Prolog

4 2 0
                                    

 - Karia! - usłyszałam głos mojego towarzysza.

 - Tak Fawkes? - odpowiedziałam, dalej wpatrując się w jedenaście kryształów poustawianych w przeszklonej witrynce.

 - Odejdź od kryształów, muszę cię o coś zapytać - odwrócił się w moją stronę. Jego srebrne włosy, pełne księżycowego blasku, zafalowały.

 Przeczesałam grzywkę palcami. 

 - Co to za pytanie? Oby nie ''czy wyjdziesz za mnie'', bo musiałabym cię zmartwić. - wypowiedziałam to z dozą sarkazmu, za którą bóg Kaylo by mnie pochwalił.

 Fawkes westchnął. On jest trochę dziwny: zero poczucia humoru, zero emocji, tylko te jego wzdychanie. 

 - Nie o to mi chodzi. Chciałem cię zapytać, czy dowiedziałaś się nareszcie, gdzie jest Lily?

 Teraz to ja westchnęłam. Zadaje mi to pytanie codziennie, od kiedy poprosił mnie o to. 

 Lily, nasz największy wróg, ostatnio coś planuje. Nie wiemy co, jednak co chwila dochodzą nas słuchy i plotki o jej nowym przedsięwzięciu. My chcemy ją powstrzymać, jednak nie wiemy dalej gdzie ona jest. Nie mogę jej zlokalizować. 

 Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Fawkes szybko zakrył gablotę z kryształami, a ja zamknęłam zaklęciem wszystkie pokoje. 

 Fawkes podszedł do drzwi. Trzyma dłoń na rękojeści sztyletu, na wszelki wypadek. Ja też ujęłam swój, zrobiony z najszlachetniejszego mithrylitu, jaki udało mi się osiągnąć. 

 - Kim jesteś? - zapytał Fawkes. Czuć było, że jest zdenerwowany. Naszego domu nie da się łatwo odnaleźć, trzeba znać się na zaklęciach.

 - Kimś, kogo się nie spodziewasz - odrzekł głos z drugiej strony. Kobiecy, chłodny, przywodzący na myśl ostrze topora.

 - To znaczy? - wtrąciłam - jak masz na imię?

 - Nie zdradzę. Ale nie jestem sama - w tym momencie drzwi do salonu otworzyły się z hukiem, wypadając z zawiasów. 

 Postać, którą ujrzeliśmy za drzwiami, jest wysoka, w ciemnej szacie, z zarzuconym kapturem, przez który widać tylko jej oczy: świetliste, fioletowe, z pionowymi źrenicami. Na tle nocy prezentowała się niezwykle przerażająco.

 Fawkes syknął. Jego pierzaste dłonie zacisnęły się mocno na rękojeści jego miecza. Ja również dobyłam broni, łuku. Strzepnęłam ogonem. 

 Osoba przed nami zachichotała. Podniosła lekko palec lewej ręki.

 Przed nią wyskoczyła bestia. Wielka chimera Gatoriańska. Ogromny, fioletowy, koci tułów falował w rytm oddechu, trzy kocie głowy prychały niecierpliwie, a wielki, lampartopodobny ogon bił w skały. My tylko staliśmy, wryci z szoku w ziemię.

 - C-co? Jak? Jak ci się udało oswoić...?

 - Sęk w tym, że ona oswojona nie jest. - odpowiedziała kobieta - Gloria, atak...!

 Wielka chimera rzuciła się na nas, roztrąciła, i wbiegła do domu. Ja leżałam, na wpół nieprzytomna. 

 Po pół godzinie, chimera wróciła. Z kryształami.

 - Nie! - krzyknął ochryple Fawkes, przerażony.

  I wypowiedział zaklęcie. Ostatnie w jego życiu. Dopomogłam go własną mocą. Zginęliśmy, ale przeklęliśmy Lily. Teraz już wiedziałam, że to ona. I ona już nigdy nie będzie mogła nikogo pokochać.

Między ŚwiatamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz