Dziś zamierzam wprowadzić swój plan w życie, zamierzam złagodzić swój wygląd. Chce stać się mniej zauważalna w szkole, poprawić swoje oceny i pójść na dobre studia.
Ale nie będę się zmieniać sama, zamierzam wyciągnąć Johna, wiem że z nałogiem będzie ciężko, ale zawsze może się przestawić na trawkę, którą potem stopniowo będzie ograniczać. Ale najpierw trzeba zająć się jego wyglądem i ubiorem, znaleźć pracę chociaż w sumie zamierzam z nim pójść do mojego taty który ma restauracje.
Stać mnie na to, bo tata ma dobrze prosperującą restauracje rozważa otwarcie 2 ale to już w innych rejonach miasta, matka natomiast jest typową biznes woman tyle, że jest mniej zadbana przez swoją chorobę, ma zniszczoną cerę i mnóstwo zmarszczek co dodaje jej znacznie więcej lat niż rzeczywiście ma. Gdy tata wygrał sprawę donośnie opieki na mnie, podał moją matkę o alimenty, oczywiście znów było trzeba iść do sądu ale udało się, to nie tak że tata nie chciał na mnie marnować pieniędzy...
Sprawa alimentów była moim pomysłem takim zadość uczynieniem za te wszystkie lata z nią za to, że zabroniła mi kontaktu z ojcem. Dzięki temu mam swoje pieniądze które są nie małe. Więc mogę pozwolić sobie na większe wydatki w dodatku praca u Alexa daje mi sporo dodatkowych pieniędzy, część już sobie odkładam na studia.
Aktualnie kieruje się w stronę domu Johna jego dom jest straszną ruderą ale przynajmniej nie mieszka na ulicy. Jestem już 2 domy od niego. Po chwili kieruje się w stronę zniszczonych drzwi, otwieram je bez problemu bo zamknięcie ich na klucz grozi zatrzaśnięciem w domu, wyjście oknem odpadają bo przez drewniane ramy nie da się ich otworzyć bo są zamknięte na stałe.
Po wejściu czuć tu zapach wilgoci, grzyba, oraz różnych nieczystości. Kieruje się do Johna stojącego przy zlewie myjącego po sobie tależ.-Jo słoneczko ty moje, ruszaj swoją dupę się przebrać w jak najlepsze ciuchy, zamierzam cię gdzieś zabrać- mówi we z kpiącym uśmieszkiem.
- A kto powiedział, że z tobą się gdzieś pójdę Hope- droczy się ze mną.
- Aaa powiedział to mój kochan Mc Donald do którego pójdziemy jak wrócimy z całej podróży- gdy widzę, że zamierza się odezwać dodaje- oczywiście ja stawiam- i puszczam do niego oczko.
- W takim razie nie mogę się nie zgodzić.- mówi z błyskiem w oku wiem, że tym go przekonałam bo od pewnie miał zbyt mało jedzenia żeby się na jeść.
- Dobra masz 5 minut i ruszamy- szczerze się jak mysz do sera.
Po chwili wychodzimy wspólnie i wsiadamy do autobusu po 20 min jazdy dojechaliśmy pod centrum handlowe. Słyszę głośny jęk rozpaczy Johna gdy widzi, że wychodzimy i ciągnę do do środka centrum.
- Po co my tu jesteśmy? Albo lepiej po co ja tu jestem? Bo jeśli mam ci pomagać wybierać bieliznę to będę jeszcze zadowolony ale do innego doradzania to ja się nie nadaje.- parskał śmiechem na jego zdanie.
- Zobaczysz- mówię tajemniczo.*3h później*
Oboje wychodzimy zmęczeni z ostatniego sklepu i kierujemy się do Mc Donalda.- Nie wierzę że zgodziłem się żebyś mi to wszystko kupiła.- macha dużą ilością toreb które ma.
- Nie marudź ktoś musi ci pomóc wyjść na prostą, ja też przy okazji skorzystałam- mówię spokojnie. - A teraz choć idziemy do maka a potem pójdziemy po tą bieliznę.- śmieje się pod nosem z jego szczenięcej miny.
Wchodzimy do miny, i sporo ludzi się na nas gapi w sumie nic dziwnego jesteśmy obładowani rzeczami chyba pójdę potem kupić jakąś torbę sportową będzie wygodniej nieść to wszystko.
Szybko zamawiamy nasze żarcie i siadamy przy oknie z widokiem na kasę.
Gdy czekamy przyglądam się Johnowi i mogę stwierdzić, że wygląda teraz cholernie gorąco. Jego brązowe włosy wcześniej sięgające do ramion teraz są krytyki ścięte ma zrobioną lekką krzywkę którą ma zaczesaną do tyłu ale nie ulizaną zupełnie, jego wcześniej paro tygodniowa brudna została przycięta i wygląda jak 2 dniowy zarost, brak długich włosów rozświetla jego już i tak jasne zielone oczy, jednym słowem wygląda bardzo dobrze, widać jeszcze, że jest chudy ale po jakimś czasie gdy zacznie się normalnie odrzywiać to powinno minąć. (Moje wyobrażenie Johna po zmianie w mediach)
-47- słyszę numerek. Zerkam na paragon i widzę, że się zgadza.
- Pujdziesz po rzarcie?- widzę jego leniwe spojrzenie mówię- Ja płaciłam ty idzesz- wyszczerzam się. Cicho mruczy coś pod nosem ale kieruje się w miejsce odbioru. Widzę, że zaczyna gadać z dziewczyną, która mu podaje jedzenie. Po chwili widzę jak dziewczyna zaczyna pisać coś na serwetce i mu ją podaje.
Szatyn wraca z jedzeniem.
-Miałeś pójść po jedzenie, a nie na podryw.- Mówię zgryźliwie. A on tylko wzrusza ramionami z zabawiackim uśmiechem. Po czym oboje bierzemy się za jedzenie.