Rozdział 8

68 5 0
                                    

Aurora nie mogła opisać szczęścia które jej towarzyszyło jej brat wreszcie się obudził. Z tego co widziała to w miarę dobrze się czuje pomimo tego że rany na jego brzuchu, rękach i nogach jeszcze się zagoiły. Cały długi tydzień musiała czekać na ten moment kiedy wreszcie go przytuli a teraz miała go w swoich ramionach i cieszyła się każdą sekundą bliskości z bratem. Odsunęli się lekko od siebie nadal pozostając na swoich miejscach.

—Dasz radę wstać? — zapytała.

—Chyba tak — odpowiedział lekko zaspany.

Zsunął z siebie kołdrę i powoli bez pośpiechu zacząłem wstawać z łóżka z pomocą siostry. Dopiero teraz zdał sobie sprawę że nadal miał na sobie swoje ubrania tylko że nie miał na sobie już prochowca i garnituru tylko był w samej koszuli i spodniach. Oczywiście kiedy wstał na równe nogi poczuł bandaże na swoim brzuchu, nogach i rękach. Lekko się skrzywił kiedy poczuł bół w niektórych miejscach swojego ciała. Spojrzał na dziewczynę i gestem głowy pokazał jej że wszystko jest w porządku i że może go puścić. Zsuną stopy do butów i razem z Aurorą poszli w kierunku drzwi. Dziewczyna otworzyła je i puściła chłopaka pierwszego.

Wchodząc na korytarz poczuł ten charakterystyczny chłód panujący w bunkrze. Nic się nie zmieniło od kąd ostatni raz tu był.

—Jak długo mnie nie było? — spytał spoglądając na siostrę.

—Miesiąc — odpowiedziała zamykając drzwi.

—To nie tak źle w prorównaniu do tego co odczuwałem. — dziewczyna spojrzała na niego nierozumiejąc o co mu chodzi — Miałem wrażenie, że byłem tam tylko parę dni. — oboje zaczęli iść w kierunku biblioteki.

Oboje zamilkli. Nie wiedzieli o czym mają ze sobą rozmawiać w końcu może miną miesiąc ale nigdy nie mieli żadnych tematów do rozmowy. Zazwyczaj ich wspólnymi tematami była szkoła lub poprostu Cas wpakowywał się w kłopoty przez co Aurora jak to ona musiała wykrzyczeć na niego jak bardzo jest głupi i nieodpowiedzialny. Więc oboje do końca korytarza szli w ciszy.

Zaraz miał znowu zobaczyć Dean oraz Sama. Bardzo za nimi tęsknię a w szczególności za Deanem. Wiedział że jego relacje z szatynem nigdy się nie zmienią i nie zmieni dla niego swojej orientacji. Wiedział że obaj na początku nie będą czuć się w swoim towarzystwie komfortowo ale zrobi wszystko aby ich relacje były takie jak wcześniej nawet jeśli będą tego duże konsekwencję. Castiel w głębi duszy liczył że nie będzie go odpychał ani też nie będzie unikał tego tematu no bo kiedyś będą musieli o tym porozmawiać i ustali co czują i co z tym wszystkim zrobią.

Cas stanął przed wejściem do biblioteki czując jak jego pewność siebie zmalała. Aurora dotknęła jego ramienia, spojrzała w jego oczy dodawając mu otuchy i pierwsza weszła do pomieszczenia.

Kiedy Dean ją zobaczył otworzył usta aby coś powiedzieć ale zamilkł kiedy dostrzegł kto za nią idzie. Szatyn był w tak ciężkim szoku że aż wstał. Sam z Jackiem nie rozumiejąc dziwnego zachowania Deana spojrzeli w kierunku dziewczyny i też jak chłopak doznali szoku. Cała trójka nie mogła uwierzyć w to co widzą a mianowicie widzieli Castiela stojącego obok dziewczyny. Uśmiechającego się do nich. Czy to była zjawa? Albo duchy? Czy poprostu mają zwidy? Wzruszony Jack wstał szybko z krzesła i podbiegł do bruneta mocno go obejmując. Przez chwilę trwali w żelaznym uścisku do puki Sam podszedł do przytulających się mężczyzn i sam go objął kiedy chłopiec się odsunął. Dean nadal stał i nie mógł uwierzyć w to co się tam działo. Jego przyjaciel obudził się i był z nimi tu w jednym pokoju. Nie mogąc dłużej czekać podszedł do chłopaka i mocno go przytulił.

Poczuj jak do jego oczu cisnął się łzy szczęścia które szybko wytarł aby nikt nie zobaczył że płacze. Był tak strasznie szczęśliwy że aż nie mógł tego opisać. Już zapomniał o tym co się wydarzyło, zapomniał o Ciemności, zapomniał o Crowleyu który mieszkał razem z nimi. W tym momencie liczy się tylko Castiel - jego przyjaciel który wrócił do niego i znowu mogli czuć się jak prawdziwa rodzina. Chcąc czy nie chcąc zaczął się odsuwać dając mężczyźnie trochę oddechu. Spojrzał na anioła z ogromnym uśmiechem na twarzy.

—Jak...— zaczął próbując powstrzymać uśmiech — Jak się czujesz, stary?

—Dobrze — odpowiedział niepewnie — Jestem ździwiony, że nikt z was mi niczego nie zrobił tak mocno mnie przytulając. — oznajmił uśmiechając się.

—Chodźcie usiąść — powiedziała dziewczyna siadając na krześle.

Cała reszta poszła w ślady Aurory i usiedli przy stole. Przy tej czynności Cas lekko się skrzywił kiedy poczuł ból w klatce piersiowej. Momentalnie zaniepokojony Dean wyprostował się aby w razie był gotowy mu pomóc.

—Co się tam stało? — zaczął Sam.

Były Anioł wiedział że nie uniknie tego pytania nie chciał tym mówić a tym bardziej siostrze która na pewno będziesz się o niego martwiła sto razy bardziej niż jest teraz. Był to jednym z najcięższych tematów dla niego i nie chciał ich jednocześnie ranić niepokoić więc wolał skłamać.

—O co kąkretnie ci chodzi? — spytał spokojnie.

—O to jak wyglądasz. — spojrzał na jego bandaże — Czemu ci to zrobił? Crowley mówi...

—Crowley nic nie wiem. — odpowiedział twardym głosem przerywając przyjacielowi — Proszę was, czy musimy o tym teraz rozmawiać? — spojrzał po wszystkich — Ledwo co się obudziłem a wy już męczycie mnie tym cholernym pytaniem.

Wszyscy byli zaskoczeni. Cas nigdy nie mówił nie cenzuralnych słów nawet takie cholera nigdy nie wypłynęło z jego ust. Aurora od razu poznał ten ton i sposób mówienia. To czego się najbardziej obawiała potwierdziło się. Cas był człowiekiem i nie mogła już z tym nic zrobić. Z jednej strony cieszyła się z tego powodu bo wreszcie odzyskała swojego dawnego brata ale z drugiej strony chłopaki nie znają tego ludzkiego Castiela więc im będzie trudniej przyzwyczaić się do jego zwyczajów.

—Moglibyśmy porozmawiać o czymś innym? — spytał

—Jasne — zaczął Sam — To... jak rany? Goją się?

—Długo to potrwa z racji iż... em — spojrzała na swojego brata. Nie wiedziała czy może to powiedzieć.

—Jestem człowiekiem — powiedział pewnie Cas.

Supernatural Destiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz