2 - Widzisz to słońce?

38 7 8
                                    

Vivi

Kiedy zegar pokazał dwudziestą pierwszą pięćdziesiąt, otworzyłam drzwi od mieszkania. Na szczęście mama pracowała na nocną zmianę, więc nie było jej tutaj. Szybko poszłam w stronę parku. Na samym jego środku, przy ogromnym pomniku, stała tyłem do mnie wysoka, chuda kobieta w za dużej, czarnej bluzie. Moje serce zabiło milion razy szybciej.

- Zule... - szepnęłam, przytulając ją.

- Czego chcesz?! - zapytała jakaś dziewczyna. Kurwa, to nie była Zulema...
A co, jeśli nie przyszła?

- Tu jestem, cymbale. - usłyszałam głos za sobą. Ciotka siedziała na ławce, śmiejąc się ze mnie. Po moich oczach popłynęły łzy, a serce dla odmiany wydawało się, jakby w ogóle przestało bić, jakby zatrzymał się czas. Rzuciłam się w jej objęcia, a Zule pogłaskała mnie po głowie. - Urosłaś. - mruknęła.

- Czy ja wiem, chcesz szluga?

- Co?

- Chcesz?

- Nie powinnaś. - warknęła.

- Ile miałaś lat, jak zaczęłaś palić?

- Szesnaście. - odparła.

- Tak jak ja.

- Nie jestem z tego specjalnie dumna.

- Ja też nie.

- To po cholerę palisz?

- A ty?

- Nie mam na ciebie siły. Rób, co chcesz.

- Właśnie to robię. - powiedziałam, wyciągając dwa papierosy.

- Daj... - westchnęła. - Dzięki.

- Gdzie idziemy? - spytałam, zaciągając się.

- Cholera, Jak ty mnie dobrze znasz... Wiesz, że nie potrafię długo usiedzieć na dupie w jednym miejscu? - spojrzała na mnie spode łba.

- Otóż to. Czyli gdzie?

- Zabiorę cię na obrzeża. Spędzimy tam razem czas a później obejrzymy wschód słońca.

- Wschód...?

- Tak, Viviana, nie wiem kiedy nadarzy się najbliższa okazja na wspólny zachód... - przechyliła głowę.

- No tak... - szepnęła smutno. Dotarło do mnie, że za te kilka godzin, znowu będziemy musiały się rozstać. Na samą myśl, chciało mi się płakać, przecież dopiero co się zobaczyłyśmy...

- Nie martw się, musimy pogodzić się z tym, że życie jest niesprawiedliwe. - objęła mnie ramieniem.

- Ale Tobie to idzie jakoś lepiej...

- Bo jestem stara. Stara Ciotka Zulema, pamiętaj. - zaśmiała się. - Co nas nie zabije, to nas wzmocni.

- Spierdalaj... - spojrzałam na nią krzywo. - Mnie rozłąka osłabia...

- Ej... Zrobiłaś się jakaś bardziej wulgarna pod moją nieobecność. - mruknęła. - Mama sobie nie radzi z twoim wychowaniem?

- No wiesz... Co matka to nie ciotka, nie?

- No tak, racja. Wybacz, ale masz jeszcze? - spytała, pokazując spalony prawie do końca papieros.

- Nie... Już nie, a ty nie masz? Nie wierzę. - zdziwiłam się.

- Mam, ale chciałam cię przetestować. - szturchnęła mnie w bok. - Zdałaś.

- Dzięki.

Zulema

Junto con un escorpión 2 - otra vezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz