#29

37 3 0
                                    

- Tori, uważaj - usłyszałam za sobą krzyk taty.

   Uderzenie w plecy. Upadek. Magia nagle gdzieś zniknęła. Zmęczenie zawładnęło całym moim ciałem.

   Odwróciłam się. Za mną stał tata, przebity ostrzem Muspellskiego miecza. Za nim stał Muspellski żołdak, z wyrazem twarzy mówiącym, że nie wykonał zadania.

   Wyciągnął ostrze. Tata upadł na tą piaszczystą równinę, a ja do niego podeszłam.

- Ten cios był dla Ciebie, Dziewczyno z przepowiedni. Mój pan... - nie skończył, bo strzała posłana z chirurgiczną precyzją przebiła jego gardło.

   Tata żył. To się liczyło. Ale z każdą chwilą tracił coraz więcej krwi. Położyłam jego głowę na moich kolanach.

- Tato, powiedz że mnie słyszysz. Zaleczę ranę. Zaraz jej nie będzie.

   Ostatkami sił przywoływałam magię. Tata złapał mnie za rękę.

- Nie. Stracisz resztki sił. Nie pozwolę Ci na to.

- Ale tato...

- Żadnego ale. Nie zrobisz tego.

Moje oczy były pełne łez. Nie mogłam go stracić.

- Tato, proszę, pozwól mi Cię uleczyć....

- Nie, Tori. Nie pozwalam.

   Jego skóra była coraz bledsza. Jego krew była wszędzie. Jego oddech był płytki. Widziałam jak ucieka z niego życie.

- Tato, proszę, nie zasypiaj. Tato?! Tato!

   Byłam pewna że nie żyje. Przywołałam moc kamienia przestrzeni i przeniosłam nas do Asgardu.

   Moim oczom ukazały się strzeliste wieże pałacu. Wartownicy, stojący w drzwiach, od razu nas zobaczyli. Zawołali innych i do nas podbiegli.

- To księżniczka Tori i książę Loki....

- Są ranni.....

-  Przyprowadzcie medyka ....

   Nic więcej nie pamiętam. Straciłam przytomność.

Asgardzka księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz