Rozdział 3

89 7 0
                                    

Po dziwnym incydencie Aurora i Sam wrócili do śledztwa nie zapominając o tajemniczej postaci, która — Jak później się okazało nie miała nic wspólnego z morderstwem. Sprawcą zabójstwa był były chłopak dziewczyny, który posiadał zapasowe klucze do jej domu. Po tym co chłopak zeznał okazało się, że dziewczyna zdradziła go z jego przyjacielem. Pod wpływem środków odużających chłopak przyjechał do niej, otworzył sobie jak gdyby nic i zastał dziewczynę kopiącą się więc bez problemu wciągnął ją pod wodę próbując ją przy tym udusić. Tego samego dnia wieczorem wracali do bunkra.

—Co teraz? – zapytała brunetka siedząc na miejscu pasażera.

—Nie wiem — odpowiedział jej Sam.

Nadal zastanawiali się co to mogło być. Skoro to coś nie było ani człowiekiem ani nie było wmieszane w sprawę zabójstwa to mogło oznaczać tylko jedno. Prawdopodobnie byli obserwowani od niedawna lub co gorsza od dłuższego czasu. Tylko narastało pewne pytanie w głowie Autory. Czy to coś ma w planach nas zabić? Nikt w tej chwili nie mógł odpowiedzieć na jej pytanie. Lecz za niedługo znajdą odpowiedź na nurtujące ją pytanie.

—Może powinniśmy zadzwonić do Deana? — zapytał Sam.

—Jeśli w ogóle odbierze. — odparła dziewczyna wyciągając telefon z kieszeni i dzwoniąc do chłopaka.

Przyłożyła telefon do ucha i zaczęła nasłuchiwać się sygnałowi. Lecz chwilę później usłyszała głosówkę Dean. Chłopak nie odbierał. W Samie zaczęła narastać panika. Bał się, że nadal opłakuje śmierć Casa i swoje smutki zatapia w alkoholu.

—Nie martw się na pewno z nim wszystko w porządku. — zaczęła go pocieszać.

Nikt nie zdawał sobie sprawy z istnienia  pewnego miejsca w Niebie. Tam chodziła nie wielka ilość Aniołów, gdyż po upadku Chucka wielka ilość jego dzieci przestała tam chodzić. Z racji iż, że nikt nie mówił im kto obecnie ma zajmować się biblioteką.

Jack był w niej aby poszukać rozwiązania jego i także Deana problemu. Oboje nie potrafili zapomnieć o najbardziej ważnej osobie w ich życiu. A mowa była o Castielu. Chłopak już wiele razy próbował coś z tym zrobić lecz Ciemność nie chciała go oddać, więc po paru próbach postanowił znaleźć rozwiązanie w anielskiej bibliotece, gdzie pomieszczenie bylo tak ogromne jak Nowy York. Biblioteka była cała biała tak strasznie że aż jej biel raziła w oczy. Przez ten czas przeszukał jedną czwartą pomieszczenia. Szukał już od paru dni ale nie mógł niczego znaleźdz. Już powoli tracił nadzieję na odzyskanie ojca. Kiedy to nagle znalazł to czego tak bardzo szukał.

Po mimo upływu już paru nastu godzin Dean nadal czuł, że ktoś go obserwuje. Chłopak sprawdzał każdy pokój z osobna mając wrażenie że nie jest sam w bunkrze. Nawet chciał już zadzwonić do Sama ale przypomniał sobie o dzisiejszej "kłótni" oraz tym że Dean nie był by Deanem gdyby zadzwonił do brata pytając się kiedy wrócą. W końcu Winchesterowi to nie wypada a tym bardziej jemu.

Szatyn błądził po korytarzach bunkra nie wiedząc samemu czego szuka. Kiedy to nagle usłyszał hałas w kuchni do której, się zbliżał. Powolnym krokiem zaczął się zbliżać do wejścia. Zerkając do oświetlonej kuchni zobaczył Jacka siedzącego przy stole jedzącego płatki z mlekiem. Uspokoił się.

–Nie miałeś być z Autorą i Samem na polowaniu? — spytał wchodząc do kuchni

—Ym tak ale musiałem... coś... załatwić — odpowiedział nie pewnie chłopak.

—To "coś" ma coś wspólnego z tą książką? — spytał podejrzliwie podchodząc do lodówki i wyciągając z niej piwo.

—Emm ja... — zaczął

—Co się dzieje? — spytał siadając na przeciwko chłopaka.

—Nic.

—Nic? Bo mi się wydaje coś innego. — spojrzał się na książkę biorąc łyk piwa. — Po co ci ona?

—Chyba... znalazłem sposób jak uratować Castiela. — odpowiedział chłopak.

—Sam spokojnie. Na pewno nic mu nie jest. — wyszła z auta podbiegając do niego.

Przez całą drogę młody Winchester o niczym innym nie myślał niż o Deanie. Nie mógł dopuścić do siebie myśli o ponownym utracie brata. Po mimo tego, że już wiele razy przez to przechodził to i tak bardzo bał się o Deana. Nawet jeśli znowu miał by go stracić to są jeszcze Jack i Aurora.

Brunet oparła się o zimną barierkę chowając twarz w dłonie. Nie wiedział co miał myśleć. Oczywiście rozumiał ból brata ale po tym co powiedziała mu Autora nie mógł wyczyścić z pamięci wizji martwego Deana.

Nagle poczuł broń dziewczyny na swoim ramieniu.

–Choć — powiedział ruszając do wejścia.

Chłopak po paru sekundach westchnał i poszedł za dziewczyną. W środku jak zwykle było jasno ale nie zastali Deana ani Jacka w bibliotece. Autora przeszła parę kroków i stanęła wryta na schodach.

—Co jest? — spytał zmieszany.

—Ktoś tu jest. — odpowiedziała dziewczyna.

Oboje zeszli po cichu ze schodów.

—Choć za mną — powiedziała Aurora wchodząc na korytarz.

Przechodząc przez korytarz Aurora wyciągnęła Anielskie Ostrze a Sam pistolet. Nie wiedzieli z czym mają do czynienia więc woleli zachować ostrożność. Nagle Aurora w oddali zobaczyła czarną postać w kapturze. Tą samą co ostatnio zobaczyli podczas polowania. Była odwrócona do nich tyłem. Nie zobaczyła ich. Z tego co dziewczyna zauważyła postać musiała kogoś obserwować a kogoś znaczy Deana, który nie świadomie tego co się teraz dzieje rozmawiał z Jackiem o Castielu. Aurora spojrzała na Sama i gestem głowy pokazała mu aby ten podszedł od drugiej strony. Chłopak poszedł a dziewczyna zaczęła iść powoli do postaci.  Będąc już za postacią złapała go za kark i przyszpiliła go do ściany na co ten zaskoczony głośną jęknął.

—Co tej do licha? — wrzasnęł Dean wychodząc z kuchni.

—To coś mnie i Aurorę szpiegowało — oznajmił Sam podbiegając do nich.

—Czekaj — powiedział Dean — Też go widziałem. Śledził mnie kiedy byłem w sklepie.

—Dzisiaj?

—Tak chwilę po tym jak pojechaliście.

—Mogę to wyjaśnić — odezwał się niepewnie kiedy przywiązywali go do krzesła.

—Mamy taką nadzieję — powiedział Dean zdejmując kaptur z jego głowy.

Mężczyzna miał blond włosy oraz zielone oczy które były wypełnione strachem.

—Kim jesteś? — zaczął Sam.

—Nazywam się Mycroft jestem... bratem Aurory i Castiela. — wyznał

—Co? Ja mam tylko jednego brata. A nim na pewno nie jesteś TY. — Wycedziła przez zęby dziewczyna.

—Jesteś Aniołem? — spytał Sam.

—Nie, jestem człowiekiem. Moim ojcem jest Chuck. — oznajmił.

—Co? — zamilkła na chwilę — Ile masz lat?

— Czterdzieści.

Dziewczyna nie wiedziała co myśleć. Ten człowiek jest jej bratem? Tak na prawdę ojciec nigdy ich nie kochał?  Znalazł sobie kochankę kiedy to mówił że kocha tylko ich matkę? Aurora wiedziała tylko jedną rzecz w tamtym momencie, że musi odnaleźć Chucka i dowiedzieć się prawdy.

Supernatural Destiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz