-NO HALO PANI MARZENKO, KURIER INPOST PRZESYŁKA POBRANIOWA 200 KORON CZESKICH! STOJE POD PANI DOMEM!-Jake powiedział dumnie parkując rozjeżdżając jakiegoś kota-I CHYBA PRZEJECHALEM PANI KOTA
-Co? Jak to nie ten numer? Przeciez dodzwonilem sie do pani Marzeny i mam pani paczke!-Jake spojrzał na adres na paczce-NO DOBRA JEZU TO ZEJDZIE PANI PO TĄ PACZKE CZY NIE? A JAK PANI NIE CHCE PRZYJSC PO TA PACZKE TO ZOSTAWIE AWIZO NA PANIĄ MARZENE I NIECH PANI POZBIERA TEGO KOTA Z CHODNIKA. ELO.-Jake sie rozlaczyl i sporzadzil awizo:
-Mam dosc tej roboty-Wsiadl do swojego dostawczaka i pojechal dalej.
*W sortowni paczek*
Sunghoon od samego rana gdy tylko przyszedl do pracy byl rozdrażniony. Nie umknęło to uwadze Jaya ktory przygladal mu sie z daleka bo bal sie podejsc. Przez chwile chcial do niego zagadac i spytac czy wszystko w porzadku, ale zrezygnowal w momencie gdy zobaczyl jak Sunghonoowi spadl ołówek z biurka, a ten sie wydarł, podniósł go, rzucił nim o sciane, podszedl i znowu podniosl, zlamal na pol, rzucil na podloge, agresywnie zdeptał, potem rzucil nim przez okno a potem zaczal plakac.
-Dobra moze potem z nim pogadam jak sie troche uspokoi-Jay odwrocil sie w strone korytarza i zobaczył go.
Tak pięknego jak zawsze. Doskonałego w swojej całej okazałości.
Zapierdalającego Jungwona ktory mial 40 paczek ze sobą.
Spytacie jak to zrobil.
Miał plecak.
No i torbe.
No i wózek.
No i doswiadczenie w tej pracy.-Hej Jungwon, chcesz wyjsc potem na obia-
-NIE MAM CZASU, MAM DUZO ROBOTY-Jungwon olał Jaya.
-Nie moge przepuscic takiej okazji, widuje go tak rzadko..-pomyslal Jay.
-JUNGWON CZEKAJ!-Jay zawolal go
-OJEZU CO?-Jungwon sie odwrocil
-Jungwon...morelowo dziś wyglądasz-Wydusił z siebie Jay
-A SPIERDALAJ FURASIE-Jungwon rzucil mu paczką w glowe i poszedl dalej.