- Tori, uważaj - usłyszałam za sobą krzyk taty.
Uderzenie w plecy. Upadek. Magia nagle gdzieś zniknęła. Zmęczenie zawładnęło całym moim ciałem.
Odwróciłam się. Za mną stał tata, przebity ostrzem Muspellskiego miecza. Za nim stał Muspellski żołdak, z wyrazem twarzy mówiącym, że nie wykonał zadania.
Wyciągnął ostrze. Tata upadł na tą piaszczystą równinę, a ja do niego podeszłam.
- Ten cios był dla Ciebie, Dziewczyno z przepowiedni. Mój pan... - nie skończył, bo strzała posłana z chirurgiczną precyzją przebiła jego gardło.
Tata żył. To się liczyło. Ale z każdą chwilą tracił coraz więcej krwi. Położyłam jego głowę na moich kolanach.
- Tato, powiedz że mnie słyszysz. Zaleczę ranę. Zaraz jej nie będzie.
Ostatkami sił przywoływałam magię. Tata złapał mnie za rękę.
- Nie. Stracisz resztki sił. Nie pozwolę Ci na to.
- Ale tato...
- Żadnego ale. Nie zrobisz tego.
Moje oczy były pełne łez. Nie mogłam go stracić.
- Tato, proszę, pozwól mi Cię uleczyć....
- Nie, Tori. Nie pozwalam.
Jego skóra była coraz bledsza. Jego krew była wszędzie. Jego oddech był płytki. Widziałam jak ucieka z niego życie.
- Tato, proszę, nie zasypiaj. Tato?! Tato!
Byłam pewna że nie żyje. Przywołałam moc kamienia przestrzeni i przeniosłam nas do Asgardu.
Moim oczom ukazały się strzeliste wieże pałacu. Wartownicy, stojący w drzwiach, od razu nas zobaczyli. Zawołali innych i do nas podbiegli.
- To księżniczka Tori i książę Loki....
- Są ranni.....
- Przyprowadzcie medyka ....
Nic więcej nie pamiętam. Straciłam przytomność.
CZYTASZ
Asgardzka księżniczka
FanficWitam, cześć i czołem. Nie jest to klasyczne love story z bogiem kłamstw w roli głównej, których pełno na Wattpadzie. Mam na imię Tori i jestem jedynym dzieckiem dwójki najbardziej znanych bogów mitologii nordyckiej. Moja historia nie jest ani łatw...