Sen i wycieczka

123 16 0
                                    

Jestem w jakimś dużym pomieszczeniu. Wokół mnie panuje ciemność, jednak wiem, że coś mi zagraża. Czuję śmierdzące oddechy, jakby ktś zjadł zgniła rybę.
Nagle oślepia mnie światło, które razi mje oczy i na kolejne kilka sekond pogrąża mnie w nieświadomości, co może być tu razem ze mną.
W końcu odzyskuje wzrok i rozglądam się dookoła, a moje serce staje. Stoją tam ludzie, ale jacyś zdeformowani. Niektórzy nie mają nosów, oczu albo uszu a wszyscy wyglądają jakby ktoś pociął ich piłą albo co najmniej tępym nożem. Poszarpane i zaropiałe rany na całym ciele śmierdzą okropnie a ten smród dosłownie wwierca mi się w skórę. A ch oczy... Pozbawione nadziei, zdziczałe, jak zwierząt w potrzasku.
Cały czas coś szepczą coś, ale nie słyszę ich z tej odległości. Szepty pełna bólu i cierpienia a ja zaczynam im współczuć.
Potem zaczynają się zbliżać. Mam ochotę coś zrobić, uciekać albo walczyć, ale moje ciało nie chce się ruszyć. Zgniły odór mię ogłusza, mam ochotę zemdleć, żeby to się wreszcie skończyło.
I wtedy zaczynam rozumieć ich szepty.
-,, pomocy, pomocy. Nie dopuść do tego. Śmierć, ból.. To koniec. Ne uda się."
Moja głowa chciała eksplodować, ale nagle znalazłam się w białym gabinecie.
Cały smród zniknął a ja siedziałam naprzeciwko kobiety w fartuchu lekarskim. Zaczęłam wpatrywać się w jej twarz sz ukając jakiś oznak, że spotkałam już wcześniej. Widząc to kobieta się roześmiała.
- och, nie pamiętasz mnie? Może niech tak pozostanie- i nagle jej twarz stała się po prostu zamazanym owalem a ja nie pamiętałam, jak wyglądała przed chwilą.
Widząc moje zdziwienie zaśmiała się.
-Snami prosto sterować moja miła. Mogę to zrobić w każdej chwili - nagle znalazłam się w dole w ziemi leżąz z nogą uwięziona pomiędzy korzeniami. Zaczęłam szarpać się, ale wtedy znowu pojawiła się kobieta i poruszyła ręką. Moja noga została uwolniona a ja potoczyłam się po ziemi.
- Ale nie przyszłam tu, żeby się z tobą bawić. - ona uważała to za zabawę?!- musimy pogadać.
Poczułam, jakby ktoś mną potrząsał.
- Oj, najwidoczniej dzisiaj nie damy rady - jej głos stawał się coraz cichszy a obraz się zamazywał.
- Pamiętaj moja droga! - usłyszałam głos kobiety, który dochodził do mnie jak przez ścianę - znajdziemy sposób. Możemy wszystko! Pamiętaj! DRESZCZ jest dobry.
Wtedy głos znikł a ja poczułam, jak powoli się budzę.

Poczułam łupanie w tylnym części czaszki. Jęknęłam, co spowodowało, że ból przeniósł się na całą głowę.
- No, no. Ktoś raczył się wreszcie ocknąć.- usłyszałam głos Plastra. Chciałam wstać i nawet zaczęłam się podnosić, ale moje kończyny odmówiły mi posłuszeństwa a moja głowa chciała dosłownie wybuchnąć. Znowu jęknęłam.
- Ej, leż spokojnie. Masz lekki wstrząs mózgu.
- Co?! Jak?
- Gally trochę się wściekł i zamiast po prostu cię tu zabrać to cię ogłuszył. Niestety trochę za mocno.
Prychnęłam. A więc ten z wredną mordą to Gally. Głupie imię dla kogoś głupiego.
- Niestety muszę cię teraz zostawić, skoro się już ocknęłaś.- mówiąc to Plaster zaczął wstawać.
- Hej, poczekaj - Plaster podniósł brwi - gdzie ja jestem i która jest godzina?
- Och, nie martw się. Jesteś w Ciapie a godzina, hmmm... Myślę, że koło dwudziestej.
Wytrzeszczyłam oczy. Straciłam pół doby bo jakiś głupi Gally walnął mnie w głowę!? Jak go spotkam to pożałuje że mnie uderzył.
- Rano ktoś przyjdzie po ciebie, bo masz spotkanie z radą.- i Plaster wyszedł. Świetnie. Tylko tego mi brakowało. Znając moje szczęście już na początku spotkania wykopią mnie ze strefy. Ciekawe gdzie? Może do szybu windy, żebym rozbiła się o dno? To byłby długi lot. A może do labiryntu na pastwę tych... No, w sumie to jestem ciekawa, jak te stwory wyglądają, ale nie aż tak, żeby dać się zabić.
Może odpuszcza mi to jako pierwszy wybryk? Ciekawe, czy Minho jest w radzie.
Chyba raczej tak, bo inaczej nie miałby kluczyka do szopy i nie byłby taki pewny siebie. A może byłby? Z nim nic nie wiadomo...
Miałam dożo czasu, więc przełamując ból wstałam i popatrzyłam wokoło. Byłam w dość małym pomieszczeniu z betonu z jednym oknem wysoko na ścianie i mocnymi, drewnianymi drzwiami.
Podbiegłam słaniając się do drzwi i spróbowałam je otworzyć. Cholera, zamknięte.
Podeszłam do okna , chwyciłam się go i podciągnęłam. Nic dziwnego, że było tak wysoko, bo poniżej zobaczyłam ziemię. Najwidoczniej byłam pod poziomem gruntu, co wykluczało najprostsze sposoby ucieczki.
W pomieszczeniu było jedno krzesło i kupka siana. Jeśli mam tu spędzić czas do rana to muszę się czymś zająć, bo na pewno nie zasnę po dwunastu godzinach snu.
Popatrzyłam na krzesło i siano. Co można z tego zrobić?
Hmm... Tak! Oczywiście! Wzięłam siano i zaczęłam układać je obok siebie. Potem rozwaliłam krzesło i zabrałam niewielki fragment nogi. Z siana skręciłam sznurek. Następnie przymocowałam nim fragment krzesła do innych.
Spojrzałam na zewnątrz jeszcze raz. Tak jak się spodziewałam koło drzwi wisiał klucz. Na moje szczęście było w nich małe okienko.

Kiedy wszyscy poszli spać miałam dużo czasu na wykonanie mojego pomysłu.
Ostrożnie, żeby nie narobić hałasu przełożyłam przez kratki mój wynalazek i ,,na czuja" starałam zahaczyć nim o kluczyk. Nie było to jednak takie proste, ale na szczęście mniej więcej znałam położenie klucza na ścianie.
Po chwili usłyszałam ciche brzdęk i oto w splecionej z siana siateczce poczułam ciężar kluczyka. Powolutku wciągnęłam siatkę do Ciapy i wyjęłam klucz.
Popatrzyłam na niego. Oto moja droga na wolność.
Już chciałam włożyć go do drzwi, kiedy usłyszałam głos:
- Nawet o tym nie myśl! - Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. W końcu po prostu zapytałam:
- Minho, co ty tu robisz?!- mimo, że moja próba ucieczki została udaremniona, moje serce podskoczyło z radości. Minho nie zdradził mnie za pierwszym razem, więc może teraz też uda mu się coś zdziałać.
- Przyszedłem cię odwiedzić no i sprawdzić, czy nie wpadniesz na jakiś głupi pomysł. Jak widać dobrze. Może powieszenie mi, co zamierzałaś zrobić po ucieczce?
- Nie zastanowiłam się. Może zamieszkać w lasku? Albo pójść do labiryntu..
- Co?! Żeby spotkać Bóldożerców?! Czy ty chcesz zginąć bolesną śmiercią?!- Minho wydawał się przerażony tą możliwością.
- A czym do cholery są buldożercy?- musieli być straszni, skoro Minho się ich bał.
- Daj klucz. Pokażę ci.- Minho wyciągnął rękę a ja zawahałam się, bo kolejnej szansy nie będzie. Minho tylko przewrócił oczami i potrząsnął głową.
- Spokojnie, nie wsadzę cię tu z powrotem. Po wycieczce będziesz wolna.- Nie wierzyłam własnym uszom. Minho chce mnie wypuścić?
- A co na to inni? Czy się zgodzili? - Minho skrzywił się nieznacznie.
- Został to mnie.- przekonana o jego pomocności dałam mu klucz, a on otworzył nim drzwi.
Minho poszedł w kierunku murów, a ja za nim.
- No to teraz pokażę ci, dlaczego nie można przeżyć nocy w labiryncie i po co są wrota - powiedział.

Nowa historia labiryntuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz