Część 4

806 72 38
                                    

Książę Sasuke Uchiha wszedł do przeznaczonej dla niego komnaty, rozglądając się dookoła. Wszystko w tym przedziwnym kraju było delikatne. Sasuke, mimo iż znacznie większą część zaręczynowej uczty poświęcił narzeczonemu, to jednak coś tam przyuważył. Dostojnicy nosili się inaczej, niż ci z Oto, służba poubierana była w jakieś zwiewne fatałaszki i szatki, pałac obwieszono kwiatami i tkaninami, i nawet jego komnata przyozdobiona została jak dla niewiasty.

Westchnął ciężko, przyglądając się miękkim łukom nad drzwiami i oknami, owalnemu sklepieniu, łożu spowitemu w tkaniny, białym marmurom i meblom na pajęczych nóżkach. Wszystko to kojarzyło mu się z Naruto, z jego delikatnością, z jego drobnym, kuszącym ciałem, które chętnie ujrzałby nagie...

– Nie myśl tak! – warknął na siebie, potrząsając głową. Młody mąż zmącił mu głowę, zachwiał myślami, omamił go jak czarownica jakimiś czarami. Sasuke, gdy w końcu mógł przestać patrzeć w te przepastne niebieskie oczy, poczuł się jak uwolniony z sideł.

Zrzucił z siebie ciężki płaszcz, w którym było mu stanowczo za gorąco, ponieważ w dużym kominku znajdującym się naprzeciw łoża płonął ogień, po czym przeciągnął się. Niemalże godzinę on i Naruto musieli klęczeć praktycznie nieruchomo przed trzema kapłanami, którzy odprawiali nad nimi ceremonię zaręczynową. Poświęcono bogom cztery żywioły, wodę, ziemię, ogień i powietrze, a potem związano ich dłonie utkaną z czterech kolorów szarfą. Od tamtej pory on i Naruto byli już pełnoprawnym narzeczeństwem, a jutro o tej porze mieli być już po ślubie. Mieli przeżywać swą noc poślubną.

Sasuke zadrżał na myśl o jutrzejszej nocy i był to dreszcz, który bardzo mu się podobał. Naruto nie można było odmówić urody, o nie. Był urodziwy, niesamowicie wręcz urodziwy, wysoki, szczupły, wąski w biodrach i gdy Sasuke na niego patrzył, miał ochotę zedrzeć z chłopaka ubrania nie bacząc na gości. Zwłaszcza, gdy go całował.

Wspomnienie pocałunków z narzeczonym wywołało kolejny dreszcze i tym razem Sasuke zaczął krążyć po komnacie, by się uspokoić. Zwykle był cierpliwym człowiekiem, jednak tym razem jutrzejsza noc wydawała mu się tak odległa, jakby miała nadejść za rok, a nie mniej więcej dobę. Wizje przyszłego męża, nagiego, nagiego otulonego białym futrem, nagiego na jego łożu, na jego stole, parapecie, ogólnie nagiego wszędzie tam, gdzie Sasuke miał go ochotę rozebrać i posiąść, przewijały mu się przez głowę przez niemalże cały wieczór. Gdy tylko mógł, kradł wzbraniającemu się Naruto pocałunki i pieszczoty. Nieśmiałość męża i jego wstydliwość tylko Sasuke zachęcały i nawet nie zwracał uwagi na niepochlebne miny ojca, nie mówiąc już nawet o innych gościach. Oszalał. To małe, blondwłose stworzenie zrobiło mu z mózgu pobojowisko!

– Omamił mnie – znów przemówił do siebie, wciąż nerwowo krążąc po komnacie. – Kakashi mnie ostrzegał, a to stworzenie i tak owinęło mnie sobie wokół palca. Oszalałem.

W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi jego komnaty. Gdy zawołał „wejść!" do pomieszczenia wkroczył Lord Kakashi Hatake.

– Panie. – Szarowłosy skłonił się.

– Nie jestem pewien, czy udało mi się uwieść mego narzeczonego – rzekł do niego Sasuke, nie kryjąc obawy w swym głosie. Przeszedł przez komnatę i usiadł w jednym z ładnych, przysadzistych foteli, stojących obok zastawionego jedzeniem stolika pod oknem. Kakashi zmarszczył nos.

– Wydawało mi się, iż doskonale się bawiliście, mój panie.

– Nie kpij – warknął Sasuke, nalewając sobie wina do kielicha. – Miałeś rację co do niego. Chłopak jest urokliwy... A to jego spojrzenie, czułem się jak na uwięzi, gdy patrzyłem mu w oczy!

Dwie strony świata | SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz