#68

20 4 2
                                    

Narada skończyła się tym, że Tyr był zmuszony odpuścić. Odyn nakazał przygotować się do wymarszu.

Kazałam Lisandi przynieść dwa futrzane płaszcze, dla mnie i dla Rilliana, a w międzyczasie zeszłam na plac ćwiczebny zebrać nieśmiertelnych wojowników.

- Wasza Miłość przyszła z nami ćwiczyć?

- Niestety nie, Emryku. Zbierz swój oddział i sprowadź regimenty 3, 6 i 16. Za 15 minut wyruszamy do Nilfheimu.

- Tak jest Wasza Miłość. To będzie zaszczyt walczyć u twego boku.

- Dla mnie również będzie to zaszczyt, Emryku. - Odparłam i wróciłam do pałacu.

Odprawiłam Lisandi do stajni, aby tam na mnie czekała i poszłam szukać Rilliana. Znalazłam go w stajniach, gdzie szczotkował swojego wierzchowca.

- Jak nastrój przed pierwszą bitwą? - zapytałam, stając obok niego.

- Czuję się dość dziwnie, jakby ekscytację, uczucie podobne do tego, gdy mnie po raz pierwszy pocałowałaś. - Odłożył zgrzebło i ruchem dłoni nakazał słudze osiodłać ogiera.

- Walczyłeś kiedykolwiek? - zapytałam, stając naprzeciwko niego. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie tak blisko, że niemal stykaliśmy się pancerzem na piersi.

- Tylko sparingi z najlepszą wojowniczką Asgardu. - Uśmiechnął się uroczo, a mojej alabastrowej twarzy pojawił się cień rumieńca. - Myślałem, że dzisiejszy dzień spędzimy na planowaniu wesela.

- Los bywa przewrotny, Rill. Nic nie przewidzisz.

- Wasza Miłość, oddziały w gotowości. - Powiedział Emryk, stając za Rillianem. - Kiedy wyruszamy?

- Zebrałeś wszystkich, których nakazałam? - zapytałam, niechętnie odrywając się od Rilliana.

- Tak, Wasza Miłość. Mój, 3, 6, 16.

- Przygotujcie się do wymarszu. - Ruchem dłoni przywołałam sługę trzymającego wodze mojego wierzchowca. Założyłam na siebie futrzany płaszcz przyniesiony przez Lisandi.

Rillian zrobił to samo i już po chwili oboje siedzieliśmy w siodle. Spięłam nieco konia i wyjechałam ze stajni. Podkowy stukały przyjemnie o bruk, który później zmienił się w szklanopodobną powierzchnię Bi-Frostu.

- Most się nie złamie pod taką ilością wojska? - Rillian spojrzał na mnie pytająco, zrównując swojego wierzchowca z moim.

- Tym mostem już nie raz przechodziły większe masy wojaków i jak widzisz, Bi-Frost wciąż stoi.

- Wierzę Ci. Jak długo potrwa podróż? Nigdy wcześniej nie podróżowałem mostem.

- Kilka sekund. Będziemy na miejscu w ciągu chwili. Witaj Heimdallu.

- Gotowa na na spotkanie z nilfheimskimi mrozami?

- Oczywiście, jestem odpowiednio przygotowana. - Opatuliłam się mocniej futrzanym płaszczem. - Poza tym mam armię nieśmiertelnych wojowników.

- Tori, twoja próżność któregoś dnia Cię zgubi.

- Póki śmierć nie odeślę mnie w zaświaty, będę zadufaną w sobie wojowniczką i pozostanę niezwyciężona. - Uniosłam głowę I spięłam konia ostrogą.

Heimdall włożył miecz w podstawę mostu i przekręcił go otwierając most na Nilfheim. Bez wahania wjechałam w bladobłękitne światło mostu. Za mną podążyło wojsko.

Wyjechałam na piaszczystej równinie, delikatnie oprószonej śniegiem. Gdzieś w oddali majaczył się czarny kształt Pałacu Rady Królewskiej. Przemieściliśmy się jeszcze kilka kilometrów w głąb nilfheimskiego pustkowia i wyznaczyłam miejsce na obozowisko.

Einherjarowie zaczęli rozbijać obóz. Zeszłam z konia i udałam się do świeżo postawionego namiotu dowództwa. Emryk rozkładał mapy Nilfheimu i ustawiał naszą pozycję na mapie.

Otuliłam się mocniej płaszczem. Namiot nie był przystosowany do nilfheimskich mrozów. Uniosłam dłonie i magią uszczelniłam materiał oraz rozgrzałam powietrze wewnątrz namiotu. Wokół mnie rozległo się kilka westchnień, a kątem oka zauważyłam jak Rillian zrzuca płaszcz. Zrobiłam to samo I oddałam odzienie jednemu z Einherjarów. Podeszłam do stołu z mapami i dokładnie przejrzałam się ustawieniu wojsk.

- Coś nie tak, Wasza Miłość? - zapytał Emryk.

- Nie, wszystko w porządku. Szukam najlepszej drogi ataku na nilfheimczyków.

- Przecież przybyliśmy tutaj bronić się przed atakiem na Asgard, nie atakować nilfheimczyków w ich ojczyźnie. - Powiedział wyraźnie zdziwiony Rillian.

- Posłuchaj, Lordziku. Wojna rządzi się własnymi prawami, a to jest jedno z nich. Atakujesz, żeby nie zaatakowano Ciebie. Więc chowaj lutnię i bierz do ręki miecz. Najwyższy na to czas.

- Emryku. Dość. - Powiedziałam zimno. - Wyjdź. Wszyscy wynocha.

- Tak jest, Wasza Miłość. - Einherjari zasalutował i wyszedł.

- Po co mnie bronisz?  Nie jestem słabeuszem, żeby nie poradzić sobie wywyższającym się żołdakiem.

- Ale nie zrobiłeś nic, gdy Cię obrażał. Za nie dalej jak miesiąc będziesz księciem małżonkiem, a w przyszłości niemalże królem. Nie możesz pozwolić sobie na takie traktowanie.

- Więc co niby miałem zrobić?

- Uderzyć go. Albo zagrozić mieczem. Cokolwiek, co pokazałoby twoją dominację i wyższość.

- Dobrze wiesz, że nie jestem taki. Nie potrafię być tak wyrachowany i władczy jak ty. 

- Nie musisz. To nie twoja rola, ale powinieneś, chociaż umieć bronić się przez agresją słowną. Dwór to parszywe miejsce pełne plotek. 

- Coś tam już wiem, moja Pani, ale jak widzę to wciąż za mało. - Czule pocałował mój policzek. - I proszę, następnym razem mnie nie broń. Nie musisz mnie chronić. 

- Czasami zdaje mi się, że muszę, Lordzie Rillianie. 

- Ależ nie ma takiej potrzeby, Księżniczko Tori. - Ujął moją twarz w swoje dłonie i z czułością pocałował moje usta. Pozwoliłam sobie zatracić się w tym pocałunku. Wbrew wszystkiemu, nawet w czasie wojny jest czas na miłość. 

- Wasza Miłość, przepraszam, że przeszkodziłem, ale poseł wroga chce się widzieć z Waszą Wysokością. - Głos Emryka wyrwał mnie z mojego prywatnego raju. Odsunęłam się od Rilliana i włożyłam za ucho niesforny kosmyk, który nie wiem kiedy wymknął się ze ścisłej formuły warkocza. 

- Wpuść go i obstaw cały namiot na wypadek jakiegoś podstępu. - Powiedziałam, starając się oczyścić umysł przed nadchodzącą konfrontacją. 

- Tak jest, Wasza Miłość. - powiedział Emryk i opuścił namiot. Pozostało tylko czekać, aż przyprowadza nilfheimskiego posła. 


____________________________

Hejka Asy! 
Wiem, że jest już troszeńkę późno, ale wreszcie znalazłam chwilę czasu, żeby przepisać i złożyć w całość wszystkie moje szkice porozrzucane po różnych kartkach. 
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał i do następnego razu!
Cześć!

Asgardzka księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz