✧rozdział 4✧

57 4 4
                                    

                                                                                                Pov: Draco Malfoy

         Był 24 października. Pozostał tydzień do balu halloweenowego, lecz wszystkie przygotowania szły zgodnie z planem. Był tylko jeden, mały problem. McGonnagal oznajmiła, że jako prefekci naczelni, ja i Susan mamy iść na bal razem. Od ostatniego wydarzenia w salonie nie za bardzo się do siebie odzywaliśmy, a ona spędzała prawie cały czas w pokoju wspólnym gryfonów. Chociaż z drugiej strony, może będzie to dobra okazja na wdrożenie mojego planu. Muszę jeszcze tylko dopracować parę rzeczy, i będzie wręcz idealny. 

      Spojrzałem szybko na plan lekcji. Eliksiry z gryfonami, cudownie. Zaczynają się za 10 minut, więc odłożyłem notatnik na biurko, po czym wyszedłem z dormitorium. Ruszyłem w kierunku sali od eliksirów, znajdującej się w lochach, mijając po drodze całą masę uczniów z szóstego roku, idących w tą samą stronę. Wszedłem do sali idealnie na czas, stając przy stole, przy którym zebrała się już grupka uczniów, czekająca na profesora Slughorna. Parę minut później się pojawił, i od razu zaczął mówić, z typowym dla niego entuzjazmem:

- Dzień dobry, wszystkim! Dzisiaj, zajmiemy się przygotowywaniem amortencji. - idealnie. Tego było mi trzeba. - Ktoś mi powie, czym jest amortencja? - ręka stojącej gdzieś niedaleko mnie szlamy wyskoczyła w górę - Tak, panno Granger? 

W tym momencie do klasy wpadły zdyszane dwie osoby - Susan i jej przebrzydły bliźniak, Potter. 

- Przepraszamy za spóźnienie - powiedział okularnik. Merlinie, jak on mnie irytuje. Slughorn tylko pokiwał głową i kontynuował lekcję. Nie skupiałem się za bardzo na tym co mówi, uaktywniłem się dopiero w momencie, w którym pozwolił zadawać nam pytania. Powoli podniosłem rękę do góry. 

- Słucham, panie Malfoy?

- Mam czysto teoretyczne pytanie, co wydarzyłoby się w momencie, gdyby amortencja została dodana do jakiegoś alkoholu, załóżmy Ognistej Whiskey? Miałoby to jakiś wpływ na jej działanie? - poczułem na sobie wzrok kilku par oczu, które były kompletnie zdezorientowane moim pytaniem. I dobrze, nie muszą wiedzieć o co chodzi.

- Panie Malfoy, to dość dziwne pytanie, ale oczywiście. Wysokoprocentowe napoje alkoholowe przedłużają działanie amortencji, oraz wzmacniają jej efekt - w odpowiedzi kiwnąłem tylko głową.

- Dobrze, wróćmy do zajęć. Dobierzcie się w pary, będziecie wspólnie przygotowywać amortencję. - rozejrzałem się po sali. Wszyscy ślizgoni dobrali się już w pary, więc albo będę sam, albo z kimś z Gryffindoru. Nagle podeszła do mnie Susan.

- Też nie masz pary? - zapytała.
- Tak, jak chcesz możemy pracować razem. - odparłem krótko i przystąpiliśmy do działania. Po kilkunastu minutach i paru nieudanych próbach, amortencja wyszła nam wprost idealnie, tak przynajmniej powiedział Slughorn.

                      Pov: Susan Potter

     - Powąchaj, to zobaczymy czy rzeczywiście działa - powiedział Draco, uśmiechając się delikatnie. Nachyliłam się nad kociołkiem, wdychając zapach eliksiru.
- No i? Co czujesz?
- Wodę kolońską, stare książki z biblioteki... i zielone jabłko. - powiedziałam zdziwiona. Jeszcze niedawno czułam miotły do quidditcha, pieczonego kurczaka i pastę do zębów, ale teraz zapach kompletnie się zmienił. Dziwne, zielone jabłko? Spojrzałam na Draco, był w jeszcze większym szoku niż ja. Woda kolońska, książki, zielone jabłko... Nie, to nie może być on.
- Teraz ty, chyba... - powiedziałam cicho. Draco powąchał amortencję, po czym powiedział:
- Płyn do kąpieli, deszcz i fiołki. - w tym momencie oboje byliśmy w szoku. Właśnie wymienił trzy moje ulubione zapachy, i chyba dobrze o tym wiedział.  To nie może być prawda, przecież jestem z Ronem, dlaczego nie czuję tego samego co kiedyś?

potter twins.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz