nim spustoszenie pustka, dała o sobie znać.
Z ponurym wyrazem twarzy, dojechał do szkoły, przebrał się i poszedł na górę do klasy.
Po drodze nie przyglądał się już niczemu wokół. Miał prosty cel. Usiąść w klasie ze słuchawkami, odcinając od świata. Tego pragnął na tę chwilę najbardziej.Plan idealnego roku właśnie zaczął się sypać.
W klasie usnął na blacie, nieświadomy, że nie jest sam. Obudził się po siódmej, dostrzegając jak dużo jeszcze miał czasu przed rozpoczęciem lekcji. Rozsunął drzwi, wychodząc na korytarz. Delikatne promienie słońca musnęły jego skórę.
Wtem po drugiej stronie korytarza usłyszał muzykę. Z braku laku, ruszył przed siebie w stronę dźwięku. A z każdym naciśnięciem na kolejny klawisz, jego krok przyśpieszał. Serce zaczęło walić w piersi jak oszalałe, a w oczach zebrały się łzy. Aether nie miał pojęcia dlaczego tak reaguje na obcą muzykę.
Stanął przed klasą muzyczną, aby sekundę później, drżącą ręką, odsunąć drzwi. Różowe płatki wiśni poderwały się do gwałtownego tańca, do którego zmusił je blondyn. Zawirowały na wietrze, opadając w rytm delikatnej muzyki, wydobywającej się z wnętrza fortepianu. Płatki osuszyły łzy chłopaka, który stał w progu, oniemiały. Pierwszy raz poczuł jak pustka w jego sercu odrobinę zmniejsza się. A siedzący przed nim chłopak jest dopiero początkiem poplątanej przyszłości.
CZYTASZ
YOUR SILENT //Xiao x Aether// [ZAKOŃCZONE]
FanfictionAether w swoim osiemnastoletnim życiu przeżył już naprawdę wiele, ale przy tym wszystkim zawsze towarzyszyła mu niezrozumiała pustka. Nawet najbliższa rodzina czy przyjaciele nie byli w stanie jej wypełnić. W końcu jednak dotarło do niego, że jedyne...