Ciało leży zimne i nieruchome na wysterylizowanym stalowym stole. Louis kładzie kciuk i palec wskazujący na jego mostku, rozciągając skórę pewnie i bez wahania, chociaż unosząca się obecność jego nauczyciela za nim powinna być przeszkodą w jego skupieniu. Naciska czyste ostrze, przeciągając je z jednego ramienia na mostek, tworząc głęboką ranę. Powtarza ten proces z drugim ramieniem, prawie zataczając się do tyłu, gdy z nacięć unosi się obrzydliwie słodki zapach. Trup nie jest tak świeży jak inne, myśli z roztargnieniem, gdy zimny oddech Harry'ego Stylesa spada na jego szyję. Wyższy mężczyzna uśmiecha się maniakalnie, gdy Louis na niego zerka.
— Dobra robota, Louis — mówi pan Styles, okrążając stół, nie odrywając oczu od ciała.
Louis zwykle nie patrzy zbytnio na twarze ludzi, których kroi. To eksperymenty i jakiś czas temu nauczył się je tak wyobrażać. Eksperyment może okazać się młodym mężczyzną, który stracił życie zbyt wcześnie i nawet jeśli czasami pojawia się przelotna myśl, że pewnego dnia Louis może skończyć na jednym z tych stołów, nigdy nie przebije się do warstwy powierzchniowej, a jego twarz pozostaje niewzruszona.
Pan Styles nic nie mówi, zamiast tego skupia swoje ciemne spojrzenie na Louisie, wyczekująco. Louis wie, co musi zrobić. Chwyta butelkę środka antyseptycznego i odkorkowuje ją. Wylewa kwas karbolowy na czystą szmatkę, a następnie czyści ostrze, którego właśnie użył. Potem dołącza do swoich towarzyszy na małym stalowym podeście. Wszyscy obserwują, jak Louis wybiera inne ostrze, dłuższe i cieńsze. Bardziej zabójcze. Rzucając szybkie spojrzenie na pana Stylesa, zauważa, że jego nauczyciel wciąż go obserwuje. Louis nie może powiedzieć, czy dreszcz, który przechodzi przez jego ciało, jest spowodowany spadkiem temperatury w pokoju, czy ciemnością, która wiecznie tkwi w tych zielonych tęczówkach.
Bez słowa Louis odkłada ostrze na stół, w zasięgu ręki, i wbija dłonie w martwe ciało. Jego palce chwytają obie strony klatki piersiowej mężczyzny - jest zbyt twarda, by ją przeciąć, więc trzeba ją złamać, co Louis robi precyzyjnym, szybkim ruchem, odsłaniając serce i resztę wnętrzności. Smród jest teraz tak nieprzyjemny, że Louis prawie żałuje, że nie wziął aparatu oddechowego, ale jego uwaga szybko odwraca się od nieprzyjemności, gdy chwyta ostrze i po obmacaniu wokół miękkich błon w poszukiwaniu narządu, którego szuka, szybko odcina wątrobę z właściwego miejsca. Kiedy Louis ją wyciąga, jego dłonie w rękawiczkach są zabrudzone śluzem i ciemną, lepką krwią, która już go nie obrzydza. Nawet uszkodzona wątroba nie wystarczy, by coś w nim poruszyć. Za dużo widział i za dużo zrobił.
Louis delikatnie upuszcza wątrobę na talerz i nie spieszy się, patrząc na nią, zauważając w myślach każdą istotną informację.
Pan Styles obserwuje go z błyszczącymi oczami.
— Wygląda na to, że człowiek zmarł na marskość wątroby — zaczyna Louis, wskazując na blizny szpecące narząd - Od kilku lat powoli umierał, bez wątpienia z powodu nadmiernego picia. Innymi słowy, cierpiał na przewlekłą niewydolność wątroby.
Louis podchodzi do głowy mężczyzny i po szybkim wytarciu brudnych rękawiczek odsuwa jedną z powiek mężczyzny.
- Wokół białka jego oczu pojawia się lekkie zażółcenie, co pogłębia moje podejrzenie przewlekłej niewydolności wątroby i mogę posunąć się nawet do wydedukowania zalążków żółtaczki, co prowadzi mnie z kolei do wniosku, że w narządzie zaczyna się zasiedlać rak. Mężczyzna zmarł jednak, zanim mógł się w pełni rozwinąć.
Louis następnie rozsuwa usta mężczyzny, odsłaniając dziąsła. Kiwa do siebie głową.
- Dalsze dowody na ARLD można znaleźć tutaj. Jego dziąsła wydają się być nienaturalnie pokryte bliznami, prawdopodobnie z powodu codziennego krwawienia, co potwierdziło moją pierwszą myśl, ponieważ krwawiące dziąsła są pewnym objawem ARLD.
Louis prostuje się, kontynuując bez spojrzenia na twarz Harry'ego Stylesa.
- Z przekazanych mi informacji wynika, że kilka lat temu mężczyzna ważył sto dziewięćdziesiąt osiem przecinek pięć funtów, co jest zdrową wagą dla mężczyzny o jego wzroście, ale stopniowo spadł do stu czterdziestu trzech funtów, choć jego krewni potwierdzili, że jego dieta nigdy się nie zmieniła.
Wraca do swojej pierwotnej pozycji, powstrzymując się od grymasów, gdy odcina skórę na brzuchu mężczyzny.
- W końcu widoczny jest obrzęk brzucha i nóg mężczyzny, kolejny objaw ARLD obok utraty wagi.
Robiąc jeden krok do tyłu, Louis w końcu pozwala sobie spojrzeć w górę i jego oczy natychmiast spotykają się z Harrym. Wciąż migoczą i na przystojnej twarzy pana Stylesa pojawia się zadowolony uśmiech. Uśmiech, który sprawia, że Louis się lekko rozluźnia. Długimi palcami przyozdobionymi niezliczonymi pierścieniami, Harry głaszcze swoją ostrą szczękę, jego oczy wędrują między Louisem a ciałem.
- Dobra robota, Louis – mówi w końcu, przyglądając się każdemu szczegółowi.
Louis musi przełknąć swoje bulgoczące szczęście. Składając ręce przed sobą, Louis czeka na zwolnienie, ale zamiast tego Harry odwraca się, chwytając igłę i chirurgiczną nić.
- Możesz zszyć ciało? - pyta Harry, wyciągając igłę do Louisa.
Louis tego nie pokazuje, ale jest zaskoczony. Ta część procesu nie jest uwzględniona w jego egzaminie.
Mimo to kiwa głową i bierze igłę i nić. Wylewając więcej środka antyseptycznego na szmatkę, Louis zwilża koniec nici, aby łatwiej było przebić ją przez igłę. Kiedy to jest zrobione, Louis podchodzi bliżej ciała, jego kapcie lekko chrupią. Cieszy się, że jego cięcia są idealne i czyste, ponieważ łatwo przekłuwa skórę i przesuwa się w górę, stopniowo zamykając ciało.
Kiedy skończy, nie ma czasu podziwiać swojego dzieła. Harry wskazuje na drzwi i Louis zaczyna iść w ich kierunku, ignorując ciepło ciała pochodzące od Harry'ego, gdy wyższy mężczyzna podąża tuż za nim. Dolna część jego pleców staje się wyjątkowo gorąca, a oczy Louisa rozszerzają się lekko na myśl, że być może Harry położy tam swoją rękę. W miejsce, które jest raczej intymne. Oczywiście nic takiego się nie dzieje. Louis przechodzi przez drzwi, zerkając przez ramię na Harry'ego, gdy mężczyzna wstaje, wołając następnego ucznia.
Pan Styles wyjmuje ze swojej teczki pojedynczą kartkę papieru i wręcza ją Louisowi, tak jak zrobił to z uczniami, którzy zostali wezwani przed nim. Biorąc ją, Louis zerka z ciekawością w dół na cienki papier. Z jednej strony wykaligrafowana jest jego ocena, a z drugiej kartka wypełniona jest czarnym atramentem i pomimo tego, jak bardzo Louis chce teraz przeczytać nowe zadanie, które dał mu jego nauczyciel, nadal składa dokument ostrożnie na pół, wsuwając go do wewnętrznej kieszeni jego białej koszuli.
Louis odwraca się i nie ogląda się za siebie, gdy opuszcza mury szkoły, nawet jeśli czuje, jak oczy Harry'ego pozostają na jego plecach przez cały czas.