strefa i labirynt

200 18 0
                                    

Kiedy już ochłonęłam po pierwszym wrażeniu nie mogłam wyjść z podziwu dla chłopaków. Newt doprowadził mnie po strefie i pokazał najważniejsze miejsca takie jak łazienki i hamaki lub śpiwory do spania. Widziałam jak chłopcy i dziewczyny wyładowują z windy jakieś bagaże. Zapytałam o to Newta, a on tylko się uśmiechnął i powiedział:
- Tych, którzy stworzyli labirynt i nas tu zesłali nazywamy Stwórcami. Dostarczają nam oni potrzebnych rzeczy , ale niestety nigdy żadnych map ani sposobów na wyjście. - Powiedział i zabrał mnie do Bazy, czyli wielkiego domu, w którym podobno odbywały się narady.
- Kto uczestniczy w naradach? - spytałam Newta.
- Zwykle Opiekunowie, czyli można powiedzieć, że przewodniczący grup w strefie. Czasami także osoby, które mają do nich jakąś sprawę. - koło nas przeszła dziewczyna i pomachała. Odmachałam jej z uśmiechem i  czując się dziwnie dobrze zwiedzałam dalej strefę. Newt był bardzo miły, a ja trochę zdezorientowana, więc pomagał mi się przyzwyczaić. Pokazał mi pola i Rzeźnię. Wzdrygnęłam się na samą myśl o zabijaniu biednych zwierząt, które jak na złość stały w zagrodach i klatkach tuż obok. Zawsze wyobrażałam sobie zawód rzeźnika jako coś odległego, jakby się to działo w innym świecie. Oczywiście wnrzeźni pracowali tylko chłopacy. Dziewczyny zajmowały się uprawą roślin, a także sprzątaniem.
Następnie poszliśmy do kuchni, gdzie szefem był niejaki Patelniek, a wokół kręcili się chłopacy i dziewczyny przygorowując kolację w postaci kanapek i jajecznicy. Następnie Newt pokazał mi boisko, na kórym grali raz na cztery dni dla odpoczynku od pracy. Były tam dwa kosze i wiele innych dziwnych sprzętów, niektórych znanych mi z poprzedniego życie ( pewnie tego też się uczyłam), a innych całkiem nowych . Potem Newt zaprowadził mnie na środek strefy i wskazał las i wieżę obserwacyjną. Ja spojrzałam na dziury na każdej z kilkunasto- albo nawet kilkudziesięcio- metrowych ścian.
- A to co? - zapytałam.
- Naprawdę chcesz zobaczyć? - pokiwałam głową - w takim razie chodźmy.- pociągnął mnie w stronę wąskich (jak się okazało tylko z daleka) ,,drzwi".
- To są wrota do labiryntu- Newt skrzywił się trochę wypowiadając te słowa jakby wspominał coś bolesnego - nikt bez pozwolenia nie może tam wejść.
- Ale dlaczego? - Nienawidziła ograniczeń. - A co by się stało jakbym jednak weszła?
- Wtedy byś zginęła- odparł Newt.
Zaczęłam się dopytywać o szczegóły, ale Newt milczał. W końcu odeszła mi cała ochota na rozmowę i z dezaprobatą poszłam do lasku, który najbardziej odpowiadał mi jako miejsce wypoczynku. Za sobą usłyszałam tarcie kamieni , a gdy się obróciłam wrota były zamknięte. Jak to mogło się stać tak szybko? Przecież one są takie wielkie! Nagle zobaczyłam tego Azjatę, Minho.  Szedł do lasu, ale Newt nie pokazywał mi niczego w lesie, więc mogłam się wreszcie czegoś dowiedzieć. Wrota przestały mnie zupełnie interesować. Cicho jak kot poszłam za nim aż doszedł do jakiejś małej budki.
Wyglądała jak zwykła szopa, ale wiedziałam  że nią nie była. Jeszcze bardziej utwierdziłam się w tym przekonaniu, bo kiedy chwilę później z niej wyszedł wydawał się jakiś spięty. Niestety zamknął budkę na klucz. Trudno, przecież klucz można ukraść. Uśmiechnęłam się. O tak, czas na zabawę.

Nowa historia labiryntuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz