Rozdział 1

268 10 0
                                    

Wygrali. Chuck nie był już Bogiem. Winchesterowie wraz z Jackiem i Aurorą wrócili do bunkra. Można by było powiedzieć, że wszystko wróciło do normy, ale tak na prawdę stracili swojego najlepszego przyjaciela, a Autora brata. Castiel oddał swoje życie za Dean w konsekwencji zabrała go Ciemność.

Winchesterowie, Jack i Aurora wrócili po całym ciężkim dniu do bunkra. Dean z Samem od razu poszli do kuchni prawdopodobnie po piwo a Aurora z Jackiem usiadli przy stole w bibotece.

Brunetka spojrzała na chłopaka. Było widać, że tęskni za Casem. Nie dziwiła mu się, tak samo jak Winchesterom w końcu jej brat był dla nich wszystkich bardzo ważny. Był częścią ich rodziny.
Nagle usłyszała odgłos który zaczął się do niej zbliżać. Odwróciła głowę i zobaczyła Deana i Sama, którzy mieli w ręka butelki z piwem. Postawili je na stole i usiadli na przeciwko niej. Dean wziął piwo w rękę i wziął łyk, Sam kręcił butelką opierając się o stół a Jack wpatrywał się w butelki nieobecnym spojrzeniem.

Wpadł do jej głowy pewien pomysł za który Castiel nie był by zachwycony.

—Znacie go od siedmiu lat — zaczęła na co chłopaki spojrzeli na nią — Ale obstawiam, że nie powiedział wam wszystkiego. — spojrzała na nich.

—Co masz na myśli? — zaczął zaskoczony Dean

—Wiecie, że byliśmy ludźmi oraz że naszym ojcem jest Bóg... ale wiecie coś jeszcze, jak nasze życie wyglądało, jak dorastaliśmy? — spojrzała na po chłopakach i dostrzegła po ich wyrazach twarzy, że nic o nich nie wiedzą. — Nie będę wam opowiadać jakie były nasze relacje z ojcem bo można się w sumie tego domyśleć. Nigdy nie były za kolorowe, miał nas gdzieś, zostawił nas kiedy... dowiedział się o orientacji Casa. — spojrzała na Winchesterów aby zobaczyć ich reakcje, Dean nie był tym wzruszony za to Sam był zaskoczony — Był gejem a ojciec nie mógł tego zaakceptować. Chodziliśmy do szkoły, Cas był najlepszym uczniem, każdy go uwielbiał. Ja... byłam przeciętnym uczniem, miałam koleżanki które przyjaźniły się mną ze względu na Casa. Bardzo często słyszałam "Twój brat jest taki przystojny", "Castiel ma dziewczynę?", "Boże jaki on seksowny". — zaśmiali się —  Skończył szkołę i zaczął studia. Studiował przez 3 lata kryminalistykę. Skończył je i poszedł do pracy. Dwa lata później... Zginął...— przerwała czując jak łzy spływają jej po policzkach. — Jechał do pracy, stał na światłach i... tak nagle... ziemia pod autami się zapadła. Jego poduszka w aucie się nie otrzyła.  — westchnęła — Miał złamaną nogę, poobijaną głowę i przebite płuco... Tak nam powiedziano, bo to był ostatni raz jak go widziałam. — spojrzała na chłopaków. Było widać w ich oczach współczucie i smutek. Nie wiedzieli co w swoim życiu przeszli Castiel z Aurorą. Powoli się o tym przekonywali no i prawdę mówiąc nie była to jedna z najszczęśliwszych opowiadań o dzieciństwie. — Nasza mama pogodziła się z tego utratą, ale nie ja. Po około trzech miesiącach siedzenia w domu zaczęłam imprezować — założyła ręce na piersi — Codziennie imprezy, alkohol, papierosy nawet narkotyki parę razy się pojawiły. Tak wyglądało moje życie przez rok. Do momentu mojej śmierci. — westchnęła przerywając na chwilę — Na jednej z imprez kolega po pijaku wyznał mi miłość. Z racji iż że ja nie była zainteresowana oraz byłam podpita... wyśmiałam go przed jego znajomymi. A on w zemście podrżnął mi gardło. Wykrwawiłam się w ciemnej  uliczce gdzie praktycznie nikt nie chodził.

—I staliście się aniołami? — spytał niepewnie Sam — Zaraz po śmierci.

—Nie — potrząsnęła głową — To nie tak to wyglądało. — poprawiła się na krześle — Po tym jak Cas zginął, nie trawił do raju, trawił na dywanik u ojca... Ojciec chciał aby Cas został jednym z tych głupich bezmyślnych samodzielnie aniołków by pomógł mu z planem, czyli z tobą Dean — spojrzała na niego na co chłopak zmarszczył czoło — Cas nie chciał się mieszać w sprawy nieba więc odmówił, ale ojciec nie dawał za wygraną. — ścisnęła dłoń w pięść — Zaczął go szandarzować, że jeśli nie przyłączy się do niego to ja też podzielę jego los... Zgodził się... Zgodził się bo chciał żebym przynajmniej ja miała normalne życie. Normalnie dorastała, zakochała się, założyła rodzinę. — poczuła jak łzy napływają jej do oczu — Dlatego Cas... Dlatego był taki... dziwny, taki jakby wycofany w tym wszystkim co ludzkie.

—A jak było z tobą? — spytał niepewnie Sam

—Ojciec se uznał że na mnie też pora i też mnie zabił. Też chciał aby przyłączyła się do jego anielskiej rodzinki. Odmówiłam. Starał się mnie przekonać na wiele sposoby ale ja i tak się nie dałam. Wkurzył się i zesłał mnie do piekła. Zostałam skazana na usługiwanie Lucyferowi... To był najgorszy czas w moim życiu... Był tam Cas. Stał przy ojcu bez jakich kolwiek emocji na twarzy.

—Cas, zrób coś! — krzyknęła w stronę brata kiedy archaniołowie ją zabierali

Nie mogę — odpowiedział spokojnym głosem — Trzeba był się do nas przyłączyć

Cas! CAS! Póście mnie! — szarpała się

Zabierzcie ją z tąd — rozkazał Bóg

Nie, nie, nie, NIE! Cas! Jestem twoją siostrą! Mówiłeś że będziesz mnie chronić! Mówiłeś że nigdy mnie nie zostawisz!

—To był ostatni raz kiedy go widziałam... Do momentu z lewiatanami. — umilkła

Wszyscy siedzieli i popijali piwo. Nikt się nie odzywał.

Dziewczyna spojrzała po chłopakach. Dean i Sam siedzieli i pili piwo a Jack siedzący obok Rory miał spuszczoną głowę, splecione palce u rąk i smutny wyraz twarzy. Aurora objęła chłopca ramieniem i przytuliła go do siebie kładząc przy tym jego głowę na ramieniu. Reszta popołudnia minęła spokojnie, każdy rozszedł się do swoich pokoi. Każdy uznał, że chce pobyć sam, po tych wszystkich wydarzeniach jakie się stały w najbliższym czasie. Każdy z nich przeżywał inaczej żałobę.

Sam siedział przed biurkiem i gapił się w ścianę nieobecnym wzrokiem nie mogąc przetrwawić odejścia przyjaciela. Jack leżał na łóżku z łzami w oczach i  przyciskając do klatki piersiowej zdjęcie na którym byli wszyscy członkowie jego najbliższej rodziny w Castiela - jego ojca. Aurora jak weszła do swojego pokoju od razu wpadła w furię rozpaczy. Rozbiła lampę, roztrzaszkając ją o ścianę... Rozpaczona upadła na kolana i zaczęła płakać. A Dean po zamknięciu drzwi od pokoju zaczął płakać. Na początku było to zwykłe łkanie ale po chwili zmienił się w przerażliwy płacz pełen frustracji i rozpaczy. Dean nie mógł się pogodzić z utratą przyjaciela, który... wyznał mu miłość. Żałował że nic nie zrobił, że nic nie powiedział. Czuł do siebie żal. Jego anioł prawdopodobnie żył ale nie z nim w bunkrze tylko pośród niekończącej się ciemności. Chciał nawet się do niego pomodlić ale nie wiedział co powiedzieć. Miał mu powiedzieć, że go kocha, że żałuję że nie miał odwagi nic powiedzieć kiedy były ich ostatnie wspólne minuty? Dean usiadł na ziemi chowając twarz w ręce. Nigdy wcześniej nie dawał tak ponosić się emocjom ale tym razem chodziło o jego anioła, którego prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy.

Supernatural Destiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz