Część 7

1.2K 69 20
                                    

Sasuke spodziewał się łzawego pożegnania, na szczęście mąż miło go zaskoczył. Uścisnął ojca, ucałował matkę, wskoczył na swego wierzchowca i oznajmił, że gotów jest do drogi. Jego rumak zaczął nerwowo dreptać po placu, wyrywając się na przód. Widać było, że w zwierzęciu drzemała równie niespokojna dusza, co w Naruto.

– Sasuke, będziemy się ścigać! – zawołał wesoło blondyn, gdy ciemnowłosy sprawdzał swoje juki. Sasuke już otwierał usta, by mu odpowiedzieć, gdy uprzedził go Iruka.

– Nie, nie będziecie, mój młody panie! – zawołał, dosiadając gniadego konia. – Nie wolno ci odłączać się od straży! Co by było, gdybyś na trakcie spotkał jakąś bandę zbirów?!

– Sasuke, powiedz mu coś! – zawołał natychmiast Naruto. Sasuke zaśmiał się.

– Iruka ma rację, kochanie.

Naruto naburmuszył się.

– Przecież byś mnie obronił! Ale wygląda na to, że tylko się przechwalasz tym swoim WIELKIM mieczem!

Sasuke zamarł, a Naruto, śmiejąc się, popędził swego rumaka i pogalopował kawałek w stronę bramy. Po sekundzie Sasuke otrząsnął się i zgromił spojrzeniem każdego w zasięgu wzroku, bo straż wyglądała na dość rozbawioną. Dosiadł Cienia i popędził za mężem.

– Ty mały chochliku! – zawołał, gdy do niego dotarł. – Mógłbyś nie znieważać mnie w obecności straży?! Jeszcze gotowi pomyśleć, że nie spisałem się ubiegłej nocy!

Naruto zaśmiał się.

– Nie bądź nudny! Poza tym to tylko żarty! – Naruto podjechał do niego, wychylił się i cmoknął go w usta. – Cieszę się, że jesteś dla mnie taki dobry. Wynagrodzę ci to.

– Nie obrażając mnie?

– Bardzo się starając, gdy już zechcesz mnie nauczyć igraszek na twym łożu w Oto – odparł Naruto i ze śmiechem pogalopował do rodziców, nie czekając na odpowiedź zszokowanego Sasuke. Uchiha obejrzał sie za nim, a potem na jego twarz wpełzł uśmiech. Jego plan się opłacił, widać mąż docenił, że Sasuke miał na względzie jego dobro i samopoczucie. Naruto przestał sie wzbraniać, wręcz przeciwnie, stał się chętny!

Wyobraźnia zaraz podsunęła Sasuke tysiące wizji siebie i Naruto, namiętnie splecionych na jego łożu w jego sypialni. Siła je odpędził, bo orszak już się spakował, a jego ojciec właśnie się żegnał z rodzicami Naruto. Sasuke ruszył ku nim, po czym zsiadł z rumaka i pożegnał teściów, obiecując, że będzie dbał o ich syna i że będzie dla niego dobry. Zresztą, jak mógłby być zły dla tego roześmianego chochlika? W dodatku mając w głowie obietnicę chłopaka? Musiałby być szaleńcem!

Wyjechali ogromnym orszakiem. Żołnierzy i wozów było dwukrotnie więcej niż wcześniej. On, Naruto, a za nimi Kakashi wraz z Iruką, jechali pośrodku orszaku, zaraz za strażą pilnującą powozu, w którym jechał król.

– Nie mogę się doczekać, kiedy dotrzemy! – zawołał Naruto, a jego rumak zarżał i wyrwał się do przodu. Naruto ze śmiechem ściągnął jego wodze. – Spokojnie, Wichrze! Prr!

– Niecierpliwa bestia jak i ty – rzekł Sasuke, przyglądając się potężnemu, białemu jak śnieg rumakowi męża.

– Wicher lubi galop! A ty nie chciałeś się z nami ścigać! – zarzucił mu mąż. Sasuke zaśmiał się.

– Bo byłoby to nierozsądne – rzekł. – Kochanie, czeka nas cały dzień drogi, oszczędzaj energię.

– A czym ja mam się zmęczyć? Myślisz, że co, że ja nie przywykłem do siodła? Ha! Jak dotrzemy na miejsce, to będziesz się musiał z nami ścigać! Wtedy zobaczysz! Jak wygram, będziesz mnie musiał nosić na rękach przez całe trzy dni, od wschodu do zachodu słońca!

Dwie strony świata | SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz