𝔻𝕫𝕚𝕨𝕟𝕖 𝕞𝕚𝕒𝕤𝕥𝕠.. 𝕀 𝕕𝕫𝕚𝕨𝕟𝕪 𝕤𝕫𝕖𝕗..

36 4 3
                                    


O godzinie 6 rano, Kate zaspana schodziła do kuchni w celu przygotowaniu śniadania dla siebie i dzieci. Gdy weszła do jadalni nawet nie zwróciła uwagi na jedzące dzieci, i dalej zaspanym krokiem szła do kuchni. Gdy wchodziła do pomieszczenia z kuchnią wychyliła głowę i jeszcze raz spojrzała na stół

- Dzień dobry mamuś - powiedziały dzieciaki chórkiem jedząc płatki 

- Dzień dobry..? Czemu nie śpicie? - podeszła do nich więc Luke podał jej kubek gorącej kawy 

- Pierwszy dzień szkoły, a po zatem przed pójściem na autobus chcemy podpisać umowę z właścicielem Rousseau's w sprawie weekendowej pracy.. - odpowiedziała Sam napychając całą buzię płatkami 

- Ale mamy pieniądze.. - kobieta usiadła obok dzieci i wzięła jednego tosta z serem i szynką 

- Mamy, ale ogólnie. A my chcemy mieć swoje oszczędności żebyś już nie mówiła, że nie będziesz wydawała pieniędzy na gówno.. - odparł białowłosy z entuzjazmem, wstał i założył wcześniej naszykowany plecak. Jego siostra poszła w jego ślady i oboje wyszli z domu zostawiając matkę w osłupieniu

- No aż jestem z dumna.. Są jak ja - zadowolona Kate sięgnęła po jeszcze jednego tosta

<>

- Ja już nie daje rady - Luke podbiegł do siostry i oparł ręce o kolana, ciężko oddychając - Już chce do domu.. 

- Ciesz się że to nie matma.. - odparła dziewczyna poprawiając kitkę 

- Ej Luke chodź wchodzimy! - zawołał czarnowłosy chłopak 

- Znalazłeś kolegów - stwierdziła unosząc brwi

- Sami! Pokażemy tym palantom gdzie ich miejsce! - tym razem w stronę dziewczyny krzyknęła ubrana na kolorowa szatynka z burzą falowanych włosów 

- A ty koleżanki, Sami - brat poczochrał dziewczynę po włosach i oboje udali się do swoich drużyn

<>

- Jeszcze tylko hiszpański i do domu - powiedziała Sam gdy razem z Alice, czyli dziewczyną z boiska, szły przez korytarz 

- Ej mam plan.. - Alice oparła się o szafki - Może ja do ciebie przyjadę w sobotę, a ty do mnie w niedziele - zaczęła żywo tłumaczyć swój plan 

- To fajny pomysł ale w poniedziałek idziemy do szkoły.. - Sam również oparła się o szafkę 

- Ale moja mama nas przypilnuje i wypuści do tego piekła.. - jęknęła uginając się na kolanach 

- Skoro tak to OK! - dziewczyny zaczęły skakać ze szczęścia - Czekaj..

- Co znowu - szatynka chwyciła przyjaciółkę za ramiona robiąc wściekłą minę 

- Mam prace w weekendy.. W Rousseau's.. 

- Eee - szalona nastolatka machnęła ręką - Siostra mojej mamy, Cami, tam pracuje. Będę mogła wam pomóc - odpowiedziała 

 Będę mogła wam pomóc - odpowiedziała 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝙹𝙴𝚂𝚃𝙴𝚂́ 𝙼𝙾𝙹𝙰̨ 𝙺𝙾𝚃𝚆𝙸𝙲𝙰̨ // 𝙼𝚊𝚛𝚌𝚎𝚕 𝙶𝚎𝚛𝚊𝚛𝚍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz